Dwie małpy pigmejki to nowe mieszkanki Ogrodu Zoologicznego w Zamościu, które przyszły na świat na 9 kwietnia. Sytuacja epidemiologiczna i zmiany w organizacji pracy zamojskiego zoo najwyraźniej nie wpływają na cykl życiowy zwierząt, bo to nie pierwsze młode tej wiosny.
Pigmejki karłowate to najmniejsze przedstawicielki małp. Są wielkości zbliżonej do pięści ludzkiej.
– Młode mają się dobrze i pozostają pod czujną opieką rodziców – mówi asystent do spraw hodowlanych w Zamojskim Ogrodzie Zoologicznym Anna Nowicka-Sidor: – Są bardzo pilnowane. Przez dłuższy czas będą jeszcze na grzbiecie swoich rodziców. Samiec z samicą wymieniają się tymi małymi i raz jedno, raz drugie nosi to małe. Jakiekolwiek czynności przy nich będziemy mogli dopiero wykonać za kilka miesięcy, bo nie chcemy na siłę zabierać ich od rodziców.
O tym, że rodzice strzegą młodych jak oka w głowie mówi także opiekun zwierząt w zamojskim zoo, Adam Lipski: – Opiekuje się nimi całe stado, ale przeważnie matka i ojciec. Myślę, że po miesiącu lub 1,5 miesiąca powinny już schodzić z matki i trochę się oddalać – dodaje.
Na przełomie marca i kwietnia w zamojskim zoo pojawili się także nowi przedstawiciele innych gatunków. Jako pierwsze na świat przyszły trzy jeżozwierze afrykańskie: – ten gatunek bardzo chętnie się u nas mnoży – mówi Anna Nowicka-Sidor: – Określenie płci nie jest proste, ponieważ rodzice oraz osobniki, które znajdują się w pomieszczeniu, chowają je. Nastraszają kolce i pracownik ma utrudnioną możliwość odłapania małego. One ciągle chowają się zakamarki w pomieszczeniu. Nie chcemy ich na siłę odłapywać i straszyć, bo mogłoby to niekorzystnie odbić się na ich zdrowiu. Poczekamy jeszcze, żeby rodzice pozwolili im się oddalać samodzielnie. Wtedy oznaczymy płeć.
Siki wietnamskie urodziły się na dziale kopytnych. W ich przypadku nie było problemu z ustaleniem płci i już wiemy, że to trzy samice: – Sika wietnamska to gatunek jeleniowatych, który od dłuższego czasu jest już w naszym ogrodzie – zaznacza Anna Nowicka-Sidor: – Nie są one płochliwe, nie rozbijają się o ściany, nie wyrządzają szkód i nie są agresywne. Osoba, która na co dzień obsługuje te zwierzęta, może spokojnie je oswajać. Jeśli później są wykonywane jakiekolwiek zabiegi, mają mniejszy stres.
Oprócz samych narodzin wiosna to dla wielu zwierząt czas amorów, o czym mówi pielęgniarz zwierząt w zamojskim zoo, Wojciech Ilczuk: – Wszystko się budzi do życia. W świecie zwierząt jest podobnie. Przychodzi czas na różne zaloty. Najlepszym przykładem są kapibary – są to zwierzęta, które często mają potomstwo. Samica kapibary wydziela zapach, który daje sygnał samcowi, że jest brany pod uwagę. Później wszystko idzie gładko. W tym miejscu wypadałoby wspomnieć o żyrafach, lecz w tej sytuacji mamy do czynienia z trzema panami, więc trudno mi się rozwodzić.
Pracownicy nie wykluczają wkrótce kolejnych narodzin, ale – jak mówią – w przypadku wielu gatunków to często niespodzianka do niemal ostatniej chwili: – Nie u wszystkich zwierząt jesteśmy w stanie gołym okiem stwierdzić ciążę, ponieważ niektóre zwierzęta są płochliwe. Często tak bywa u małp. Ta ciąża nie jest tak widoczna. U niektórych gatunków narodziny są dla nas zaskoczeniem. Przychodzimy do pracy i okazuje się, że w nocy czy tez nad ranem na świat przyszło jakieś młode.
Wszystkie te zwierzęta będziemy mogli podziwiać na własne oczy już po ustaniu pandemii. Na razie zamojskie zoo – podobnie jak inne ogrody zoologiczne w Polsce – pozostaje zamknięte dla zwiedzających do odwołania.
AlF (opr. DySzcz)
Fot. Anna Nowicka-Sidor, Zoo Zamość