Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej warunkowo umorzył postępowanie karne na okres dwóch lat wobec lekarza weterynarii, który chciał zamienić próbki krwi od trzody chlewnej w rejonie zagrożonym ASF.
Sąd ustalił, że Artur K. usiłował nie dopełnić obowiązków służbowych. Zobowiązał go do uiszczenia wpłaty 1000 złotych na rzecz Fundacji Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej.
Analizując przesłanki probacji sąd stwierdził, że okoliczności popełnienia przez oskarżonego czynu zabronionego nie budzą żadnych wątpliwości – mówiła, uzasadniając wyrok, sędzia Marta Załęska: – Sąd umarzając warunkowo postępowanie dał wyraz przekonaniu, że oskarżony jest sprawcą przypisanego mu przestępstwa. Ostatnią przesłanką, która podlegała badaniu, była pozytywna prognoza co do zgodnego z prawem zachowania się oskarżonego w przyszłości. W ocenie sądu bezpośredni kontakt z oskarżonym, jak również jego dotychczasowy sposób życia – oskarżony posiada wykształcenie wyższe, prowadzi wieloletnią praktykę zawodową, jest osobą starszą, doświadczoną życiowo i niekaraną – pozwalają przypuszczać, iż mimo niewydawania wyroku skazującego, będzie on przestrzegał porządku prawnego i nie popełni już żadnego przestępstwa.
Do zdarzenia doszło we wrześniu 2018 roku w powiecie parczewskim. Lekarz weterynarii Artur K. chciał zaproponować rolnikowi podmianę próbek krwi zwierząt z innego gospodarstwa. Przez pomyłkę zatelefonował jednak nie do hodowcy świń, a lokalnego dziennikarza, który nagłośnił sprawę.
Andrzej Dejneka, do którego zadzwonił lekarz weterynarii, tak relacjonuje rozmowę: – Lekarz miał mój numer, ponieważ opisywałem w tamtym czasie działania inspekcji weterynaryjnej związanej z pomorem świń. Lekarz po prostu się pomylił i zaproponował podmianę próbki krwi. Początkowo myślałem, że ze mnie żartuje, ale rozmowa była w tonie bardzo poważnym. Ton, w jakim mówił do mnie lekarz weterynarii wskazywał, że to nie była pierwsza rozmowa tego typu. Czuł się bardzo pewny w tym, co mówi. Niczego nie ukrywał, nie owijał w bawełnę, mówił wprost o podmianie.
Sąd nie podzielił stanowiska obrony, że oskarżony nie działał jako funkcjonariusz publiczny, a jedynie w ramach swojej praktyki prywatnej. Sędzia podkreślała, że to powiatowy lekarz weterynarii wyznaczył Artura K. z urzędu do pobrania próbek.
Wyrokiem zaskoczony jest rolnik z powiatu parczewskiego Andrzej Waszczuk, który od początku śledził przebieg procesu: – Wyrok jest bardzo łagodny, bo przyjmijmy, że gdyby ta konkretna sztuka była chora i trafiła do przerobu i sprzedaży na przykład w województwie szczecińskim, to byłoby następne gniazdo ASF-u.
Poruszaną kwestię sąd miał na uwadze wydając wyrok: – Wskutek zaniechania pobrania próbek krwi od zwierzęcia hodowanego na obszarze objętym ryzykiem wystąpienia ASF, aktualnym stało się niebezpieczeństwo powstania szkody w interesie publicznym, który sąd w realiach owej sprawy postrzega jako gwarancję bezpieczeństwa dla życia i zdrowia nie tylko trzody chlewnej z innych gospodarstw rolnych, lecz także dla życia i zdrowia co najmniej lokalnej społeczności, jak również dla osób spoza niej, na przykład potencjalnych nabywców tuszy zwierząt z wyżej wymienionego obszaru – mówi sędzia Marta Załęska: – Nadto należy mieć na uwadze interes publiczny, polegający również na ewentualnej szkodzie w mieniu, w przypadku, gdyby zwierzę, od którego zaniechano pobrania próbki krwi do badań, było chore, a która wynikałaby z ryzyka padnięcia chorych zwierząt na obszarze ryzyka wystąpienia ASF lub potrzeby przymusowego uboju zdrowych zwierząt z innych gospodarstw.
Lekarz weterynarii Artur K. nie był dziś obecny podczas ogłoszenia wyroku. Nie chciał też komentować całej sprawy.
Wobec Artura K. zostało przeprowadzone też postępowanie przed rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej Lubelskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej. Został ukarany karą pozbawienia prawa wykonywania zawodu na okres trzech miesięcy.
MaT (opr. DySzcz)
Fot. pixabay.com
CZYTAJ TAKŻE: Weterynarz proponował podmianę próbek krwi. Będzie warunkowe umorzenie postępowania