Z powodu pandemii Koronawirusa rozgrywki żużlowe w Polsce zostały przesunięte. Pierwsze zawody planowane są na początek maja. Korzystając z okazji postanowiliśmy przeprowadzić krótki wywiad z zawodnikiem Speed Car Motoru Lublin Jakubem Jamrogiem.
foto: Speed Car Motor Lublin
Michał Mielnik („Pięć-Jeden”): Jak radzisz sobie z obecną sytuacją, która panuje w naszym kraju?
Jakub Jamróg (zawodnik Speed Car Motoru Lublin): Cały czas trenuje, jedynym miesiącem bez trenowania dla mnie, jak i dla wielu zawodników, jest listopad. Jest to dziwny czas, nietypowy dla nas. Jeżdżę dziesięć lat na żużlu i zawsze ten cykl wchodził w życie i był zachowany. Teraz mój organizm trochę wariuje i nie potrafi się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości. Staram się podtrzymać formę kondycyjną, którą wypracowałem w zimie. Mieszkam na wsi, więc się nie nudzę, cały czas jest coś do roboty. Moja żona jest nadal na wychowawczym, więc spędzamy dużo czasu całą rodziną, co jest jakimś małym plusem w tej całej sytuacji i jest to super czas dla nas. Cierpliwie czekamy aż to wszystko się ustabilizuje.
PGE Ekstraliga w kwietniu została odwołana. Jak bardzo to wpłynie na was i waszą formę?
Ciężko powiedzieć. Na pewno będą to nietypowe rozgrywki. Żużel zawsze jest loteryjny, nigdy nie można być pewnym formy zawodnika lub pogody. A teraz dochodzi dodatkowy czynnik. Myślę, że jak każdy z nas wsiądzie na motocykl to będzie pamiętał jak się jeździ, bo innej opcji nie ma. Będziemy się dalej widowisko ścigać. Niektórzy mogą mieć problem z tego tytułu, inni mogą wyciągnąć z tego same plusy.
Według mojego odczucia każdy z nas będzie tak, że każdy będzie spragniony tego żużla. Dużo z nas to doceni, że możemy uprawiać ten sport, bo ta cała sytuacja pokazała, że musimy docenić to co mamy.
Czy za tym ciągną się jakieś straty finansowe?
Jeżeli nie będzie żadnych renegocjacji w kontraktach, odjedziemy wszystkie mecze to de facto nie. Ale jeśli będą zmiany w kontraktach, będzie mniej meczów to wtedy odczujemy to. Na obecną chwilę nie wiemy czy to byłyby duże sumy czy nie. Taka prawda jest, że wszyscy duże pieniądze inwestujemy w sprzęt. Od października jesteśmy bez dochodu żadnego. Wszystkie te pieniądze, które dostaliśmy na przygotowanie do sezonu włożyliśmy a w sprzęt, a nawet ja swoje osobiste lub z umów sponsorskich dokładam do motocykli. Wszystko to jest obecnie zamrożone, bo teraz jest ciężko, ale jeśli to ruszy to każdy z nas odetchnie.
Czy jazda bez kibiców miałaby jakikolwiek sens? Jak się na to zapatrujesz?
Na razie czekamy do końca kwietnia. O zakazie imprez masowych decyduje rząd i nie mamy nic do gadania. Jeżeli to zostanie zdjęte to uważam, że sezon trzeba odjechać jakkolwiek, niestety nawet bez kibiców. Jest telewizja, która strasznie się rozwinęła i pokazuje naprawdę dobry produkt. Myślę, że to byłoby dużym ratunkiem dla żużla jako dyscypliny. Sponsorzy i wszyscy, którzy wkładają pieniądze w ten sport byliby zadowoleni, bo telewizja jest świetnym nośnikiem reklamy. Jeśli mamy w ogóle nie jechać, a jechać bez kibiców to myślę, że każdy z nas wybrałby, że jechać, chociaż wolelibyśmy z kibicami.
Co w przypadku odwołania tegorocznego sezonu? Bierze w ogóle taki aspekt pod uwagę? Myślałeś co wtedy?
Nie biorę. Nie jestem w ciemię bity i zawsze jakoś sobie poradzę. Nie robię gwałtownych ruchów, nie szukam dodatkowych zajęć oprócz podtrzymywania formy. Inne czynności mogłyby się odbić na dyspozycji sportowej, gdy ona, mam nadzieję, wróci do normy. Uważam, że takiego przypadku nie będzie. Żużel w Polsce jest na bardzo wysokim poziomie i każdy z nas nie myśli, że żużel może zniknąć. Za daleko to zaszło.
Razem z Motorem chyba w ostatniej chwili zdążyliście pojechać do Włoch i Hiszpanii. Jak oceniłbyś ten pobyt z drużyną? Udało się bardziej zgrać, zaprzyjaźnić?
To był świetny obóz, dlatego mocno żałuję, że nie było płynnej kontynuacji po powrocie tak jak to było zaplanowane. Za pięć czy sześć dni mieliśmy się ponownie spotkać już stricte żużlowo na torze. Świetny obóz, nigdy w życiu na takim nie byłem. Świetnie zorganizowany, w przepięknych miejscach. Gdy wróciłem to przez dwa czy trzy dni snułem się po swoich okolicach, bo tam było ciągle słoneczko, a wrócił tak naprawdę do szarej rzeczywistości. Świetny obóz i brawa dla klubu, że opłacił coś takiego i widzi w tym plusy, bo to pewnie zaprocentuje na wyniki drużyny na torze.
Na koniec. Masz może jakąś anegdotkę ze zgrupowania? Słyszeliśmy, że było wesoło m.in. dzięki Wiktorowi Lampartowi.
Wiktor jest żywiołowym chłopakiem, to prawda. Do tego byłem z nim w pokoju przez cały czas, więc też było wesoło. Cała drużyna jest złożona z młodych, fajnych chłopaków. Nie ma żadnych indywidualności. Były różne śmieszne sytuacje, parę lubelskich sloganów się nauczyłem. Na pewno miło spędziliśmy czas.