Stan siedmiorga tygrysów przewiezionych dwa dni temu do poznańskiego ZOO z przejścia granicznego w Koroszczynie zdecydowanie się poprawił. Wszystkie dzikie koty otrzymały imiona. Do pełni sił będą dochodzić przez kilkanaście dni – przewiduje Jarosław Przybylski, weterynarz z poznańskiego zoo.
CZYTAJ: Organizator transportu tygrysów trafił do aresztu
Sprawa dotyczy transportu 10 tygrysów z Włoch do Dagestanu. Ciężarówka ze zwierzętami utknęła na granicy polsko-białoruskiej. Jeden z tygrysów padł, dziewięć było w bardzo złym stanie. Zwierzęta przewieziono do ogrodów zoologicznych – siedem odo Poznania, dwa do Człuchowa.
Doktor Przybylski relacjonuje, że kondycja zwierząt się poprawiła: – Nawet Samson, jeden z bardziej zestresowanych, zachowuje się jak domowy kotek. Leży brzuszkiem do góry i łapkami do góry. To piękny obraz – powiedział weterynarz. Samson to ten tygrys, który w czasie wyładunku był tak agresywny, że dyrekcja ogrodu była zmuszona poprosić policję o asystę antyterrorystów z długą bronią.
Softi, Gogh, Kan, Merida Waleczna, Aqua, Toth i Samson – to imiona, jakie tygrysom nadali pracownicy poznańskiego zoo.
CZYTAJ: Poznańskie zoo ratuje tygrysy
CZYTAJ: Jak transportować zwierzęta?
IAR/ RL (opr. DySzcz)