Zamiast medali czekał ich sowiecki łagier

borowiczanie

Mija 75. rocznica deportacji żołnierzy Polskiego Podziemia Niepodległościowego do łagrów NKWD w Związku Sowieckim. Borowiczanie walczyli z okupantem niemieckim, ale po roku 1944 nie zaznali wolności. Trafiali do więzień UB bądź na zsyłkę. Blisko 900 osób z Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich i Narodowych Sił Zbrojnych wywieziono do obozów w rejonie Borowicz, niedaleko Nowogrodu Wielkiego, na północy dzisiejszej Rosji.

ZOBACZ ZDJĘCIA: „Dąb Pamięci” Borowiczan przy XXVII LO w Lublinie, Lublin, 18.11.2019, fot. Piotr Michalski

– Myślę, że jest to niezwykle ważne, żeby pamiętać zwłaszcza o tej historii – mówi dyrektor Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie, Marcin Krzysztofik. – W normalnym kraju ci ludzie za to, co robili w czasie II wojny światowej, czyli za swoją bohaterską postawę, niezłomność, udział w akcjach Polskiego Państwa Podziemnego, powinni zostać nagrodzeni, awansowani, honorowani. Natomiast spotkała ich kara. Byli zatrzymywani, a następnie wywożeni, internowani w Związku Sowieckim, pomimo tego że nie postawiono im nigdy żadnych zarzutów karnych. Część z nich wróciła, część z nich zmarła wskutek ciężkich warunków, jakie panowały w obozach NKWD.

– Warunki w obozie w Borowiczach były tragiczne. Spowodowało to bardzo wysoką śmiertelność wśród polskich internowanych. Baraki, w których się znaleźli, były nieogrzewane, oprócz pryczy nie posiadały żadnego wewnętrznego wyposażenia. Normy żywieniowe były bardzo niskie. Polacy, którzy musieli pracować w bardzo ciężkich warunkach w kopalniach węgla, otrzymywali dziennie tylko 600 gramów chleba plus bardzo złej jakości zupy. To nawet nie były zupy, a woda z liśćmi kapusty bądź z obierkami ziemniaków lub z ościami ryb – opowiada dr Dariusz Rogut, dyrektor Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Łodzi.

– Łącznie z Lublina 18 listopada 1944 roku wywieziono prawie 900 osób. Ale w tym czasie z ziem polskich wyruszyły cztery takie transporty. Oprócz lubelskiego, dwa z Sokołowa Podlaskiego i jeden z Przemyśla. Łącznie wywieziono około 5 tysięcy żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego, tylko za to, że w ocenie ówczesnej komunistycznej władzy, która instalowała się tu na bagnetach sowieckich, stanowili dla niej zagrożenie – dodaje Marcin Krzysztofik.

– Komuniści musieli coś z tymi żołnierzami zrobić. Nie mogli ich wszystkich zlikwidować. Zatem ci żołnierze byli aresztowani i wywożeni do miejsc, jakie mogły być dobrym odizolowaniem od Polski, która wówczas była systematycznie przejmowana przez wojska sowieckie. A w Lublinie była zainstalowana nowa kolaboracyjna władza: PKWN – mówi Dariusz Rogut.

CZYTAJ: Lublin uczcił pamięć Borowiczan

Uczniowie Szkoły Podstawowej nr 1 im. ks. Stanisława Konarskiego w Lublinie mają żywe lekcje historii z Borowiczanami. Na młodych lublinianach zajęcia te wywierają ogromne wrażenie. – Odczuwam to, jakbym sam tam był. Czuję, jak mogło to wyglądać, jakbym tego doświadczył na własnej skórze. Boli to trochę, ale to jest bardzo ważne – stwierdza Jan Mielniczuk, jeden z uczniów tej szkoły.

– Pamięć o przeszłości to konieczny warunek, żeby zachować tożsamość narodową. Dzięki temu, jeśli odejdą świadkowie historii, zostaną inni, którzy te pamięć przekazują dalej. To obowiązek każdego pokolenia – wyjaśnia Marta Goździowska, nauczyciel historii w Szkole Podstawowej nr 1 im. ks. Stanisława Konarskiego w Lublinie.

ZOBACZ ZDJĘCIA: 75. rocznica deportacji żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego do łagru NKWD, Skwer Borowiczan w Lublinie, 17.11.2019, fot. Piotr Michalski

Dzisiejsze (18.11) uroczystości rozpoczęły się od posadzenia Dębu Pamięci na terenie XXVII LO im. Zesłańców Sybiru w Lublinie. Następnie przedstawiciele Instytutu Pamięci Narodowej oraz szkół spotkali się na sesji historycznej poświęconej Żołnierzom Polskiego Państwa Podziemnego w sowieckich łagrach.

Spotkanie przygotował lubelski oddział IPN.

EwKa / opr. ToMa

Fot. Piotr Michalski

Exit mobile version