Wędrujące grupy kolędnicze wystąpiły w Trybunale Koronnym w Lublinie. To już piąty raz kiedy mieszkańcy Lublina mogli wspólnie kolędować z szopką, gwiazdą, turoniem, konikiem, wężem, z maszkarami zwierząt i ptaków.
Głównym celem spotkania było przypominanie polskich obrzędów i zwyczajów bożonarodzeniowych. – Wszystkie programy są oparte na informacjach twórców ludowych – mówi w rozmowie z Radiem Lublin Ryszarda Todys-Płonka, prezes Lubelskiego Stowarzyszenia „Zawsze Aktywni”.
– Kolędnicy ubrani są w serdaki skórzane, futrzane. Mają kapelusze na głowach oraz czapki, jakie nosili kiedyś pasterze – zaznacza Wiesława Tchórz, która przyjechała na wydarzenie ze swoim zespołem kolędniczym „Gwiazdory”. – Przypominamy tych kolędników, którzy kiedyś chodzili po wsi. To zanika. Nawet w szkole, kiedy pokazujemy to wszystko uczniom, to patrzą i dziwią się, że kiedyś było coś takiego – dodaje.
– Mamy gwiazdora, kozę, bociana i pastuszków – podkreśla Ewa Michalska. – One były najbliżej wsi i ludzie się z nimi spotykali w wierzeniach, ale i na co dzień – dodaje.
– Na Lubelszczyźnie robili węża, chodzili i straszyli – opowiada Todys-Płonka. – To było takie zabawowe, radosne. W końcu Boże Narodzeni jest miłym czasem. Straszono tym wężem, a jednocześnie proszono gospodarzy o pierogi, parę groszy. Małym dzieciom dawano szczodraczki – dodaje.
– Kto kolędników ugościł, temu rok nie będzie pościł – opowiada Tchórz. – To co gospodarze mogli, mieli w zapasie rozdawali. Wszystko na szczęście, na zdrowie, na ten nowy rok – dodaje.
W niektórych miejscowościach naszego regionu można jeszcze spotkać kolędników. Często zbierają oni też pieniądze na pomoc innymi.
LilKa / opr. PaW
Fot. archiwum