100-lecie polskiego komiksu specjalnymi numerami uczcili redaktorzy dwóch polskich magazynów: AKTu i Zeszytów komiksowych. I w obu przypadkach, co zostaje uczciwie zaznaczone – nie ma tu próby obiektywnego podejścia do tematu czy też jego wyczerpania. Bardzo dobrze zaczynają Zeszyty komiksowe – od tekstu Adama Ruska starającego się odpowiedzieć na pytanie co i dlaczego właściwie obecnie świętujemy. Dociekając kto jest tatusiem polskiego komiksu, Rusek przywołuje definicje komiksu i sięga do głębszej przeszłości, zadając pytanie czy aby ten polski komiks nie jest znacznie starszy. Już we wstępie redaktor naczelny Zeszytów zaznacza, że rocznica być może jest umowna, ale właśnie tego typu rocznice pozwalają zainteresować dziennikarzy głównonurtowych tematem komiksu. Czy tak jest w rzeczywistości? Niekoniecznie, bo 100-lecie niespecjalnie celebrują sami komiksiarze. A jeśli już celebrują, to w sposób nieco kuriozalny, o czym świadczy chociażby zeszytowe kalendarium, przygotowane przez różne postaci z komiksowego świata. Nawet biorąc pod uwagę tak mocno podkreślany przez redakcję subiektywizm najważniejszych wydarzeń w historii polskiego komiksu, odnoszę wrażenie, że niektóre z tych wydarzeń pisane były przez politykę lub ego. Inaczej jest z subiektywną listą 100 najlepszych komiksów na stulecie polskiego komiksu przygotowaną przez AKT. Rzecz jasna, można się kłócić o brak czy obecność pewnych albumów w tym zestawieniu, ale i tak redaktorzy wykazali się zdrowym rozsądkiem. Kompilacja elegancko uwzględnia poszczególne okresy w dziejach komiksu polskiego, typując z każdego z nich po kilka albumów i tworząc niezły i dość wyczerpujący komiksowy kalejdoskop zdarzeń. Są rzeczy z początków komiksu, z okresu PRL-u, okresu przejściowego lat 90. i ze współczesności. To dobrze wykonana praca, która może sprowokować dyskusję, ale bez pyskówki. Z kolei mocną stroną Zeszytów komiksowych są teksty Wojciecha Birka o zmarłym w tym roku Macieju Parowskim oraz – przede wszystkim – wspomnienie Marii Lengren o jej dziadku, Zbigniewie Lengrenie, który urodził się w tym samym roku, co polski komiks i gdyby żył, też świętowałby dzisiaj 100-lecie.
Poza wymienionymi tekstami, Zeszyty komiksowe skupiły się na komiksowych starociach w ujęciu Adama Ruska oraz na bieżących wydarzeniach rozgrywających się w polskim świecie komiksu. Z kolei zawartość AKTu przepadła gdzieś pod najciekawszym punktem programu, czyli wspomnianą listą 100 najlepszych. Część publicystyczna to właściwie tylko jeden tekst, dotyczący dawnych serii TM-Semic, w którym na tapetę został wzięty rysunkowy serial o przygodach młodego Indiany Jonesa. Całą resztę magazynu stanowią komiksy. Nie sposób zapomnieć o okładkach – ekspresyjna grafika Michała Śledzińskiego stworzona dla AKTu przedstawia najważniejszych bohaterów polskiego komiksu, a rysunek na reprezentatywnej stronie Zeszytów to statystyczny polski czytelnik polskich komiksów w wykonaniu Henryka.
22 AKT i 28 Zeszyty komiksowe mają swoje pozytywy, ale też nie wyczerpują tematu, nie dopełniają się i pozostawiają niedosyt. A niedosyt najlepiej jest zaspokoić dobrym komiksem. Takim jest album Johaness Schachmann. Życie i czasy (wyd. Wydawnictwo 23) pióra Mateusza Piątkowskiego i piórka Jacka Kuziemskiego. O perypetiach maga żyjącego w magicznych czasach wspominałem już przy okazji omawiania magazynu Warchlaki, w którym zdarzyło mi się przeczytać i docenić historyjkę zatytułowaną Traumy późnego merkantylizmu. Życie i czasy to pełny metraż. 100 stron średniowiecznego szaleństwa, w którym Lenin bałamuci krasnoludki, czarnoksiężnik ma ręce pełne roboty, a Czyngis-Chan nie jest dobrym doradcą. Siłą tego komiksu są przede wszystkim fajnie nakreślone postaci, od początku opowieści odgrywające w niej konkretne role. Drugą siłą są świetne czarno-białe rysunki Jacka Kuziemskiego, a trzecią – eleganckie i autentycznie zabawne dialogi Mateusza Piątkowskiego. Obaj autorzy troszkę wyłożyli się w niemym odcinku, ale nieme komiksy to w końcu wyższa szkoła jazdy. Na plus – efektowna witrażowa okładka. Johannes Schachmann. Życie i czasy to chwilami naprawdę inteligentna rozrywka i komiks, który redaktorzy AKTu zapewne mogliby włączyć do drugiej setki najciekawszych opowieści obrazkowych powstałych w naszym kraju.
Fot. SzyMon