Pracownicy PGE w Krężnicy Jarej pod Lublinem zlikwidowali słup, na którym było bocianie gniazdo. Ptasie siedlisko wyrzucono w pobliskie krzaki. Mieszkańcy Krężnicy są oburzeni i poprosili nas o interwencję.
– Trzeba mieć szacunek dla wszystkich ptaków, a już nie wspomnę o tych znajdujących się po ochroną – mówi mieszkaniec wsi.
– Te bociany przylatywały co roku, przez ponad czterdzieści lat – dodają inni. – Można było zapytać mieszkańców, czy ktoś. by nie chciał zabrać tego gniazda, a nie od razu likwidować.
– Leży tutaj tylko konstrukcja gniazda – mówi sołtys Krężnicy Jarej, Zbigniew Baran. – Wszystkie, z czego zostało uplecione, trafiło w krzaki. Będzie problem z jego odtworzeniem – dodaje.
– O zlikwidowanie tego słupa wnioskowali właściciele działki, na której był osadzony – wypowiada się Adam Rafalski, rzecznik prasowy PGE Dystrybucja. – Z tego, co wiem, to stan tego słupa zostawiał wiele do rzeczenia i wcześniej czy później ze względów bezpieczeństwa należałoby go zdemontować. Właściciele działki uzyskali zgodę Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie na demontaż – dodaje.
– Jeśli chodziło tylko o to, że słup jest zniszczony, to można było go wymienić, a nie likwidować – komentują mieszkańcy. – Jak mógł komuś zagrażać, jak był na prawie dwa metry wkopany w ziemię? – dodają.
– Przepisy dopuszczają możliwość usunięcia gniazda poza sezonem lęgowym, jeśli stanowi zagrożenie z punktu widzenia przepisów sanitarnych bądź generalnie zagraża bezpieczeństwu ludzi i innych podmiotów w najbliższym otoczeniu – mówi Paweł Duklewski, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie. – Biorąc pod uwagę charakter, wygląd i wielkość, faktycznie to gniazdo przy intensywnych opadach – po których mogłoby mocno namoknąć i stać się ciężkie – lub przy silnych wiatrach stanowiłoby zagrożenie bezpieczeństwa tego wszystkiego, co znajdowałoby się pod nim – dodaje.
– Dzieci płakały w domu, że nie ma już bocianów – komentuje mieszkanka Krężnicy Jarej, Katarzyna Poręba. – Dla nas jest to smutniejsze jeszcze bardziej, bo jesteśmy starsi. Nikt nie pomyślał o tym, że bocian przyleci i nie będzie miał swojego domu. Nikogo to nie interesowało.
– Jeśli gniazdo było zajęte, to te bociany na pewno wrócą. Dobrze, że dzieje się to jeszcze o tej porze, więc mają około miesiąca, żeby poszukać jakiejś alternatywy – tłumaczy profesor Grzegorz Grzywaczewski z Katedry Zoologii i Ekologii zwierząt z Wydziału Biologii Środowiskowej Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. – Bociany nie są tak naprawdę przyzwyczajone do konkretnego punktu, tylko do miejsca. Wystarczy zainstalować tam słup. Trochę materiału trzeba w tym gnieździe jednak zostawić. Bocian jest darzony sympatią wśród ludzi i pewnie znajdzie się tam osoba, która przygarnie słup z taką podstawą i będzie z przyjemnością oglądać bociany – dodaje.
– Oczywiście znajdziemy nowe miejsce. W tej chwili trwają prace zmierzające do usadowienia platformy w najbliższej okolicy poprzedniej lokalizacji – mówi Adam Rafalski. – Jesteśmy w dalszym ciągu w gotowości i wspólnie ze stowarzyszeniem, z którym współpracujemy, jak również z władzami gminy poszukujemy optymalnej lokalizacji i zakładam, że dzisiaj, najpóźniej jutro takową znajdziemy – dodaje.
Do sprawy będziemy jeszcze wracać.
MaTo / WT
Fot. pixabay.com