Korzystając z przerwy w rozgrywkach ligowych przez pandemie Koronawirusa, ekipa żużlowej audycji Pięć Jeden postanowiła przeprowadzić wywiad z Michałem Gruchalskim, zawodnikiem Unii Tarnów.
Michał Mielnik („Pięć Jeden”): Jak radzisz sobie z obecną sytuacją, która panuje w naszym kraju?
Michał Gruchalski, zawodnik Unii Tarnów: Wszystko co się teraz dzieje, dla nas sportowców jest mega ciężkie. Został wstrzymany sezon, nie można robić kompletnie nic. Siedzę przy tych motocyklach w garażu i naprawdę nie mam już nic do roboty. My zawodnicy odczuwamy to szczególnie mocno. Gdyby dzisiaj ogłosili że sezon w żadnym wypadku nie ruszy, ja jutro już idę do pracy. Brakuje tej normalności, ograniczyłem wyjście z domu do minimum, jedynie skocze do sklepu po jakieś zakupy. Tak jest chyba zawsze, że jeśli można robić wszystko to człowiek siedzi w domu, a teraz kiedy nie można praktycznie robić nic, zrobiłoby się najwięcej i to poza domem.
Wszystkie rozgrywki w kwietniu zostały odwołane. Jak bardzo to wpłynie na Was i Waszą formę?
Nie wpłynie nic a nic. Na motocyklach żużlowych nie jeździmy całą zimę to co nam zrobi jeden miesiąc? Możliwe, że będziemy mieli tylko krótszy czas na treningi i sparingi.
Czy obecna sytuacja wypłynie jakoś na Twoje finanse?
Ja mieszkam sam, muszę prowadzić opłaty za mieszkanie, leasingi (może uda się zawiesić na okres 3 miesiące) specjalnie wystosowałem pismo, jak dobrze pójdzie z ZuSem to również tak się uda. No ale nie można zapominać o tym i ja mówię otwarcie, że w moim przypadku jak i 80% zawodników, żużel jest jedynym źródłem przychodów, inni czasami prowadzą jakieś rodzinne biznesy, więc zawsze coś wpada. Sponsorzy się wstrzymali, przecież mają teraz ważniejszy problem, połowa firm w Polsce i na świecie będzie musiała ratować swoje interesy, to jest dopiero przykre. Na co dzień trzeba z czegoś żyć, trzeba mieć co do garnka włożyć. Nie traktowałem sprawy poważnie, myślałem że to będzie jak co roku. Zawsze cos – Ptasia grypa, ebola, że to nas nie dotknie.. Niestety to się dzieje. Według mnie to dopiero początek, najgorszy czas dopiero nadejdzie. Całe życie byłem optymistą, ale też chcę patrzeć na tą sytuację realnie. Nie oglądam telewizji w ogóle, nie chce słuchać co się teraz dzieje na świecie, bo swoje też wiem. Mam znajomych co pracują w szpitalach i na innych oddziałach gdzie to wszystko ma tam miejsce. Zakażeń jest więcej niż nam się wydaje, tylko brak badań. Ograniczyłem spotkania z tatą i mamą, dziewczyną, znajomymi i bliskimi, mogę sam nie odczuwać wirusa, a okaże się że jestem nosicielem. Nie chce wiedzieć co może być za miesiąc, dwa bądź nawet trzy, że ten szczyt zakażeń dopiero nadejdzie.
Czy jazda bez kibiców miałaby jakikolwiek sens? Czy w ogóle chciałbyś jeździć przy pustych trybunach?
Powiem tak. Jazda przy pustych trybunach jest jak cios w plecy dla całego klubu. Przecież to kibice są sponsorami klubów, to oni płacą za bilety, a te pieniądze za przeznaczane na dalsze funkcjonowanie tego sportu. Bez kibiców nie ma żużla.
Co w przypadku odwołania tegorocznego sezonu? Bierze w ogóle taki aspekt pod uwagę? Myślałeś co wtedy?
W pierwszy dzień w przypadku ogłoszenia, że sezon jest odwołany, od razu idę do pracy. Nie wysiedzę w domu z myślą, że mam czekać rok, żeby zacząć znów jeździć. Zawsze coś wpadnie do kieszeni i być może trochę się ustabilizuje. Założyłem już taki scenariusz i chyba to jest właściwy scenariusz. Piłka nożna została kompletnie odwołana, myślę że tak samo będzie z żużlem.
Przed Tobą pierwszy rok jako senior? Mówi się, to ciężki okres, stresujący. Stresujesz się czymś?
Bardziej się stresuje życiem codziennym, a żużel przestał mnie stresować. Z tego sportu czerpie frajdę i adrenalinę.
Zmieniłeś Włókniarz na Unię Tarnów. Nie sądzę, że była to jedyna oferta dla Ciebie. Nie będę pytał od kogo miałeś, ale zapytam, dlaczego wybrałeś akurat tę z Tarnowa? Odległość od miejsca zamieszkania miała znaczenie?
Ofert było sporo, natomiast wiele czynników wskazało właśnie Unię. Nie będę się rozgadywać, bo trochę opowiadania byłoby (śmiech).
Jaki stawiasz sobie cel indywidualny na ten sezon?
Cało, zdrowo, z głową i jak najlepiej.
Tak na koniec. Jakie masz wspomnienia z Lublina?
Z Lublina? Obok stadionu jest stacja benzynowa i kiedyś na młodzieżówce poszedłem sobie po picie, bo było mega gorąco, a wiadomo że na stacjach mają z lodówki. Jak już wracałem to na przejściu dla pieszych miałem zielone, a jakiś głąb jechał stara astrą, chyba starsza ode mnie i od ciebie razem wziętych i prawie mnie z butów wystrzeliło, bo miałem do niego z pół metra, dodając to że byłem już prawie w połowie przejścia dla pieszych (śmiech). Gorąco mi się zrobiło i prawie narobiłem w gacie, także super mam wspomnienie (śmiech). A z toru to jak kiedyś mi się motocykl zapalił w Lublinie, miałem płonące siodło. Coś mi się zrobiło za ciepło w kuper, spoglądam w dół motocykla, a tam żywy ogień. Zeskoczyłem z niego i puściłem go prosto, spanikowałem (śmiech).