Wczoraj (11.12) zostało zapowiedziane otwarcie linii kolejowej Lublin-Warszawa. Na tę linię długo musieliśmy czekać.
CZYTAJ: Koleją do Warszawy szybciej i bezpieczniej
– W ostatnich miesiącach wykonana została olbrzymia praca – mówi członek zarządu PKP PLK i dyrektor ds. realizacji inwestycji Arnold Bresch (na zdj. z prawej), który był gościem porannej rozmowy w Polskim radiu Lublin: – Po rozwiązaniu umowy z poprzednim wykonawcą bardzo szybko wprowadziliśmy nowego, a to też nie było takie proste. Musieliśmy zinwentaryzować stan budowy po poprzednim wykonawcy, udzielić zamówienia zgodnie z prawem zamówień publicznych, zrobić to szybko, i jeszcze zapewnić kwalifikowanie wydatków, bo jest to projekt finansowany przez Unię Europejską. Także nie mogliśmy szukać uproszczonych metod wprowadzenia wykonawcy, tylko musieliśmy to zrobić w sposób jak najbardziej transparentny.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Przejazd drezyną na trasie Motycz – Lublin, 11.12.2019, fot. Piotr Michalski
– Co najmniej od kwietnia 2019 roku mamy już z górki – zaznacza Arnold Bresch: – Udało nam się wprowadzić dwóch bardzo dobrych wykonawców. Oczywiście mamy pełną świadomość, że to jest wszystko w opóźnieniu do tego co zapowiadaliśmy, kiedy podpisywaliśmy pierwotną umowę z firmą Astaldi. Jednak to, co wydarzyło się od kwietnia, to swoisty rekord. Takiego tempa prac, takiej intensywności i zaangażowania wykonawców oczekiwalibyśmy na każdej innej budowie. Wtedy pewnie bylibyśmy w stanie zrealizować Krajowe Program Kolejowy szybciej. To, co wykonały dwie firmy na odcinku między Lublinem a Nałęczowem to naprawdę duża sprawa.
Od niedzieli (15.12) pojedziemy do Warszawy „normalną” trasą, ale jednym torem.
– Tor będzie łączył stacje, także będzie możliwość wymieniania pociągów, szybsze pociągi będą mogły wyprzedzać te wolniejsze, towarowe – mówi Arnold Bresch: – Prace realizowane są też na sąsiednim torze. Na dużej części odcinka mamy już wykonane tory. Za chwilę zostanie wywieszona sieć trakcyjna. Na każdej z tych stacji mamy też zainstalowany nowy komputerowy system sterowania ruchem kolejowym, do którego będziemy tylko podłączać kolejne elementy. Wykonawcy mają zakończyć swoje prace do jesieni przyszłego roku. Jeżeli uda nam się utrzymać tempo robót, to być może ten termin będzie skrócony i drugi tor moglibyśmy wprowadzić do rozkładu jazdy od czerwca przyszłego roku.
– Przywracamy relację między Lublinem a Warszawą i będziemy mogli jechać tą trasą poniżej 2 godzin 20 minut. Docelowo, kiedy ukończymy wszystkie prace, podniesiemy prędkość i będzie to ok. 1,5 godziny – mówi Arnold Bresch.
To, co będzie dobre dla mieszkańców Lublina, paradoksalnie nie do końca może być dobre dla tych mieszkańców, którzy korzystali z objazdów – mieszkańców Parczewa czy Łukowa, którzy zyskali dobre połączenie.
– To jeden z efektów prac na linii nr 7 – zaznacza Arnold Bresch: – W ramach przygotowania do zamknięcia linii przygotowaliśmy linię objazdową. W tej chwili nie zamykamy już linii, bo ta technologia wcale nie skróciła czasu realizacji, a jak widać po tym, jak przygotował sobie plac budowy poprzedni wykonawca – rozebranie obu torów, brak zapewnienia komunikacji torowej – spowodowało to, że prace były utrudnione. Jest to system, od którego odchodzimy. Efektem pozytywnym dla mieszkańców Lubelszczyzny jest przygotowanie linii nr 30 jako objazdu. Jesteśmy gotowi, żeby te połączenia utrzymać. Polskie Linie Kolejowe przygotują rozkład jazdy jeżeli przewoźnik będzie zainteresowany, żeby tę komunikację utrzymać. Po wykonaniu remontu na linii nr 7 wrócimy jeszcze do prac na „trzydziestce”. Tam też będą pewne utrudnienia, które pokonamy w ramach realizacji projektu RPO województwa lubelskiego.
– Jeżeli szukać jakiegokolwiek pozytywu z tego, że wyrzuciliśmy firmę Astaldi z budowy, to jest to fakt, że zamieszanie spowodowało moment refleksji i dzięki Ministerstwu Infrastruktury udało nam się rozszerzyć zakres zadania o połączenie dwóch projektów: linii nr 7 i linii nr 68 – mówi Arnold Bresch: – Tam też jesteśmy już na końcu dużego zadania związanego z wymianą torów i elektryfikacją linii do Stalowej Woli. Dzięki temu, że rozszerzyliśmy zakres zadania, które realizujemy w Lublinie, w 2021 roku wybudujemy zupełnie nowy odcinek toru, który pozwoli na wyprowadzenie większości pociągów towarowych, które będą mogły tranzytem ominąć Lublin i jechać w kierunku południowym.
Prace to nie tylko przygotowanie linii, ale też całej infrastruktury.
– Każdy widzi modernizację linii kolejowej pod innym kątem – zaznacza Arnold Bresch: – Jeżeli wcielimy się w rolę podróżnego, to on zazwyczaj zauważa poprawę w miejscu, gdzie wchodzi do pociągu. Poprawiamy perony, one są dostosowane do obsługi osób niepełnosprawnych, nasze projekty wpisane są w program „Dostępność plus”. Efekty widać, bo te perony są na odpowiedniej wysokości, są wyposażone w pochylnie, a tam, gdzie są przejścia podziemne, mamy windy. Wszystko jest estetyczne i tworzy naprawdę ładny efekt wizualny. Jeżeli nawet ktoś nie korzysta z kolei, to zachęcam, żeby podszedł do torów i zobaczył w jaki sposób zapewniamy odpowiedni standard przystanków. Oprócz tego wykonujemy wielki zakres prac związany z budową nowych konstrukcji, wywieszenia nowej sieci trakcyjnej. Nasze modernizacje polegają najczęściej też na wymianie starych urządzeń na nowe, komputerowe, które są technologią innowacyjną.
Kiedy podróżni jadący z Lublina w kierunku Warszawy będą mogli przemieścić się do stolicy w standardzie europejskim, światowym?
– Już mogą tak się poruszać, bo nasi przewoźnicy mają dobry tabor – podkreśla Arnold Bresch : – Z kolei jeśli chodzi o zakres działania naszej spółki, czyli Polskich Linii Kolejowych, i zapewnienie odpowiedniej infrastruktury, chcemy mieć na koniec przyszłego roku zakończoną modernizację. Będziemy jeszcze na etapie uzyskiwania certyfikacji, która pozwoli nam na podniesienie prędkości. Początek 2021 roku to będzie ten moment, kiedy będą wszystkie dokumenty i podniesienie do docelowej prędkości 160 km/h. Europejskość będzie też od nowego rozkładu jazdy, bo lepszego standardu inni zarządcy infrastruktury nie zaproponują.
WB (opr. DySzcz)
Fot. archiwum