Problemem na wschodniej granicy od kilku dni byli Ukraińcy, którzy gromadzili się przy przejściu drogowym w Dorohusku. Nie ma tam odpraw pieszych, a obcokrajowcy pozostawali bez środków transportu. Jak zapewniają służby, wszystko jest już pod kontrolą.
Już w niedzielę (22.03) Słuchacze Radia Lublin poinformowali nas o sytuacji na przejściu granicznym w Dorohusku, gdzie gromadziła się spora grupa obywateli Ukrainy chcących dostać się do domu. Dochodziło do tego, że przy przejściu granicznym było nawet 200 osób. Takie skupiska, to realne zagrożenie zarażenia koronawirusem, ale jak zapewnia Dariusz Sienicki z Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej, obecnie sytuacja jest opanowana. – Wielu obywateli Ukrainy, którzy chcieli wrócić do swojego kraju nie posiadając środka transportu, próbowało wyjechać na tzw. stopa. W pewnym momencie osób chcących wrócić na Ukrainę było już na tyle dużo, że zaczęły się gromadzić przed drogowym przejściem granicznym w Dorohusku. Reagując na zaistniałą sytuację, funkcjonariusze odprawiali wyjątkowo w ruchu pieszym Ukraińców, tak aby mogli wrócić do swojego kraju. Obecnie przed drogowymi przejściami granicznymi w Dorohusku oraz w Hrebennem nie ma już osób oczekujących na odprawy graniczne, a same odprawy przebiegają na bieżąco – mówi w rozmowie z Radiem Lublin Sienicki.
To, że w Dorohusku odprawiono zgromadzonych wcześniej Ukraińców, nie rozwiązuje problemu. Sytuacja może się powtórzyć. O działaniach rządu ukraińskiego, który może ułatwić powrót do domu swoim obywatelom mówi Wasyl Pawluk z Konsulatu Generalnego Ukrainy w Lublinie. – Poszła notatka do strony polskiej. W tej chwili trwają rozmowy, żeby otworzyć przejścia piesze. Gdzie to będzie, nie wiemy. W tej chwili sytuacja jest taka, że Ukraińcy non stop chcą przekraczać granice, ale nie mogą tego zrobić pieszo. Kiedy podjeżdża autobus, to polscy strażnicy pozwalają im do niego wsiąść i w ten sposób mogą przekroczyć granicę – zaznacza Pawluk.
Wojewoda lubelski Lech Sprawka, jak sam mówi, „trzyma rękę na pulsie”, ale zauważa problem na wschodniej granicy i reaguje. – Dzisiaj sytuacja na przejściach granicznych, jeśli chodzi przede wszystkim o osoby indywidualne, te które nie poruszają się samochodami, to ten problem został rozwiązany przy dobrej współpracy między stroną polską i ukraińską. Zdarzały się sytuacje awaryjne, ale w tej chwili zostało to dokładnie spięte i myślę, że ta sytuacja się już nie będzie powtarzać. Odrębnym problemem jest kwestia kolejek, które się zdarzają, szczególnie w okolicach weekendu w ruchu towarowym, czyli ciężarówki. Przy czym obserwujemy znaczący spadek liczby samochodów oczekujących na odprawę – twierdzi Lech Sprawka.
A co z sanitariatami, wodą i żywnością? – Prosiłem Wydział Zarządzania Kryzysowego, jak również dyrektora przejść granicznych, żeby obserwowali na bieżąco jak sytuacja wygląda. Gdyby się okazało, że te kolejki są dłuższe, gdzie czas oczekiwania na przejście jest dłuższy, wynosi 2-3 godziny, żeby takiej pomocy osobom oczekującym udzielić – zaznacza wojewoda lubelski.
Na mocy dotychczasowego porozumienia władz Ukrainy i Polski – do tej pory Ukraińców do domu woził kilka razy dziennie pociąg. Wyruszał z Przemyśla, jechał przez Lwów do Kijowa. Dziś (25.03) wyjechał po raz ostatni.
Obecnie w województwie lubelskim funkcjonują dwa przejścia graniczne z Ukrainą. Odprawy dokonywane są w Dorohusku i Hrebennem. W obu przypadkach przez granicę można przedostać się samochodem osobowym bądź ciężarowym.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Sytuacja na przejściu granicznym w Kukurykach
RyK / SzyMon
Fot. archiwum