Eksperci alarmują, że trwająca w Polsce susza może znacząco wpłynąć nie tylko na rolnictwo ale także na inne obszary życia. Obecnie nasz kraj boryka się z zarówno z suszą meteorologiczną jak i hydrologiczną, rolniczą a także hydrogeologiczną, co oznacza, że szybko spada poziom wód gruntowych.
W tym momencie klimatyczny bilans wodny jest jeszcze dodatni, ale wkrótce to się zmieni. O dodatnim bilansie wodnym zadecydowało małe parowanie w miesiącach zimowych oraz większe niż zwykle opady w lutym.
– Luty charakteryzował się bardzo dużymi opadami – mówi prof. Andrzej Doroszewski z puławskiego Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa: – Te opady były o 100 procent wyższe niż normalnie. Bierzemy pod uwagę okres 60 dni, czyli cały luty i marzec. W sumie ten klimatyczny bilans wodny jest cały czas dodatni. Nie mamy jeszcze danych, ale myślę, że te ostatnie dni bez opadów, z dużym usłonecznieniem, spowodują, że ten klimatyczny bilans będzie w końcu ujemny.
W miesiącach zimowych zabrakło jednak śniegu, który ma kluczowe znaczenie dla utrzymania poziomu wód gruntowych oraz wilgotności gleby.
– Ta ostatnia zima była nawet mokra, szczególnie luty, bo wówczas spadło miejscami 200 procent normy, natomiast potrzeba nam śniegu – mówi rzecznik Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, Grzegorz Walijewski: – Śnieg, który tworzy pokrywę śnieżną, który topi się wiosną i poprawia nam stosunki wodne – tego brakowało tej zimy. Dodatkowo to, że mamy wysokie temperatury, ekstremalnie ciepłe sezony, sprzyja parowaniu. Wszystko to składa się na to, że mamy bardzo niskie stany wód. Mamy do czynienia z suszą.
Dodatni bilans wodny mógłby zostać utrzymany, gdyby pod koniec kwietnia i w maju pojawiły się co najmniej średnie opady.
– Jest to ważne dla rozwoju zbóż ozimych – mówi prof. Andrzej Doroszewski: – Jeżeli byłby opad taki, jak normalnie, czyli – powiedzmy – ten średni w końcówce kwietnia i w maju, to wtedy będzie dobra informacja. Ale jak nie będzie tego opadu, to wtedy sytuacja będzie bardzo zła. Trudno teraz wyrokować, ponieważ zboża ozime potrzebują najwięcej wody przy końcu kwietnia, w maju i na początku czerwca. To dla nich okres krytyczny.
– Susza na pewno znacząco wpłynie na rolnictwo, które teraz znajduje się w okresie zasiewu – mówi prezes Lubelskiej Izby Rolniczej, Gustaw Jędrejek: – Susza jest bardzo zła, ponieważ jest czas zasiewów, czas sadzenia. Nie ma wody i rośliny, które posialiśmy, nie chcą rosnąć. Jeżeli na każdym metrze kwadratowym nie ma odpowiedniej obsady, to już tego plonu nie osiągniemy. Taka sytuacja jest w tej chwili.
To z kolei wpłynie na wysokość cen nie tylko owoców i warzyw – mówi dr hab. Wojciech Janicki z Instytutu Geografii Społeczno-Ekonomicznej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie: – Niezależnie od tego, o jakiej uprawie mówimy, to się przekłada na wskaźnik inflacji, a więc na nasze życie. Przekłada się także na inne sfery, choćby zwierzęta konsumujące produkty roślinne. Jeśli produktów roślinnych jest mniej, są droższe, to kilogram wieprzowiny też pójdzie w górę. To ekonomiczny skutek suszy i ta prawidłowość jest znana od lat.
Gminy wprowadzają już zakazy używania wody do celów niezwiązanych z zabezpieczeniem podstawowych potrzeb życiowych. Tak jest m.in. w Jastkowie. Ma to związek z panującą suszą i uchronieniem mieszkańców przed tym, że zabraknie wody w kranach. Zakaz dotyczy między innymi podlewania trawników, upraw polowych czy napełniania basenów.
– Sytuacja jest bardzo trudna, bo kompletnie nie ma opadów, a zaczął się czas intensywnego podlewania trawników, co widzimy po zużyciu – mówi wójt gminy Jastków, Teresa Kot: – Wszystkie nasze ujęcia wody pracują na najwyższych obrotach. Zużycie wody na niektórych ujęciach jest już 3-,4-krotne w stosunku do normalnego. To jest sytuacja zagrażająca bezpieczeństwu, bo jeżeli coś ulegnie awarii przy takim wielkim obciążeniu, powstanie zagrożenie, że w jakiejś części gminy nie dostarczymy mieszkańcom wody do celów bytowych. Muszę reagować. Widzimy taką sytuację, że ustawia się zraszacz na trawniku i jedzie się do pracy, a zraszacz pracuje cały dzień. Ludzie, którzy mają studnie indywidualne, zgłaszają mi, że woda praktycznie w nich wysycha.
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski arcybiskup Stanisław Gądecki wezwał wiernych do modlitwy o deszcz.
Problemem są też przymrozki – nawet niewielkie powodują pękanie roślin, co skutkuje mniejszą odpornością na wirusy i grzyby.
MaK (opr. DySzcz)
Fot. pixabay.com