Wydarzenia z 14 grudnia 1981 roku przypomniano podczas rekonstrukcji historycznej przed siedzibą Grupy Azoty Puławy. To tam, tuż po wprowadzeniu stanu wojennego doszło do starcia strajkujących pracowników z oddziałami ZOMO.
Dziś przed puławskimi Azotami były milicyjne samochody z epoki, syreny i koksowniki. Przypomniano również fragmenty przemówienia generała Jaruzelskiego, dotyczącego wprowadzenia stanu wojennego.
– Powiem szczerze, że chodzą mi ciarki po plecach. Rozmawiam z ludźmi, którzy ten okres przeżyli i sam widok brygad ZOMO, milicyjnych nysek, „polewaczki” robi swoje. Rekonstruujemy dokładnie, co działo się tu 14 grudnia 1981 roku, dzień po ogłoszeniu stanu wojennego. Pracownicy zakładu już strajkowali, natomiast oddelegowana ekipa komitetu strajkowego na czele z Zygmuntem Woźnym przyniosła krzyż, który symbolicznie zawiesiła na bramie nr 1. Pojawiły się już oddziały ZOMO, które próbowały tłumic protest i wyłapywać poszczególne osoby z tłumu – wyjaśnia Michał Świderski, wiceprzewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” w Grupie Azoty Puławy S.A.
– Było groźnie. Azoty były obstawione czołgami, żołnierzami, ZOMO-wcami. Ludzi zastraszyli tak niesamowicie, że każdy się bał. Na Amoniaku II w czasie pacyfikacji strajku rozwalili drzwi i wtargnęło tam ZOMO – opowiada Jan Okoń, uczestnik puławskiego strajku w grudniu 1981 roku.
– Przeżywałem to jako dziecko. Te dziecięce wspomnienia teraz, po latach odżywają. Jest to dla mnie smutna rocznica. Jako dziecko się po prostu bałem. Padał śnieg, na Azoty jechały czołgi. Baliśmy się. Przyszedł kolega i mówi: „czołgi jadą”. Moja matka na to powiedział „siedź w domu” – wspomina Wojciech Kostecki ze Stowarzyszenia Grupa Historyczna 15. Pułku Piechoty „Wilków” w Puławach.
Strajk w puławskich Zakładach Azotowych był najdłużej trwającym protestem okupacyjnym w grudniu 1981 roku. Został on zakończony w sposób pokojowy. To znaczy pracownicy opuścili Zakłady Azotowe w sposób godny, w zwartej kolumnie, z krzyżem na przedzie. I to był w zasadzie wyjątek, jeżeli chodzi o Lubelszczyznę. Bo strajki w Lublinie, Kraśniku czy Świdniku były pacyfikowane dość brutalnie – mówi Robert Och, puławski historyk i regionalista.
– Odtwarzanie historii na żywo jest szczególnie istotne zarówno dla tych, którzy to oglądają, ale także przede wszystkim dla tych, którzy odtwarzają. Próbujemy się wcielać w ludzi w tamtej epoki i przeżywać od środka. Jest to ważne szczególnie dla młodzieży, która nie widziała tamtych wydarzeń, a teraz może je przeżyć – mówi jeden z rekonstruktorów Maciej Dacko.
– Zazwyczaj lekcje historii kojarzą nam się z nudnym wykładem nauczyciela na lekcji, a tutaj młodzież i wszyscy zebrani mogą zobaczyć w „realu”, jak to było; jakie były ubrania w tamtej epoce, jakie były emocje, jak zachowywały się służby bezpieczeństwa – stwierdza Mariusz Marek, nauczyciel historii w Zespole Szkół nr 3 im. Marii Dąbrowskiej w Puławach.
– Nie jest łatwo być tym złym. Najchętniej stanęlibyśmy po drugiej stronie, razem z „Solidarnością”. Ale ktoś musi wcielać się w tego złego, ktoś musi próbować wczuć się w to, co taki ZOMO-wiec mógł myśleć, jakie były jego motywacje, żeby móc naśladować jego zachowanie – mówi Piotr Górski, który podczas rekonstrukcji wciela się w „towarzysza porucznika” ZOMO.
Strajk w puławskich zakładach trwał najdłużej w Polsce – zakończył się 19 grudnia 1981 roku.
ŁuG / opr. ToMa
ZOBACZ ZDJĘCIA: Historyczna rekonstrukcja w rocznicę stanu wojennego, Puławy, 13.12.2019, fot. Łukasz Grabczuk