Nowi mieszkańcy wsi kontra proza życia

krow

Samorząd rolniczy zaapelował do Ministra Funduszy i Polityki Regionalnej o ochronę prawa rolników do prowadzenia swojej działalności.

Bo znakiem czasów jest to, że miasta się wyludniają, a mieszkańcy przeprowadzają się na wieś. A tam spotykają się z wiejską prozą życia, czyli hałasem ciągników czy kombajnów lub zapachami z obór lub kurników. A to powoduje konflikty.

CZYTAJ: Gustaw Jędrejek o nasilających się konfliktach między nowymi mieszkańcami wsi, a rolnikami

– W skali ostatnich 10 lat przybyło nas ok. 1,5 tysiąca – mówi Adam Grzesiuk, wójt gminy Puchaczów: – Gmina liczy sobie w tej chwili 5,5 tysiąca mieszkańców. Z tego zrobiliśmy szlagier gminy, bo wskazaliśmy nowe tereny pod zasiedlanie, ale z drugiej strony jest mały problem. Chodzi mianowicie o kwestię dotyczącą prac polowych, które trzeba wykonać w sezonie, i w tym przypadku nie da się już powiedzieć, że pójdzie ktoś z konikiem i po cichutku to zrobi, tylko są coraz większe i głośniejsze maszyny. Mamy kilka takich gospodarstw, które specjalizują się w hodowli bydła mlecznego, a zatem pozostałości z tej hodowli – na przykład gnojowica – rozlewane są na obszarach rolnych. Fetor prześladuje nowych mieszkańców – i tu rodzą się konflikty.

– Wieś polska wygląda bardzo ładnie, są piękne krajobrazy – mówi Gustaw Jędrejek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej: – Kiedy trafimy na takie rejony jak Opole czy Niemce, pełne przepięknych, kwitnących sadów, chcemy się tam pobudować. A jak ktoś chce się pobudować, to myśli, że tak będzie przez cały rok. Problemem jest to, że aby takie sady utrzymać, rolnicy muszą wykonać na nich wiele zabiegów. Są to szczególnie opryski, wielokrotnie wykonywane nocą. Wtedy zaraz się komuś nie podoba, bo jest cisza nocna. Są zgłoszenia na policję, która interweniuje: że rolnik wykonuje żniwa, że się kurzy. Mamy takie przykłady, że rolnik pobudował kurniki przy drodze polowej, pod lasem. Nikt tam nie jeździł i się nie budował, ale z czasem gmina doprowadziła tam drogę, ludzie się pobudowali i dzisiaj tych kurników już nie ma. Na dodatek są zapachy z naszych budynków inwentarskich, z chlewni, obór – im dłużej nie będzie to uregulowane, tym będzie trudniej. Bo w tej chwili domy mieszkalne budują się praktycznie w każdym zakątku naszej gminy. Później nie będzie miejsca na budynki inwentarskie. A gdzie je budować, jak nie na wsi?

– Dzisiaj rolników na wsi jest 10 procent. Reszta to miasto. Jak ktoś wezwałby policję, mandatu bym nie przyjął. To jest moje miejsce pracy i nie zamierzam tego zmieniać – mówi jeden z rolników.

– Jeżeli ktoś się sprowadza i mu to przeszkadza, to niech wraca tam, gdzie był, do miasta. Skoro chce mieszkać na wsi, musi się pogodzić z tym wszystkim. To jest wieś – zaznacza jedna z mieszkanek.

Krajowa Rada Izb Rolniczych alarmuje, że nowi mieszkańcy wsi blokują inwestycje i produkcję rolną. W krajach „starej Unii” zasady pierwszeństwa i praw nabytych rolników są usankcjonowane zwyczajowo i prawnie. I tak powinno być w Polsce – podkreślają przedstawiciele organizacji rolniczych.

PaSe (opr. DySzcz)

Fot. pixabay.com

Exit mobile version