Pseudomedyczne pokazy – jak je powstrzymać?

naciaganie

„Zwracam się do Państwa o interwencję w sprawie naciągania pacjentów (…)” – napisała niedawno do Polskiego Radia Lublin Słuchaczka legitymująca się stopniem naukowym doktora nauk medycznych. Otóż w hotelu „(…) odbywa się „badanie” diagnostyczne nierekomendowane w diagnostyce żadnych chorób” – informowała.

Z autorką e-maila umówił się nasz reporter Dariusz Turecki, który spotkał także wychodzącą z hotelu uczestniczkę takiego pokazu, niosącą jakieś pakunki: – To jakiś tam drobny upominek – mówiła: – Niby zapraszają na badania schorzeń, a w rezultacie wszystko kręci się wokół produktów różnych firm. Gary, odkurzacze i tak dalej. Pierwszy raz byłam na czymś takim, bo chciałam po prostu zobaczyć, ale wiem, że to jest naciąganie emerytów.

– Z wykształcenia jestem pielęgniarką na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie. Zrobiłam doktorat z alergologii. Pracuję w dziale medycznym firmy diagnostycznej, ale również jestem wykładowcą na Uniwersytecie Medycznym w Warszawie – mówi Emilia Majsiak, która napisała do Polskiego Radia Lublin w sprawie rzekomego badania, które odbywało się w hotelu Lublinianka: – Badanie miało polegać na biorezonansie. To metoda, która jest nierekomendowana, nierzetelna, krótko ujmując – oszukuje pacjentów i często jest powodem zaprzestania u nich procesu diagnostycznego. Zadzwoniono do mnie i zaproszono mnie na konkretną godzinę. Powiedziałam, że jest to metoda nierekomendowana i zapytałam, czy osoba, która dzwoni, ma tego świadomość. Po czym ta pani się rozłączyła. Zadzwoniłam więc do hotelu Lublinianka i poinformowałam pana dyrektora i zastępcę, że u nich wykonywane jest takie badanie. Powiedzieli, że nie mieli takiej świadomości, bardzo dziękują za zgłoszenie i proszą o przesłanie maila potwierdzającego. Wysłałam maila potwierdzającego, załączyłam do niego badania naukowe dotyczące biorezonansu. Jeszcze w dniu badania zadzwoniłam zapytać, czy to badanie jest wykonywane. Niestety, badanie zostało przeprowadzone.

„Po otrzymaniu w dniu 12 czerwca zamówienia wynajęcia jednego z naszych pomieszczeń sprawdziliśmy, czy w stosunku do działalności podmiotu, który złożył to zamówienie, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydał ostrzeżenie lub decyzję” – czytamy w mailu, który do Polskiego Radia Lublin nadesłał dyrektor hotelu, Michał Bienias. „Baza danych UOKiK nie zawierała żadnej wzmianki dotyczącej tego podmiotu, nawet ostrzeżenia” – czytamy w nim. „Nie posiadając uprawnień właściwych organom państwa, podejmujemy działania wyłącznie w granicach i na podstawie obowiązującego prawa. Świadcząc usługi hotelarskie dla wszystkich nie możemy bez niekwestionowanej podstawy odmówić naszych usług, stosując jako podstawę odmowy na przykład kryterium subiektywnej oceny zamiaru”.

Pełną treść maila można przeczytać poniżej

– Kwestia naszego własnego kręgosłupa moralnego i naszego poczucia etyki w biznesie powinna w jakikolwiek sposób dawać nam do myślenia, że każdego kontrahenta powinniśmy weryfikować pod kątem tego, czy przypadkiem w jakiś sposób, choćby marginalnie, nie przyczyniamy się do tego, iż ktoś rynkowo działa z pokrzywdzeniem swoich klientów – mówi adwokat Michał Chodkowski, krajowy administrator kodeksu Polskiego Stowarzyszenia Sprzedaży Bezpośredniej, partner w kancelarii Łaszczuk i Wspólnicy: – Jeżeli byśmy popatrzyli na to nawet w świetle ostatniego wyroku Trybunału Konstytucyjnego, co do możliwości odmowy, jeśli byśmy nawet kierowali się względami etycznymi, powiedziałbym, że odpowiednio da się znaleźć argumenty, które pozwolą taką decyzję we własnym sumieniu podjąć. To też nie jest szczególnie trudne, żeby ocenić potencjalnego kontrahenta, który chce u nas wynająć salę. Na stronie UOKiK-u możemy nie znaleźć dostatecznie aktualnych informacji, dlatego że informacje o wydanych decyzjach następują już po zakończeniu postępowania. Natomiast tu chodzi o firmy, które stosują bardzo sprytne metody, dlatego że są to firmy działające często bardzo krótko. Nim jakiekolwiek decyzje czy kary zdążą zostać na nie nałożone, często już znikają z rynku. Ale pierwsze sygnały o nieetycznych działaniach, o naruszeniach przepisów, bardzo szybko trafiają do rzeczników konsumentów. Miejscy i powiatowi rzecznicy są najlepszym źródłem informacji. Wystarczy telefon do takiego rzecznika i hasło o nazwie firmy. Rzecznik wówczas będzie już wiedział czy z tą firmą są realne problemy na tym obszarze, czy nie. Dostaniemy rzetelną informację zwrotną: „tak, ta firma jest nam znana, tylu i tylu konsumentów zgłosiło się ze skargą. Jesteśmy w kontakcie z UOKiK-iem”. Nie widziałbym lepszego źródła i prostszego sposobu na zweryfikowanie tego.

Nie znamy nazwy spółki, która organizowała pokazy, o których informowała nas Słuchaczka. Jednak warto wiedzieć, że w ostatnich dniach Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył karę w wysokości ponad 2 700 000 złotych na firmę V.G.E.T. Polska, która – jak czytamy w komunikacie UOKiK – organizowała pokazy handlowe i wprowadzała konsumentów w błąd.

– To bardzo ważna decyzja i jedna z wyższych w historii UOKiK kar nałożonych na firmę organizującą pokazy handlowe – mówi prezes Urzędu Marek Niechciał. – Mam nadzieję, że stanie się ona przestrogą dla innych firm i sprawi, że praktyki wprowadzania w błąd podczas pokazów zaczną znikać z rynku. Wywieranie presji na konsumentach i straszenie ich złym stanem zdrowia jest nie tylko niezgodne z prawem, ale również niemoralne – dodaje Marek Niechciał.

DT (opr. DySzcz)

Fot. pixabay.com

Exit mobile version