W Jaskini Wielkiej Śnieżnej w Tatrach, gdzie od kilku dni zmieniające się ekipy ratunkowe próbują dotrzeć do uwięzionych grotołazów, doszło do obrywu skalnego.
CZYTAJ: Piotr Tomala o akcji ratowniczej w Jaskini Wielkiej Śnieżnej
– Ratownicy są bezpieczni, ale opóźni to akcję – poinformował rano Jan Krzysztof, naczelnik TOPR. Na szczęście podczas obrywu skalnego żaden z ratowników nie był w pobliżu tego miejsca, ale poprawy wymaga całe poręczowanie: – Po prostu są pocięte liny. Pracujemy nad tym w tej chwili – zapewnił Jan Krzysztof. Jak dodał, był to duży samoczynny obryw skalny na dużej pochylni w głównym korytarzu, czyli przed miejscem, w którym poszukiwani są grotołazi.
Według Jana Krzysztofa, w ciągu sześciu godzin być może uda się dotrzeć do kolejnego korytarza. Nadal nie ma jednak pewności, że ratownicy znajdą tam zaginione osoby. Wejście do korytarza wymaga udrożnienia, czyli kolejnych mikrodetonacji. – Mamy wszelkie wskazania, że jesteśmy blisko i szukamy rzeczywiście tam, gdzie oni powinni być – stwierdził Jan Krzysztof, odnosząc się do poszukiwań speleologów.
CZYTAJ: Marcin Fatla: Cuda się zdarzają nawet w ratownictwie
W ubiegły czwartek (15.08) do Jaskini Wielkiej Śnieżnej weszła grupa sześciu grotołazów. W czasie eksploracji dwóch z nich zostało odciętych przez wodę, która zalała część korytarza w tak zwanych Przemkowych Partiach. Pozostała część grupy po wyjściu z Jaskini wezwała TOPR.
Jaskinia Wielka Śnieżna jest najdłuższa i najgłębsza w Tatrach. Wstęp do niej mają wyłącznie badacze i osoby upoważnione. W wielu miejscach grotołazi muszą poruszać się wąskimi i krętymi korytarzami.
IAR/ RL (opr. DySzcz)
Fot. pixabay.com