Mieszkańcy Wąwolnicy mogli dziś (27.01) poczuć się jak na safari. Po ulicy biegała zebra. Jak się okazało, zwierzę uciekło z pobliskiego mini zoo w Wojciechowie forsując kilka ogrodzeń i przemierzając około 10 kilometrów.
Właściciel obiektu Krzysztof Żerdzicki przekonuje, że był to pierwszy taki przypadek, a zwierzę musiało zostać spłoszone. – Zebra jest oswojona – mówi w rozmowie z Radiem Lublin. – Być może przyplątał się jakiś dziki pies, lis. Drugie ogrodzenie pokonała rozwalając całkiem płot. Musiała być bardzo silnie spłoszona – dodaje.
Przed godziną 7.00 policjanci otrzymali wiele telefonów o zwierzęciu spacerującym w okolicach strzelnicy w Wąwolnicy, a potem podążającym w stronę Nałęczowa. Zebrę zatrzymał jeden z mieszkańców. – Mąż pojechał do pracy i zostawił otwartą bramę – opowiada mieszkanka Wąwolnicy, Ewelina Sawczuk. – Weszła, bo po prostu była zmęczona. Jak ją zobaczyłam, to nie wiedziałam co się dzieje. Zastanawiałam się czy jeszcze śpię. Zamknęłam bramę i zadzwoniłam do męża. On wrócił, poinformował odpowiednie służby. Daliśmy jej jeść siano, marchewkę. Dostała też wodę. Wszystko po to, by się uspokoiła, ponieważ była bardzo zestresowana. Przyjechał właściciel i odebrał zebrę – dodaje.
– Tu chodziło głównie o bezpieczeństwo zwierzęcia oraz ludzi – twierdzi Żerdzicki. – Zebra sama z siebie nikomu nie zrobiłaby krzywdy, ale jakby wpadła pod samochód, to mogłoby dojść do tragedii – dodaje.
– Tego typu zdarzenia miały miejsce na terenie Lubelszczyzny, ale w ciągu ostatnich kilku lat nic podobnego nie działo się na terenie powiatu puławskiego – zaznacza podkomisarz Ewa Rejn-Kozak z Komendy Miejskiej Policji w Puławach. – Dlatego informacja, która wpłynęła dzisiaj do dyżurnego wydawała się być niewiarygodna. Nie wszyscy w nią uwierzyli – dodaje.
– Była sensacja niezła – podkreśla sekretarz gminy Wąwolnica Grzegorz Dunia. – Koleżanka, która jechała do pracy opowiadała, że widziała zdarzenie na własne oczy. Chronili ją samochodem, żeby inni kierowcy nie wyprzedzali. Niestety niektórzy zaczęli ścigać się ze zwierzęciem, co było niebezpieczne. Wszystko zakończyło się szczęśliwie – dodaje.
ŁuG / opr. PaW
Fot. KWP Lublin