Biblioteka w Łabuniach prosi o pomoc mieszkańców tej gminy. Chodzi o podzielenie się fotografiami, pamiątkami i wspomnieniami dotyczącymi II wojny światowej w regionie, a tym samym oddanie hołdu ofiarom i zachowanie pamięci o tym czasie i ludziach.
Na tej podstawie ma powstać publikacja pod nazwą: „Nie ma tyle ziemi, by pogrzebać pamięć!”. Jak wyjaśnia pracownik biblioteki, poeta Piotr Piela, tytuł tej publikacji pochodzi z jego wiersza, napisanego przy okazji upamiętnienia przez gminę ofiar NKWD.
– Gmina Łabunie w czasie II wojny światowej została bardzo doświadczona. Podczas walk we wrześniu 1939 roku wiele wsi zostało spalonych. Z Barchaczowa ocalały tylko trzy domy – opowiada Bogdan Szykuła, kierownik Biblioteki Publicznej Gminy Łabunie. – Na terenie naszej gminy jest trochę osób, które pamiętają II wojnę światowa. Ale są to ludzie urodzeni w latach trzydziestych, więc wojny doświadczyli jako dzieci. W psychikę dziecka wryło się między innymi to, że, gdy jako dwulatek usłyszał odgłos lecącego samolotu, uciekał, chował się i krzyczał: „siamolot”. Inni pamiętają, jak ziemia sypała się do schronu i odgłos rozrywających się pocisków. Docieramy do tych osób. Chętnie opowiadają one o swych doświadczeniach
– W 1939 roku mój tato przyłożył głowę do ziemi i powiedział: o godzinie 3.00 po południu Niemcy już wkroczą do nas. Nie wiem, w jaki sposób mógł mój tato to odgadną. Ale odgadł. Faktycznie przejechali czołgami, motorami. Później zaczęli strzelać – opowiada 92-letnia Helena Małecka z Łabuń. – Była kobieta w średnim wieku, szuplutka. Handlowała białym płótnem. Nieraz przychodziła do mojej mamy. Ale później usłyszała, że jest łapanka na Żydów, więc moja mama ją schowała. Po drabince nosiła jej jedzenie. Po jakimś czasie poszła, ale samoloty najechali, zobaczyli i zastrzelili ją.
– Pamiętam łapankę mężczyzn. To była niedziela, podczas sumy. Niemcy zatrzymali się na zakręcie i kazali się tym mężczyznom położyć twarzą do ziemi. Leżeli jak śledzie, a oni ich bili, bili i bili karabinami. A później wsadzili ich w samochód i zamknęli. Przyszedł tutaj jeden Niemiec i mówi „mutti, bitte wasser”. Zrozumiałam, że mówią: „matko, daj wodę”. I umyli ręce z krwi tych pobitych – wspomina pani Helena Małecka.
– Osoby starsze przychodzą do biblioteki nie tylko po książki, ale też porozmawiać i powspominać. I najczęściej mówią o czasach przedwojennych albo tuż po wojnie – opowiada Renata Jastrzębska, pracownik biblioteki w Łabuniach.
– Chodzi nam o to, żeby upamiętnić to, co odchodzi na naszych oczach. Ci ludzie dzisiaj są, a jutro ich nie ma. Jedną z misji biblioteki poza udostępnianiem księgozbioru jest pamięć, która nas obowiązuje. Myślę, że w wielu przypadkach jest to ostatnia szansa – dodaje Piotr Piela.
Żeby włączyć się w akcję, wystarczy skontaktować się z biblioteką w Łabuniach. W razie potrzeby pracownicy przyjadą na miejsce, żeby wysłuchać i nagrać wspomnienia. Projekt składa się z dwóch części. Poza zebraniem wspomnień i pamiątek, pracownicy chcą dotrzeć do artystów, którzy twórczo upamiętnią ofiary drugiej wojny światowej.
AlF / opr. ToMa
Na zdj. pani Helena Małecka i jej kenkarta, fot. Bogdan Szykuła