18.10.2019 „Halo komiks”

23.10.2019 hk

Anastazja (wyd. kultura gniewu) to opowieść o dziewczynce, która trafia do Hollywood i robi tam zawrotną karierę – od dziecięcej gwiazdy filmowej po zdobywczynię Oscara. Takich historii było wiele. Emocjonowaliśmy się nimi w kinach i podczas telewizyjnych projekcji, niejednokrotnie roniąc łezkę na widok tych cudownych dzieciaczków, prezentujących znakomicie wyuczone triki. Hollywood zwykło funkcjonować w wyobraźniach widzów jako miejsce, gdzie spełniają się marzenia. Piękna, nieskażona kraina, życzliwa dla początkujących aktorów i aktorek. Anastazja, dwuczęściowy komiks Magdaleny Lankosz i Joanny Karpowicz, pokazuje, że te wszystkie szklane pozytywy spowija mrok nadużyć i wykorzystywań, że sukces okupiony jest krwią i łzami, że za ten piękny płaszczyk płaci się naładowaniem kokainą i intymnymi relacjami z obleśnymi mafiosami kina. I że kraina snów to tak naprawdę wytwórnia okupionych bólem koszmarów. Lankosz i Karpowicz mocno i dosadnie rozprawiły się z tematem wykorzystywania kobiet w przemyśle filmowym. Bez litości weszły za czerwoną kurtynę, opisując i obrazując panującą tam beznadzieję traktowanych jak bezmyślne lalki aktorek oraz luksusową hegemonię wszechwładnych producentów. Pokazały knebel na ustach łasych na karierę mediów i zaakcentowały beznadzieję położenia aktorki pragnącej wyrwać się z tego koszmaru na własnych warunkach. Wszystko to przy użyciu niesamowitych, osadzonych w realiach Los Angeles przełomu lat 20. i 30. XX wieku obrazów Joanny Karpowicz. Siła tego komiksu leży w opowiadaniu obrazem. Tę umiejętność artystka ma opanowaną znakomicie – cudownie komponuje plansze, a nieme sekwencje akcentuje niesamowitymi i wielce znaczącymi kadrami. Część z nich każdy, kto choćby obejrzy oba albumy, na pewno zapragnie mieć na własnej ścianie. Karpowicz maluje niezwykle przestrzennie i barwami wytwarza cudowną grozę, momentami rodem z filmów Davida Lyncha. Mulholland Drive jest tu zresztą jednym ze słabszych tropów – scenarzystka i rysowniczka garściami czerpały ze starego amerykańskiego kina, nawiązując do kultowych miejsc, produkcji, zdarzeń i postaci. W tym kontekście fani dyscypliny filmowej mogą mieć dużo zabawy w tym mało zabawnym komiksie. Natomiast dla tych, którzy wolą mieć wszystko podane na tacy, autorki uruchomiły profil facebookowy, gdzie w barwny sposób pokazują i omawiają swoje inspiracje. Anastazja wstrząsa. Jest komiksem ważnym, makabrycznym, mocnym, znakomicie zrealizowanym i wciąż aktualnym. Reżyserka Joanna Kos-Krauze, określająca się mianem psychofanki Anastazji, stwierdziła, że marzy, by przenieść tę historię na ekran. Rozumiem zacne intencje, ale uważam, że przekaz płynący z komiksu jest wystarczająco efektowny, obiektywny i niezależny. Ten komiks ma moc.

Tymczasem Anna Krztoń, po docenionym przez krytykę debiucie albumowym (Weź się w garść), wróciła do produkcji zinów. Najnowszą z krótkometrażowych form autorki jest Sezon festiwalowy, obrazujący wydarzenia z jej życia z okresu od marca do czerwca 2019 roku. Mamy więc do czynienia z bardzo świeżą pigułą towarzysko-zawodową Anny Krztoń, ukazującą nam bohaterkę w różnego rodzaju dowcipno-życiowych sytuacjach. Ten autobiografizm nie należy do nachalnych, a Krztoń, poza tym, że jest uznaną autorką, niepostrzeżenie wyrasta na świetną pierwszoplanową bohaterkę stripów komiksowych. W Sezonie festiwalowym niezwykle aktywny jest także drugi plan, który powinien być rozpoznawalny dla bywalców komiksowych festiwali: znalazło się na nim miejsce dla kilku komiksowych rysowników i wydawców. Jest to jednak niewielki ułamek tej produkcji i nie prowadzi do jej hermetyzacji. Skromny zeszyt to produkcja bardzo naturalna, szczera i dowcipna. Bardzo mi się podoba ta zinowa droga obrana przez autorkę i mam nadzieję, że będzie nią podążała.

Fot. GM

Exit mobile version