Pszczelarze świętowali w Hańsku, gdzie już po raz piętnasty odbył się Dzień Pszczelarza poświęcony pamięci ks. Jana Dolinowskiego, żyjącego w XIX wieku polskiego duchownego greckokatolickiego, pszczelarza, twórcy i konstruktora pierwszego polskiego ula ramowego.
– Poprzednie ule nie miały ram, tylko tak zwane snozy, czyli drewniane listwy, wpuszczane w wycięcia w przeciwległych ścianach bocznych ula – wyjaśnia Kazimierz Panasiuk z Koła Pszczelarzy w Urszulinie: – Plastry pszczoły budowały tylko na listewkach i to trzeba było wycinać. Nie można było wirować, tylko wyduszać. Ten miód był nieczysty. Dolinowski jako pierwszy w Polsce zbudował ul z ramkami. Można było wyżwirować czysty miód. To jest bardzo ważne. To było osiągnięcie na skalę całej Polski, na skalę światową.
– To jest podsumowanie tego roku, choć nie był on najlepszy dla pszczelarzy – mówi Tadeusz Dyląg, prezydent Polskiego Związku Pszczelarskiego: – Profesor Jodko przybliżył zagrożenia jakie występują dla pszczół, a mianowicie neonikotynoidy oraz GMO. Musimy postawić wszystko, aby złagodzić bądź wyeliminować te zagrożenia. Przybyli wykładowcy z Ukrainy. Myślę, że takie spotkania i wykłady mają sens. W przyszłości trzeba jeszcze bardziej zacieśnić te stosunki, ponieważ dużo możemy się dowiedzieć. Wymiana poglądów poprzez naszych i ukraińskich pszczelarzy, ale nie tylko, bo myślimy także o pszczelarzach z Białorusi, Litwy i Łotwy, przybliża kontakty przygraniczne z tymi państwami.
– W rejonie chełmskim było najbardziej rozwinięte pszczelarstwo w Polsce – mówi Kazimierz Panasiuk: – 20 procent rolników zajmowało się bartnictwem. Dolinowski był człowiekiem bardzo pracowitym. Zbudował ten ul i na jego podstawie zbudowane są wszystkie nasze dzisiejsze ule. To, że mamy ule ramowe, to właśnie zasługa Dolinowskiego.
– Zaczyna się w zimie, kiedy trzeba przygotować ramki – mówi Tadeusz Jasiemski z Chełma: – Na wiosnę trzeba poszerzać gniazda, podkarmiać pszczoły, żeby doszły do siły. Podkarmia się je ciastem, które składa się z cukru pudru i miodu. Ma to konsystencję jak ciasto na makaron. Zwykle pierwsze miodobranie jest w maju, ale zależy to od temperatury i panującej aury.
– Wszelkie środki chemiczne, nawozy, środki ochrony roślin, w sposób bezpośredni bądź pośredni zagrażają ludziom i pszczołom również. Musimy skonsolidować swoje myśli w tym kierunku, że zagrożenie jest obopólne – zaznacza Tadeusz Dyląg: – Jeżeli tak będziemy myśleć, to ludzie, myśląc o własnym zdrowiu, będą myśleli także o zdrowiu pszczół. Jedno idzie z drugim w parze.
Niekorzystne dla pszczół są także: jednorodności upraw i wczesne koszenie łąk. Dla pszczelarzy liczy się także to, by mieć komu przekazać wiedzę i pasieki.
JKr (opr. DySzcz)
Fot. archiwum