Do 50 procent wytwarzanych przez statystyczną rodzinę każdego dnia odpadów organicznych można przekompostować. Trawa i obierki nie tylko użyźniają ogród, ale na dodatek mogą obniżyć opłatę za wywóz śmieci. Jest to możliwe za sprawą nowelizacji śmieciowej. Coraz więcej gmin decyduje się na ten krok.
Co może trafić do kompostownika?
– Z dopadków kuchennych możemy wykorzystywać praktycznie wszystko – mówi Wojciech Durlak z Instytutu Produkcji Ogrodniczej Uniwersytetu Przyrodniczego: – Z tym, że jeżeli mówimy o takich odpadach, które powstają na przykład w wyniku wykorzystywania roślin liściowych, typu kapusta, sałata, takich gatunków, które zawierają w sobie dużo wody, to trzeba unikać zbytniego rozdrabniania, bo wtedy powstaje nam papka i prędzej pojawią się procesy gnilne niż rozkładu. Możemy natomiast dawać potłuczone skorupki jaj, fusy z kawy i herbaty, obierki ziemniaków, owoców, niewielkie ilości mięsa czy tłuszczy zwierzęcych. Na kompost nie powinno się wrzucać skórki po cytrusach – z tego względu, że w procesie transportu są one traktowane pestycydami, co mogłoby negatywnie wpłynąć na organizmy glebowe, które ten kompost przerabiają.
– Trzeba pamiętać o tym, że należy zapewnić dostęp powietrza do resztek, które będziemy kompostować – mówi Łukasz Traczyk z Opieki Zieleni: – Jest to proces, który odbywa się przy odpowiedniej wilgotności. Nie ma tutaj dużego nakładu pracy, ale dobrze jest przemieszać tę pryzmę, która zostanie przyrzucona, raz na dwa, trzy tygodnie. Jeżeli jest susza, powinno się też podlewać wodą, żeby zapewnić odpowiednią wilgotność. Są dżdżownice, które wpływają na przyspieszenie kompostowania. Pryzma powinna przeleżeć minimum rok.
– Najlepiej taki kompost robić tak, że układamy go warstwami – jedna warstwa luźniejsza, na to warstwa gleby, później znowu warstwa luźniejsza – zaznacza Wojciech Durlak : – Sam kompost w pewnym sensie wymaga wzbogacenia. Tutaj dobrym rozwiązaniem jest zastosowanie popiołu ze spalania drewna. Jeżeli natomiast mówimy o kwestii lokalizacyjnej, bo to też jest istotne, to taki kompostownik najlepiej umieścić w miejscu lekko zacienionym, nie na pełnym słońcu, ale też nie w cieniu, bo te procesy muszą tam w jakiś sposób przebiegać.
– Przez ogrodników kompost nazywany jest „czarnym złotem” – mówi Łukasz Traczyk: – Kto uprawia grządki i raz spróbuje kompostowania, na pewno zobaczy efekty i raczej będzie w tym trwał. Widać to na kondycji roślin. I w samej świadomość tego, że używamy środków do poprawienia jakości gleby i kondycji naszych roślin z naturalnego źródła.
– W ogrodzie mamy szerokie pole do popisu. Mogą to być młode chwasty i rośliny, które jeszcze nie zakwitły i nie wytworzyły nasion – to jest istotne, bo nie o to nam chodzi, by sobie zrobić rozsadnik – mówi Wojciech Durlak: – Może to być darń, zgrabione igliwie, choć trzeba pamiętać, że igliwie się wolno rozkłada i silnie zakwasza powstałą później glebę. Mogą to być też liście. Mamy takie przykłady, że są gatunki, których liście się dość długo kompostują – do takich należą buk, dąb, kasztanowiec czy orzech. Są też takie, które dość szybko ulegają temu rozkładowi – liście drzew i krzewów owocowych, liście lipy, grabu, jesionu, brzozy.
W Lublinie na Żmigrodzie działa pierwszy ogólnodostępny kompostownik. To eksperyment miejski w ramach tegorocznej Nocy Kultury, który tak spodobał się mieszkańcom, że został na stałe.
LilKa (opr. DySzcz)
Fot. pixabay.com