„Piękna Lubelska”: Gospodynie miejskie łamią stereotypy

gospo

Pierwsze Forum Kół Gospodyń Miejskich trwa we Włodawie. Uczestniczki podsumowują projekt pod nazwą „Piękna Lubelska” realizowany przez Koło Gospodyń Miejskich Zosie-Samosie we Włodawie.

Gospodynie odwiedziły miasteczka na Lubelszczyźnie, zachęcając panie do tworzenia kół gospodyń miejskich. W grudniu ubiegłego roku panie odwiedziły Pierwszą Damę RP Agatę Kornhauser-Dudę.

– Łamiemy stereotypy, bo jesteśmy gospodyniami miejskimi – mówi wiceprezes koła, Renata Holaczuk: – Pomysł promowania idei zakładania kół gospodyń miejskich narodził się, gdy wracałyśmy od pani prezydentowej. Wtedy pomyślałyśmy, że to fajny pomysł, że się zintegrowałyśmy i że robimy coś dla siebie i innych. Może w innych miastach też by się udało? Narodził się projekt „Pięknej Lubelskiej”. Najpierw miała być „Piękna Poleska”, ale nie chciałyśmy się ograniczać tylko do Polesia. Zjadą gospodynie miejskie z lubelskich miasteczek, ale przyjechały też do nas panie z innych miast Polski.

– Coś się wreszcie musi zmienić w kwestii kół gospodyń miejskich – mówi Justyna Romanow-Przybylak ze Zgierza w województwie łódzkim: – Wiadomo, że podstawową formą kobiecej wspólnotowości, która nas połączyła, jest jednak koło gospodyń wiejskich. A co z kobietami w miastach? Od 3 lat w Zgierzu funkcjonujemy jako koło gospodyń miejskich. Organizujemy wszystko, co się da, żeby wyciągnąć kobiety z domu i żeby wreszcie zrobiły coś dla siebie, odnalazły się w swoim zabieganym życiu. Na przykład pleciemy wianki, robimy warsztaty z decoupage’u, kilka lat już prowadzimy warsztaty psychologiczne dla kobiet w zakresie asertywności.

– W zasadzie zajmujemy się wszystkim – mówi Renata Holaczuk: – Uczymy się od siebie wzajemnie, uczymy innych. Naszą wielką pasją jest kuchnia nadbużańska. Pracujemy z dziećmi, z niepełnosprawnymi, uprawiamy swoje ogródki. W zasadzie nie ma chyba dziedziny, w której byśmy się nie realizowały. Czujemy się piękne i dowartościowane, a dzisiaj wszystkie jesteśmy „Piękne Lubelskie”.

– Mamy zajęcia kulinarne, uczymy się dekoracji, gotowania, dużo pomagamy społecznie – mówi Irena Sadowska: – Jesteśmy gospodynie, mamy działki, robimy przetwory. Tak samo, jak na wsi – dodaje.

– Przełamałyśmy taki stereotyp, że gospodynie są tylko na wsi – mówi Małgorzata Kostka: – Umiemy wiele rzeczy, a jak nie umiemy, to się same uczymy. To jest dla nas wręcz przedsięwzięcie życiowe. Wizyta u pani prezydentowej to był taki „kopniak” do tego, żeby się zebrać. Wtedy powstała myśl, że musimy to zrobić.

– Przypominamy, że oprócz folkloru wiejskiego, jest też miejski. Też gotujemy, pieczemy, rozmawiamy, przyjaźnimy się – mówi Renata Holaczuk: – Chcemy przede wszystkim odtwarzać przepisy kulinarne, które były znane na naszych terenach. Chcemy prowadzić zajęcia dla dzieci i młodzieży, bo okazało się, że dzisiaj dzieci mają problem z przyszyciem guzika. Chcemy więc wprowadzić prace techniczne dla dzieci. Chcemy uczyć jak zrobić karmnik, jak szydełkować i zszywać. Przyszły rok poświęcamy na pracę z dziećmi i młodzieżą.

W programie Forum przewidziano m.in. prezentacje działalności kobiet połączone z promowaniem dobrych praktyk, a także podpisanie deklaracji dotyczącej promowania kół gospodyń miejskich.

JKr (opr. DySzcz)

Fot. Koło Gospodyń Miejskich Zosie Samosie

Exit mobile version