11.10.2019 „Halo komiks”

11.10.2019 halo komiks

Stolp Daniela Odiji i Wojciecha Stefańca, jeden z komiksów roku 2017, doczekał się kontynuacji, zatytułowanej Rita (wyd. timof comics). Eksperymentalny kryminał osadzony w futurystycznej antyutopii zabiera nas na podróż w labirynt podświadomości. O Stolpie mówiłem, że jest wymagający i angażujący czytelnika bez reszty, o Ricie mogę powiedzieć właściwie to samo. I dodać, że jeśli czytelnik zaangażował się w lekturę tych 264 stron, był uważnym tropicielem niuansów w kadrze i poświęcał odpowiednią ilość czasu tekstom w dymkach, to czeka go olbrzymia satysfakcja. Wiąże się ona na przykład ze spostrzeżeniem, że po odwróceniu do góry nogami czwartego kadru na stronie 128, dostrzeże się coś, czego wcześniej się nie dostrzegało. Albo że na kadrze pierwszym strony 130 zauważy się podobizny… no, tu się może zatrzymam, żeby nie zdradzić zbyt wiele. Rita to komiks trudny w obsłudze – te słowa bardzo ciężko przechodzą mi przez gardło, ponieważ mam świadomość, że ta trudność spowodowana jest zapewne tym, że na co dzień pochłaniamy coraz mniej istotne, fastfoodowe treści, niewymagające od nas zbyt dużego wysiłku. Rita jest ćwiczeniem umysłu, sprawdzeniem tego, czy trybiki potrafią jeszcze pracować. To wyższy poziom komiksu. Przy odrobinie dobrej woli pochłania bez reszty i wwierca się w mózg odbiorcy. Odija ze Stefańcem, ramię w ramię, idą tu jeszcze dalej niż zaszli w Stolpie. Ich współpraca przebiega płynnie i skutkuje zarówno serią świetnych dialogów i zabiegów scenopisarskich, jak i genialną szatą graficzną. Wojciech Stefaniec jest rysownikiem, który nie stoi w miejscu i każdą swoją kolejną pracą idzie do przodu. To, co ten gość nawyprawiał na łamach Rity to jest absolutne mistrzostwo. Stefaniec maksymalnie uszczegółowił swoją kreskę, płaskimi barwami nadał jej niesamowitej ekspresji, a mnogością ryzykownych ujęć pokazał, że nie ma dla niego granic formalnych. Osadzony w przyszłości kryminał o uciekającym przed fałszywym oskarżeniem łowcą, który ścigany jest również przez demony przeszłości, w zręcznych dłoniach obu twórców nabiera powagi i zostaje odarty z banału towarzyszącego sensacyjnym przyszłościowym wizjom. To dzieło pyta o kondycję ludzkości. O to, czy warto zmierzać do tego, do czego zdaje się zmierzamy. Oraz o to, czy właściwie zasługujemy na cokolwiek. Rita to druga część tetralogii Bardo. Trzecia, zatytułowana Rege, jest w trakcie powstawania. Z tego co udało mi się ustalić, rysownik skończył właśnie 20 planszę tego albumu. Czuję pod skórą, że za te około 4 lata, kiedy będziemy mogli postawić koło siebie cztery wydrukowane albumy Odiji i Stefańca, to będą to jedne z najdoskonalszych dzieł w 104-letniej historii komiksu polskiego.

Tymczasem Cykl kozła to komiks, który na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie papierowej trollerki. Wielu ludzi ponoć nabiera się, że ten zeszyt narysował Maciej Pałka, podczas gdy tak naprawdę lubelski artysta nałożył w nim jedynie kolor i narysował okładkę. Podobno. Cała reszta to dzieło Lance’a Warda, rysownika, który dzięki podobieństwu kreski z tego okresu swojej twórczości zdaje się być braterską duszą Pałki w komiksie. Chociaż, z drugiej strony, trzeba przyznać, że obawy o trollerkę mogą być uzasadnione. Bo należy pamiętać, że to właśnie Maciej Pałka w 2004 roku na łamach Ziniola napisał zwodniczy tekst o kultowym artyście Mattcie Connelly’m, który rzekomo pobił się z Robem Liefeldem o kobietę, a żywota dokonał w katastrofie lotniczej w dniu finalizacji umowy z Marvelem. Artykuł o fikcyjnej gwieździe australijskiego komiksu Pałka zilustrował wówczas swoim rysunkiem z angielskimi dymkami i trochę ludzi się nabrało. Według zapewnień autora Cykl kozła to jednak nie trollerka, a polska edycja starego komiksu Warda. Dostrzegłszy jego wartość, Pałka postanowił utwór zremasterować, pokolorować, wyliterować i wydać w znikomym nakładzie. To historia krótka, ale elegancka. Rozgrywa się w okolicach 1978 roku w fikcyjnym mieście. Grupka dzieciaków w domku na drzewie poczytuje komiks o mścicielu, który likwiduje „złoli”. Mściciel ma łeb kozła, co sprawia że wśród dzieciaków kwitnie pytanie: Czy to maska czy może gość jest jakimś paranormalsem? Rzeczywistość z komiksu o koźle w pewnym momencie przenika do tej prawdziwej, a historia Warda z podziemnej beki przemienia się w przypowieść o potrzebie koźlego obrońcy w każdej dzielnicy. Rysunek jest tu dość prosty, kolory bardzo sprawne, w odpowiednim momencie nawiązujące nawet do Rewolucji Mateusza Skutnika, a historia jest wyczerpująca i domknięta. Krótko mówiąc: Cykl kozła to solidna dawka komiksowego undergroundu w roku 2019.

A na deser Jaszczu w hołdzie, czyli absolutnie niezbędna rzecz dla fanów talentu Piotra Nowackiego. To świetnie wydany limitowany album, w którym znalazły się różnego rodzaju fanarty, friendarty i prace wykonane przez Jaszczura dla innych rysowników komiksowych. Już sama okładka zdradza pewną dość łatwą do odgadnięcia inspirację. A co wewnątrz? Kajko i Kokosz, Tajfun, Valerian, Binio Bill, Wilq, Superman, Avengers, Batman, Sędzia Dredd, Młodzi Tytani – wszyscy ujęci kreską Piotra Nowackiego. Każdy z rysunków opatrzony został odautorskim komentarzem. To naprawdę fantastyczny zbiorek. Do jego lektury zachęcam włączyć sobie hit lata zatytułowany Noc rozświetla blask, a kolory popkultury momentalnie podkręcą się do maksimum.

Fot. GM

Exit mobile version