Boris Johnson – szef brytyjskiego rządu ma szansę być najkrócej urzędującym premierem – mówi doktor Grzegorz Gil (na zdjęciu) z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Wczorajsze przegrane głosowanie Johnsona w Izbie Gmin ukazało jego wyraźnie słabą pozycję oraz to, że zawarcie umowy z warunkami, na jakich Wielka Brytania opuści Unię Europejską, nie będzie łatwe.
CZYTAJ: Dr Gil o brexicie: Do skomplikowanej już sytuacji dochodzą nowi gracze
– Spowoduje to, że termin brexitu ponownie może zostać przełożony – wyjaśnia dr Grzegorz Gil: – Wszystko zmierza w kierunku zarezerwowania sobie czasu do 31 stycznia w momencie, kiedy nie uda się ani przyjąć tej umowy, która była odrzucona już trzykrotnie i nie widzę podstaw, żeby sądzić, że po raz czwarty zostanie jednak przyjęta. Nie widzę też możliwości na brexit no-deal. Nie mam także najmniejszych złudzeń, że Unia Europejska gremialnie zgodzi się na to przedłużenie. Pytanie tylko jak wykorzystają to elity brytyjskie, które dzisiaj są w sposób potwornie rozdrobnione.
– Im dłużej ta brexitowa saga się rozgrywa, tym bardziej widzimy, że pojawiają się nowe wątki, wcześniej w ogóle nie brane pod uwagę – zaznacza Grzegorz Gil: – Na tej ostatniej prostej brexit to przede wszystkim wyzwanie natury prawnej, biorąc pod uwagę, że nie mając absolutnie zaplecza politycznego w Izbie Gmin, wcześniej prowokując tzw. prorogację, czyli zawieszenie parlamentu, co jest sprawą niemal pewną, od przyszłego poniedziałku. Tego czasu jest bardzo niewiele i w tym momencie tak naprawdę Boris Johnson jest ofiarą tej prorogacji.
– Będę mówił konsekwentnie o pewnym błędzie u podstaw, jakim było rozpisanie referendum w roku 2016 – dodaje Grzegorz Gil: – Było to referendum, które zadawało bardzo mgliste pytanie, i nie dawało tak naprawdę czytelnej odpowiedzi. To głosowanie referendalne niewiele wniosło.
– Słowa wypowiedziane przez Donalda Tuska, że jest prawdopodobnie bardzo specyficzne miejsce w piekle dla osób, które przygotowywały brexit, ale nie miały bladego pojęcia jak go zrealizować w praktyce – to się realizuje na naszych oczach. Im dalej w tę niepewność, tym – mam wrażenie – ten brexit będzie rozwadniany. Czy rozwodniony w stu procentach – tego jeszcze nie możemy powiedzieć – mówi Grzegorz Gil.
Zapytany o to, czy pozostanie Wielkiej Brytanii w strukturach Unii to jeden ze scenariuszy, Grzegorz Gil zaznacza, że brałby takie rozwiązanie pod uwagę: – Istotną przesłanką jest referendum numer 2, którego pytanie byłoby dużo bardziej precyzyjne i mogłoby dać odpowiedź na to, czego tak naprawdę chce naród: czy wyjścia za wszelką cenę, czy powiązania z Unią Europejską. To dawałoby pewien polityczny bilet i polityczną legitymizację dla konkretnych działań – raczej już nie rządu Borisa Johnsona, bo on prawdopodobnie pobije rekord Guinnessa jeśli chodzi o najkrócej urzędującego premiera. Spodziewam się pobicia rekordu George’a Canninga z odmętów XIX wieku, który rządził 119 dni. Spodziewam się pobicia tego rekordu, czego nie spodziewaliśmy się jeszcze w lipcu, biorąc pod uwagę triumfalne głosy płynące z łona Partii Konserwatywnej, że ta osoba wreszcie przeprowadzi brexit. Co do tego wątpliwości są ogromne.
Czy Brytyjczycy pójdą do wyborów dwa dni po Polakach?
– Nie spodziewałbym się tego. Po pierwsze, 2/3 w tak rozdrobnionej Izbie, to w tym przypadku 434 głosy. Wczoraj udało się uzbierać zaledwie 298. Po drugie, mamy jeszcze inne możliwości, na przykład autodestrukcyjne wotum nieufności. Z takim wnioskiem mogliby wystąpić torysi, twardogłowi brexitowcy, żeby podciąć sobie skrzydła i oddać pałeczkę opozycji, która będzie dysfunkcjonalna i nie będzie w stanie przez 14 dni utworzyć rządu. Wtedy automatycznie te wybory miałyby miejsce. Jest wiele rożnych scenariuszy politycznych i prawnych. Jest to niewątpliwie arcyciekawe zagadnienie. My, Polacy, patrzymy się na Wielką Brytanię trochę ze zdziwieniem, ale powinniśmy też zwrócić uwagę na te parlamentarne konwenanse, pewną dojrzałość. Nawet jeśli część z nas zgadza się z brexitem, a część jest do niego w kontrze, to śledźmy te wydarzenia, bo warto uczyć się od matki parlamentów, jaką jest Izba Gmin.
– Spodziewam się przesunięcia daty brexitu na styczeń 2020 roku. Po drugie, spodziewam się jednak tego, że do przyspieszonych wyborów prędzej czy później dojdzie. Po trzecie, spodziewam się też tego, że umocnieni z tych wyborów nie wyjdą konserwatyści, a to może oznaczać, że pojawią się bardziej racjonalne, pragmatyczne narracje, skłaniające Brytyjczyków jednak do pozostania w jakimś rodzaju komitywy z Unią Europejską. Czy będzie to pełne członkostwo? Nie wiem. Prawdopodobnie będzie to relacja dużo bardziej przyjacielska i będzie ona kontrastować z tym pójściem na całość, którego dzisiaj wciąż uosobieniem jest Boris Johnson.
WB (opr. DySzcz)
Fot. archiwum