– Nikt nie rozważa ograniczeń w funkcjonowaniu Portu Lotniczego Lublin, mimo zadłużenia, które przekroczyło na koniec ubiegłego roku 213 milionów złotych – zapewnia marszałek województwa lubelskiego Jarosław Stawiarski (na zdj.). By spółka przetrwała, główni udziałowcy lotniska – miasto Lublin i samorząd województwa – dokapitalizowują ją ponad 40 milionami złotych.
„Tąpnięcia” w ruchu pasażerskim w pierwszym półroczu nie da się odrobić, mimo zapowiedzi nowych połączeń w miejsce zlikwidowanych jesienią i zimą.
Marszałek Stawiarski liczy jednak, że – paradoksalnie – ruch ten zwiększy się wraz z budową Centralnego Portu Komunikacyjnego. I wtedy to Lublin a nie Radom może stać się portem zapasowym dla Okęcia. – Kiedy będzie trwała budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego i Okęcie niedługo się już zupełnie zatka, to przy szybkiej linii kolejowej do stolicy i drodze szybkiego ruchu S17, jest to szansa dla Lublina. Bowiem do Radomia powinny pójść jeszcze miliardy złotych, żeby zrobić tam lotnisko zapasowe dla Okęcia – uważa marszałek Stawiarski.
Dziś podlubelskie lotnisko nie ma szans, by utrzymać się z ruchu pasażerskiego. Stąd samorząd województwa stara się przekonać Chińczyków z prowincji Henan, z którą współpracuje, do inwestycji w strefę cargo. Świdnik musiałby jednak przebić swą ofertą lotniska w Luksemburgu i Budapeszcie obsługujące obecnie transport towarów między Europą i Henanem.
Chińską prowincję Henan zamieszkuje ponad 100 milionów osób.
JB / opr. ToMa
Fot. DySzcz