Pomniki w Kaliłowie i Woskrzenicach upamiętniające zamordowanych żołnierzy Armii Czerwonej zostaną odrestaurowane. Na ten cel gmina Biała Podlaska pozyskała środki zewnętrzne. Pomniki znajdują się na cmentarzach wojennych, w miejscu gdzie znajdował się obóz jeniecki.
Renowacją pomników oprócz gminy zajmie się też Związek Młodzieży Wiejskiej wraz z mieszkańcami Białorusi. – Związek opiekuje się już od 2012 roku cmentarzami wojennymi w okolicach Woskrzenic i Kaliłowa – mówi prezes Związku Młodzieży Wiejskiej w Białej Podlaskiej, Grzegorz Siemakowicz. – Na cmentarzach tych pochowanych jest około 120 tysięcy ludzi. To są w głównej mierze żołnierze Armii Czerwonej wielu narodowości, którzy trafili tutaj w 1941 roku po ataku Niemiec na Związek Radziecki. Pochowane tam jednak zostały również osoby cywilne, mieszkańcy Brześcia. Jest wśród nich dużo Polaków. Do tej pory uporządkowaliśmy cmentarze w Kaliłowie, Woskrzenicach i w Husince. Natomiast pomniki, które tam się znajdują potrzebują renowacji. Pomnik w Kaliłowie grozi zawaleniem.
– Na renowację pomników w Kaliłowie i Woskrzenicach, upamiętniających zamordowanych przez Niemców żołnierzy Armii Czerwonej, gmina Biała Podlaska pozyskała 20 tys. złotych od wojewody lubelskiego oraz z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ponadto w niedalekiej przyszłości zamierzamy ogrodzić te cmentarze – informuje Konrad Gąsiorowski, dyrektor Biura ds. Pozyskiwania Funduszy Urzędu Gminy Biała Podlaska.
– Mam 94 lata. Mieszkam w Kaliłowie, gdzie był obóz, w którym Niemcy przetrzymywali jeńców radzieckich. Głód był tam straszny. Cała trawa i korzonki zostały wyjedzone. Jeńcy rzucali się na druty. Byli przetrzymywani pod gołym niebem i sami budowali ziemianki. Uciekali stamtąd. Ludzie ich ukrywali – wspomina jeden z mieszkańców.
– Na terenie wsi Kaliłów i Woskrzenice Duże znajdował się obóz Frontstalag 307 C. Był to obóz przejściowy dla żołnierzy Armii Czerwonej. Zresztą obóz to za dużo powiedziane, bo jeńcy znajdowali się pod gołym niebem. Pierwszy posiłek otrzymali dopiero po 7 dniach. Nie byli przygotowani na warunki zimowe. Dlatego też, o ile na początku istnienia obozu śmiertelność nie była duża, o tyle już po dwóch miesiącach wynosiła 200-1000 osób dziennie – opowiada Grzegorz Siemakowicz.
– Mogił jako takich na tych cmentarzach nie ma. Jedynym dowodem na to, że są tam pochowani jeńcy, jest ten pomnik. Nie mamy jakiś imiennych tablic – dodaje Konrad Gąsiorowski. – W zamian za to, że strona polska dba o groby i miejsca pamięci Armii Czerwonej, strona białoruska dba o polskie groby na terenie Białorusi.
– Każdy zasługuje na pamięć. Często czerwonoarmiści to byli zwykli ludzie, tacy jak my. Wysłali ich na wojnę, więc szli – stwierdza Mateusz Siwiec, radny Rady Gminy Biała Podlaska. – W tych mogiłach nie leżą tylko żołnierze Armii Czerwonej. Często byli tam też chowani okoliczni mieszkańcy zabici przez Niemców.
Upamiętnienie żołnierzy Armii Czerwonej może budzić kontrowersje. Ale uważamy, że w tej półmilionowej masie ludzi, która przeszła przez te obozy, nie wszyscy byli źli. Wielu nie miało wyboru, wśród nich było też wielu Polaków. Po zajęciu przez Armię Czerwoną wschodnich województw Rzeczpospolitej, tamtejsi mieszkańcy stali się automatycznie obywatelami radzieckimi i zostali wcieleni do wojska sowieckiego – wyjaśnia Grzegorz Siemakowicz.
Renowację pomników oraz uprzątanie cmentarzy w Kaliłowie i Woskrzenicach zaplanowano w listopadzie.
MaT / opr. ToMa
Fot. nadesłane