Na Facebooku prężnie funkcjonuje grupa, w której aktywnie działa ponad 200 ludzi dobrej woli. Dzięki ich zaangażowaniu udało się przekazać placówkom medycznym prawie 40 tysięcy maseczek. Inicjatywa nazywa się „Pomoc dla Służb Medycznych Lublin”. I choć wspieranie lubelskich szpitali jest głównym celem przedsięwzięcia, jego koordynatorzy zapewniają, że nikogo nie zostawią bez pomocy.
– Naszą działalność można właściwie porównać do firmy – mówi udzielająca w tej facebookowej grupie Dorota Grusiewicz. – Jest u nas 120 krawcowych plus krojczynie. Jest też grupa logistyki. Mamy też silnie rozwinięty pion tak zwanych „mobilków”. Są to osoby, które w wolnym czasie rozwożą maseczki i materiały po Lublinie.
– Nie znaliśmy się wcześniej. Wszyscy spotkaliśmy się na Facebooku jako grupa nieznajomych osób – dodaje Dorota Grusiewicz. – Działamy już od ponad miesiąca. Na liście miejsc, którym pomogliśmy jest już ponad 200 placówek służby zdrowia na Lubelszczyźnie. Wspomagaliśmy też przychodnie stomatologiczne, hospicja, domy opieki społecznej i domy dziecka.
– W akcji uczestniczą nawet maluchy, które pomagają na przykład w taki sposób, że ucinają niteczki przy uszytych maseczkach. Pomagają też starsi ludzie – opowiada Lilia Banaszkiewicz, założycielka grupy i główna koordynatorka zespołu. – Zgłasza się coraz więcej osób, które nie potrafią szyć, ale są gotowe się tego nauczyć, żeby pomagać. Jeśli nie mają maszyny, staramy się im ją zorganizować. Jeden z członków grupy zaoferował, że zaopatrzy każdą przyszłą krawcową w maszynę, jeśli tylko chce się ona podjąć szycia maseczek.
– W grupie jestem koordynatorem zespołu „mobilków”, czyli transportu wszystkich rzeczy, których potrzebujemy – mówi Marcin Dąbrowski. Jak dodaje, organizacja transportu nie jest wcale łatwą sprawą. – Punkty, gdzie dostarczamy lub odbieramy te rzeczy, są rozsiane po całym mieście i nie tylko. Sam przez pięć-sześć dni przejeżdżam około 600 kilometrów.
Ale szycie maseczek to niejedyna działalność grupy „Pomoc dla Służb Medycznych Lublin”. – Rozdawaliśmy mydła, kremy do rąk, przyłbice, kombinezony i fartuchy. Te dwie ostatnie rzeczy zaczynamy szyć już sami, żeby ta pomoc była większa. Jeśli chodzi o same fartuchy mamy zapotrzebowanie na 2,5 tys. sztuk. Z szycia maseczek powoli przechodzimy na inne rzeczy – mówi Dorota Grusiewicz.
Grupa realizuje też niestandardowe, ale bardzo potrzebne „zamówienia”.
– Zgłosiła się do nas pani, która ma niesłyszącą córkę. Zwróciła uwagę, że podczas wyjścia na dwór miała problem z komunikacją z dzieckiem, ponieważ jej córka czyta z ust. Mając na twarzy maseczki nie mogły się więc właściwie porozumieć. Jedna z członkiń naszej grupy uszyła dla nich kilka specjalnych maseczek z przeźroczystym plastikiem na wysokości ust, żeby niesłysząca dziewczyna mogła widzieć, co jej mama mówi – opowiada Lilia Banaszkiewicz.
– Uszyliśmy też maseczkę dla pana, który ma wyciętą krtań i ma dziurkę w szyi i przez nią właśnie oddycha. Martwił się, że nie ma się jak zabezpieczyć. Dostał od nas dwie maseczki: jedną na twarz, drugą na szyję – dodaje Dorota Grusiewicz. – Jeśli są takie indywidualne potrzeby, proszę się do nas zgłaszać: gdy możemy, to pomożemy.
– Udało mi się do tej pory uszyć około 300 maseczek dla szpitali – mówi Monika Stolat, kuratorka kina Centrum Spotkania Kultury i dyrektorka festiwalu Splat!FilmFest. – Ale szycie to nie jedyny sposób, w jaki można wesprzeć lubelskie szpitale czy domy pomocy. Można też „zrzucić” się na materiały. To też jest bardzo ważne. Dzięki temu dostawałam materiał dosłownie pod drzwi. Nie musiałam ryzykować, wychodzić z domu i jeździć po mieście. Jestem pod dużym wrażeniem, jak ta akcja jest profesjonalnie zorganizowana.
Kolejnym sposobem, w który można pomóc w działalności grupy, jest udział w licytacjach. Powstał także specjalny teledysk promujący grupę. Można go obejrzeć poniżej. O inicjatywie wspomniał też na swoim fanpage’u Krzysztof Cugowski.
LilKa / opr. ToMa