Dzisiaj po raz pierwszy obchodzony jest Dzień Nauki Polskiej. Święto zostało ustanowione w rocznicę urodzin Mikołaja Kopernika. O znaczeniu tego święta oraz kondycji polskiej nauki z profesor Iwoną Hofman, przewodniczącą Rady Towarzystw Naukowych przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk rozmawiał Wojciech Brakowiecki.
Spora część pracowników naukowych pracuje również ze studentami – jest skala ocen, wedle której oceniają studentów. I czy jest taka skala, żeby ocenić polską naukę?
– Przede wszystkim pierwszą weryfikacją są oceny, które dają nam, pracownikom, studenci – mówi prof. Iwona Hofman: – Oceniają dydaktykę i sposób prowadzenia zajęć. Natomiast skala ocen nauki polskiej to już jest wyjście na szerokie wody, to znaczy pozycjonowanie nauki polskiej w Europie i na świecie na podstawie kryteriów związanych na przykład z cytowaniem, z rozpoznawalnością nazwisk, kierunków badań, z nawiązaniem do tradycji badań czy dyscyplin, które szczególnie polską naukę wartościowały, na przykład z zakresu historii, językoznawstwa, antropologii kulturowej. To są te dyscypliny, w których polscy naukowcy absolutnie dominują.
– Zawód naukowca zbanalizował się, stał się jednym z zawodów – mówi prof. Iwona Hofman: – Naukowcy przestali stanowić elitę, tak jak to było na przykład w 20-leciu międzywojennym, kiedy profesor uniwersytetu to było stanowisko. Dzisiaj jest nieco inaczej, ale myślę, że ustanowienie Dnia Nauki Polskiej może także oznaczać rodzaj tęsknoty za przywróceniem statusu pracownikom nauki. To prawda, że trudno jest stworzyć katalog nazwisk szczególnie wybitnych, ale też trzeba zwrócić uwagę na to, że nauka bardzo się zdywersyfikowała. Mamy szereg nisz badawczych, kierunków, specjalności i specjalizacji, w których wybitne osoby znane są tylko temu wąskiemu gronu zajmującemu się daną dziedziną.
A może komplikacja sprawy bierze się stąd, że istnieje pewnego rodzaju konkurencja pomiędzy uczelniami publicznymi a niepublicznymi i trudno znaleźć wspólną płaszczyznę?
– Na pewno jest to pewnego rodzaju zaszłość. Mam nadzieję, że już jesteśmy na drodze do jej przezwyciężenia – zaznacza Iwona Hofman: – To zaszłość wynikająca z bumu edukacyjnego po 1989 roku. Rzeczywiście można powiedzieć, że pewne spłaszczenie, czy mówiąc mocniej: spauperyzowanie zawodu naukowca, badacza, dydaktyka akademickiego nastąpiło wskutek rozszerzenia oferty dydaktycznej, powołania wielu szkół niepublicznych.
A może jeszcze innym problemem jest to, że dzisiaj – tak jak prawie wszystko – nauka również musi się opłacać?
– Nauka musi się opłacać, ale można tę komercjalizację badań osiągnąć w szlachetny sposób, to znaczy zajmować się realizacją nie wydumanych problemów naukowych, tylko problemów, które służą rozwojowi nauki – mówi Iwona Hofman: – Jeśli chodzi o opłacalność nauki, to nauka jest trudno mierzalna, bo w gruncie rzeczy mówimy o kształtowaniu pewnych postaw, nawyku obcowania z kulturą, rozumienia nauki, znaczenia wiedzy, więc nie wszystko da się przeliczyć na pieniądze w tej sferze poza komercjalizacją badań.
Istnieje teoria, że humanistyka mniej się opłaca niż studiowanie przedmiotów ścisłych.
– Pozwolę sobie nie zgodzić się. Inwestycja w humanistykę, w nauki społeczne to inwestycja na całe życie – podkreśla Iwona Hofman: – Dobry humanista na pewno zrozumie matematykę, fizykę, chemię i wszystkie zagadnienia, które będą tłumaczone przez pracowników nauk ścisłych. Ten, kto reprezentuje te dyscypliny, niekoniecznie zrozumie procesy, o których opowiadają przedstawiciele nauk społecznych czy humanistycznych. Oczywiście w potocznym rozumieniu humanistyka nie jest tak opłacalna. Nie jest opłacalna, bo nie daje błyskawicznych efektów. Nie znajduje się tutaj lekarstwa na coś, nie znajduje się fal elektromagnetycznych, które czemuś mogą służyć, ale kształci się społeczeństwo, kształci się postawy i pewną dojrzałość wobec tego, co oferuje nam zglobalizowany świat, kształci się jakieś poczucie stabilności i panowania nad chaosem, który wynika z tak dynamicznych czasów, w jakich żyjemy.
Jaka jest kondycja polskiej nauki? Jeżeli spojrzymy na rankingi, to uczelnie, z których słusznie jesteśmy bardzo dumni, w rankingach nie zajmują zaszczytnych miejsc.
– Mam świadomość, że rankingowanie jest cechą miary wszystkich działań, nie tylko uczelni. Tak się dzieje w świecie. Trzeba stworzyć jakieś ramy porównawcze. Nie jestem zwolenniczką rankingowania – zaznacza Iwona Hofman: – Uważam, że jest szereg przesłanek, które pozwalają nam sądzić, że nauka w Polsce jest w naprawdę dobrej kondycji. Jeżeli zmierzy się indywidualne sukcesy pracowników nauki, innowacyjność i odkrywczość tematów, to naprawdę jesteśmy w bardzo dobrej pozycji i nadajemy ton w wielu dyscyplinach w świecie. To, co jest bolączką, i w jakimś sensie także wpływa na kondycję nauki dzisiaj, to małe nakłady na naukę. Nawet ukonstytuowanie dwóch form uczelni badawczych i tzw. regionalnych na tym etapie nie sprzyja jeszcze finansowaniu uczelni najlepszych, które mogłyby również wkładać te pieniądze na przykład w kształtowanie swojego wizerunku. Niedofinansowanie badań nauki dla rozwoju to czynnik, który wpływa na miejsce w rankingach, natomiast jeśli chodzi o indywidualne osiągnięcia i sumę, to, moim zdaniem, jesteśmy w naprawdę dobrej sytuacji.
WB (opr. DySzcz)
Fot. nadesłane /archiwum/