„Syndrom Zezejla” to termin stworzony przez redaktora Jakuba Jankowskiego. Oznacza rozbijanie rytmu opowieści nagłą zmianą stylistyczną. Został wprowadzony jako reakcja na częste i krótkie występy gościnne chorwackiego rysownika Danijela Zezejla w wielu seriach komiksowych o jednolitej szacie graficznej. Zezejl kreskę ma znakomitą, ale też charakterystyczną i rzeczywiście jego krótkie wejścia w takich seriach jak DMZ czy Skalp mogły odbiegać od głównego klimatu opowieści, pozostając zarazem graficznymi rodzynkami. Dlatego też kompletnie autorski pierwszy akt Czasu nienawiści (wyd. Non Stop Comics) to komiks, który nie tylko pozwala na swobodne wejście w twórczość rysownika, ale też pokazuje pełnię jego niesamowitych możliwości. Zezejl dostał do narysowania dystopijną historię osadzoną w niedalekiej przyszłości. To rok 2022, czyli – według autorów – moment po erupcji twardych poglądów politycznych, które już od kilku dobrych lat dzielą ludzi. Podzieliły również parę kobiet, które niegdyś stanowiły poglądową jedność, a obecnie stoją po przeciwnych stronach barykady – jedna współpracuje z państwem policyjnym, zaś druga uczestniczy w partyzanckiej walce z białą supremacją. Autorzy rewelacyjnie prowadzą tę opowieść z perspektywy obu pań, jak również pewnego łowcy wrogów ojczyzny. To jednak nie tylko komiks politycznie zaangażowany. Czas nienawiści w znakomity sposób, serią poutykanych w albumie jednoplanszówek, mówi o miłości i jej codziennych wyróżnikach. Opowiada też o komforcie wspólnej pracy, o sensie dobierania się w pary, poświęceniu i ucieczce. Scenariusz Alesa Kota jest wyjątkowo naładowany emocjami, a rysunki Zezelja, w niesamowity sposób pokolorowane przez Jordie Bellaire, tylko te emocje uwypuklają. Nie tylko kompozycja, kadrowanie i kolory są tu interesujące. Autorzy wiedzą kiedy podnieść temperaturę niemymi sekwencjami, a kiedy w jednolitych dziewięciokadrowcach zawrzeć kontrastową do wszechobecnej wojny opowieść. Pierwsza część dystopijnej tragedii to komiksowa górna półka.
Robert Crumb to ikona kontrkultury i największy przedstawiciel komiksu undergroundowego. Obok swoich podziemnych dzieł ma jednak na koncie takie produkcje jak adaptacja na komiks Księgi Genesis czy parakomiks o życiu i twórczości Franza Kafki, który niedawno doczekał się polskiej wersji językowej. Nie jest to typowy komiks biograficzny. Mocny ładunek tekstowy składający się na album Kafka (wyd. słowo/ obraz terytoria) sprawia, że jest to raczej dokument o pisarzu. Narrator (David Zane Mairowitz) snuje tu swoją opowieść, a w odpowiednich momentach wizualizacje dostarcza rysownik. Są to zarówno portrety, rysunki, jak i krótkie komiksy – wśród tych ostatnich dostajemy na przykład dość pełne adaptacje dzieł Kafki, na czele z Przemianą. Dla wielbicieli Kafki jest to rzecz niezbędna, w bardzo przystępny sposób kreśląca tło jego dorastania, uwypuklająca jego fobie, diagnozująca jego stosunek do samego siebie, ale też wnikająca w takie kwestie, jak sensowność używania funkcjonującego w obiegu przymiotnika pochodzącego od jego nazwiska. Znakomicie ogląda się tą publikację. Czarno-białe rysunki Crumba są bezbłędne, trafne i w pełni pokazują jego potencjał jak artysty. Tak rzadko mamy okazję, by je podziwiać, że każda publikacja dzieł Crumba staje się wydarzeniem. Nie inaczej jest w przypadku Kafki. Warto nadmienić, że udział w tej produkcji miał również polski artysta komiksowy, twórca Rewolucji i Morfołaków, Mateusz Skutnik, odpowiedzialny za „adaptację ilustracji”.
A na deser rysunkowa biografia słynnego ornitologicznego pioniera. Audubon. Na skrzydłach świata (wyd. Wydawnictwo Marginesy) Fabiena Grolleau i Jérémie Royera to wizualnie urzekająca historia Johna Jamesa Audubona, człowieka, który na początku XIX wieku podjął się ornitologicznej eskapady po Stanach Zjednoczonych i kierowany pulsującą w nim pasją zaczął realizować misję namalowania wszystkich ptaków Ameryki. W efekcie powstał album zawierający 435 akwareli z ptakami Ameryki Północnej. Jednak to, co da się ująć w dwóch zdaniach, okupione zostało wieloma wyrzeczeniami i poświęceniami, o których autorzy komiksu rozprawiają na niemal 200 stronach. Trzeba zaznaczyć, że najbardziej interesująca w tym albumie jest szata graficzna. Prawdę mówiąc, podczas lektury kilkukrotnie podważałem koncepcję autorów, którzy zdecydowali się na linie dialogowe w historii będącej przecież idealnym materiałem na komiks niemy. Fanatyczne ornitologiczne wypady głównego bohatera zilustrowane są w sposób bardzo subtelny. Te piękne barwy i delikatna kreska to pean na cześć natury. Peanem tym nie jest zaś na pewno fakt, że utytułowany ornitolog, aby idealnie narysować ptactwo Ameryki, najpierw musiał je beztrosko pozabijać. Na skrzydłach świata jest albumem o człowieku, dla którego pasja była najważniejsza. To album dobry, ale wydaje mi się, że nieco wyidealizowany i traktujący biogram autora w dość dużym uproszczeniu. Niemniej jednak warto pochylić się nad jego warstwą wizualną.
Fot. SzyMon