Lęk, obawy, stres napięcie – towarzyszą wielu z nas od chwili podjęcia działań związanych z epidemią koronawirusa. Różnie reagujemy na wprowadzane ograniczenia związane z codziennym funkcjonowaniem.
Trudno dziś mówić o pozytywnym nastawieniu. Trudno nie przejmować się słysząc i oglądając informacje o kolejnych osobach zakażonych i zmarłych. Jak sobie radzić z takimi wiadomościami? O to redaktor Wojciech Brakowiecki pyta psycholog dr Małgorzatę Artymiak.
– Te wiadomości jeszcze długo będą z nami i dobrze byłoby mieć tę świadomość, że musimy bardzo rozważnie dawać dostęp tym informacjom – mówi w rozmowie z Radiem Lublin dr Artymiak. – Te informacje wywołują u ludzi bardzo silne lęki, ogromne obawy, zwłaszcza u osób bardzo wrażliwych. Mogą doprowadzać do sytuacji bardzo trudnych. Niestety trzeba założyć, że przez jakiś czas jeszcze będziemy się z tymi informacjami mierzyć. Pierwsza i podstawowa absolutnie rada: selekcjonujmy informacje. Nie śledźmy nieustannie tylko wybierzmy najistotniejsze wiadomości. Zwłaszcza takie, które wnoszą coś nowego. Dochodzą do nas psychologów słuchy, że są osoby, które są przyklejone do ekranów telewizorów śledząc, poszukując i ekscytując się. Mówiąc bardzo brutalnie, ta liczba ofiar, która rośnie jest jak słupki w wykresach, które ktoś śledzi z mieszanymi uczuciami, przerażeniem, ekscytacją. Nie idźmy w tą stronę – dodaje.
Boimy się o siebie i swoich najbliższych, a najczęściej zapewne o rodziców, którzy są w starszym wieku. Boimy się też o to, czy uda nam się odnaleźć w tej skomplikowanej sytuacji, chociażby w kwestiach bytowych.
– Tak naprawdę ten lęk potęguje cała sytuacja. Potęgują go dwa czy trzy obszary. Pierwsza kwestia: lęk potęguje izolacja – zaznacza dr Artymiak. – Puste miasta, puste ulice, cisza nasilają lęk. Wiele osób mówi o ogromnym dyskomforcie, o przejmującym odczuciu gdy patrzą na puste ulice, wychylają się przez okno i gwarne wcześniej place nagle zamilkły. Izolacja niestety ten lęk nasila. Kolejny wymiar z tym związany to oczekiwanie ze strony bliskich, że będziemy realizować wsparcie. To jest też obciążenie – dodaje.
Jak zatem wspierać?
– Mądrze – odpowiada dr Artymiak. – Po pierwsze informacyjnie. Wyszukujmy rzetelne informacje, także pozytywne. Wyszukujmy podpowiedzi co robić. Nic lepiej nas nie chroni jak wiedza i rozumienie czy stosowanie procedur. To daje poczucie bezpieczeństwa. Mam na coś wpływ. To co nas bardzo dotyka w tej chwili to utrata wpływu i kontroli. Media używają określenia „cichy przeciwnik”, „niewidoczny przeciwnik”. Utraciliśmy kontrolę nad swoim życiem, więc na miarę możliwości powinniśmy próbować ją odzyskiwać, np. stosując się do podpowiedzi i wytycznych ekspertów, władz lokalnych i państwowych. To nam pozwala zachować kontrolę. Kolejnym wymiarem o którym warto powiedzieć, oprócz wsparcia informacyjnego, jest zapanowanie nad sytuacją i pomoc innym. Jesteśmy pozamykani w rodzinach, w domach, czasami w małych mieszkaniach. Musimy więc pomóc sobie na wzajem zorganizować ten czas w taki sposób, by to doświadczenie było przesycone wsparciem a nie wzajemną agresją i frustracją. Ta sytuacja izolacji niestety obnażyła nasze słabości. Pokazała, że mamy trudność w komunikowaniu się i mamy trudność w zadbaniu o wzajemny komfort, gdy jesteśmy zmuszeni być na jednej powierzchni. Nie nauczyliśmy się tego. Nie nauczyliśmy się tej uważności, tzn. skoro już jesteśmy na siebie skazani, być może przez wiele dni, przyjmijmy taką postawę i zadajmy sobie pytanie, co ja mogę zrobić, żeby innym ze mną było łatwiej. Bo nam wszystkim jest ciężko. To nie jest sytuacja typowa. Wrzuceni zostaliśmy w nią bez przygotowania i bez trening – dodaje.
Spora lekcja do odrobienia…
– Wywołał Pan redaktor termin „lekcja” i natychmiast uruchamia nam się skojarzenie „edukacja” – podkreśla dr Artymiak. – Jest to ogromne wyzwanie dla nauczycieli, którzy fenomenalnie się adaptują. Natychmiast zareagowali i testują różne formuły i narzędzia. Doceńmy ten trud, bo oni tak jak my wszyscy, nie byli uprzedzeni i nie mieli szansy przetrenować rozwiązań. Więc uczymy się w trakcie. Tu też apel do rodziców o cierpliwość i wyrozumiałość zarówno do dzieci wrzuconych w nową sytuację i dla nauczycieli. Zadbajmy o to, by nie pielęgnować w sobie i w rozmowach nie wzmacniać negatywnych przekazów pod adresem nauczycieli i środowiska edukacyjnego. Nie wolno nam tego robić – dodaje.
Przed nami święta i cała tradycja. Od przygotowań, przez uczestnictwo w nabożeństwach po wspólne biesiadowanie. W tym roku czegoś takiego nie będzie.
– Wszystko na to wskazuje, że nie będzie – twierdzi dr Artymiak. – Przenikają ciche głosy duszpasterzy, którzy sygnalizują, że skoro już jest nam dana taka rzeczywistość to zadajmy sobie podstawowe pytanie. O co naprawdę chodzi w świętach? Czy naprawdę chodzi o rytuały i obrzędy? Czy może o coś innego? To jest fantastyczne wyzwanie także w wymiarze psychologicznym. Zadajmy sobie pytanie – o co nam chodzi w byciu rodziną? W byciu razem? O co w tym wszystkim chodzi? Czy święta to tylko obrzędowość? – dodaje.
WB/WP
Fot. pixabay.com