Powracamy do tematu dwóch mających około miesiąca lisków, o których informowaliśmy w piątek (24.04). Zwierzęta, znalezione przez jedną z mieszkanek Bychawy niedaleko jej domu, są pod opieką kliniki weterynaryjnej.
– Najpierw zawsze trzeba ustalić czy szczenięta są pod opieką dorosłego lisa – zapowiadał w piątek weterynarz Ireneusz Bryzek z Centrum Zdrowia Małych Zwierząt Lux -Vet.
CZYTAJ: Małe dzikie zwierzęta nie zawsze potrzebują naszej pomocy
Dzięki fotopułapce potwierdzono, że żaden dorosły lis od piątku nie pojawił się przy lisiętach. Ponadto nieopodal znaleziono martwą lisicę.
CZYTAJ: Małe liski pod opieką weterynarza. Ich matka najprawdopodobniej nie żyje
– Liski są obecnie na kwarantannie – mówi dr Bryzek. – Nie wiemy, czy zwierzęta nie mają na przykład wścieklizny. Muszą przebyć obserwację w klinice. Jeżeli wszystko będzie w porządku, będziemy szukali ośrodka, który zajmuje się dzikimi zwierzętami, tak, żeby ich nie przyzwyczaić do ludzi i by były przystosowane do życia w naturalnym środowisku.
– Małe liski dopiero dwa tygodnie po urodzeniu otwierają oczy. W tym czasie też otwierają się ich uszy. Wcześniej kanały słuchowe są zamknięte. Rozpoczynają się wyrzynać zęby. W zasadzie przez pierwsze 6-7 tygodni są uzależnione od matki, która je karmi – informuje dr n. wet. Jerzy Ziętek z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. – Dopiero po dwóch miesiącach od urodzenia zaczynają wychodzić z mamą i buszować po okolicy nory. Ale po 3-4 miesiącach zwierzaki są nadal z matką. Uczą się wtedy polować.
– To tak jak z normalnymi dzieciakami. Liski na początku potrzebują uwagi opiekuna. Są na tyle małe, że tylko śpią i jedzą. Trzeba do nich chodzić co dwie godziny – nieważne czy jest dzień czy noc – karmić je, sprzątać i masować im brzuszki – opowiada Lena Grusiecka z Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Skrzynicach Drugich. – Trochę inaczej sprawa wygląda, jeżeli lisków tych jest więcej niż jeden. Wtedy potrafią one doskonale się zająć sobą.
– Zwierzaki, które posiadają szansę powrotu na wolność, nie są trzymane z tymi, które jej nie mają. Nie ma sensu, żeby widziały one, że człowiek to coś fajnego – dodaje Lena Grusiecka.
– Jeżeli one „wdrukują” sobie obecność człowieka, niestety te lisy nie wrócą do natury jako dzikie zwierzęta. Jeśli ktoś zrobi to nieumiejętnie, bez wiedzy fachowej, można bardziej skrzywdzić takie liski, a później przyczynić się do powstania problemów na linii zwierzę-człowiek – wyjaśnia Dariusz Filipczak, nadleśniczy Nadleśnictwa Sobibór.
– Perfekcyjnie byłoby, gdyby opiekowała się nimi lisia mama, choćby zastępcza. Słyszałem o ośrodkach, w których wykorzystuje się lisy fermowe, specjalnie hodowane do tego celu – dodaje dr n. wet. Jerzy Ziętek z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie.
– Trzymamy takie liski do wiosny następnego roku. Przede wszystkim dlatego że wypuszczając zwierzęta jesienią, skazujemy je w praktyce na utratę życia, bowiem wtedy rozpoczynają się masowe polowania na lisy – tłumaczy Lena Grusiecka. – Wywozimy je do dużych kompleksów leśnych, tam, gdzie jest jak najmniej gospodarstw i ingerencji człowieka.
Jak mówi dr Jerzy Ziętek, lisy zdecydowanie nie powinny na stałe pozostawać pod opieką człowieka. – To trochę tak jakby trzymać jastrzębia czy myszołowa w klatce. Jeżeli zdrowy fizycznie lis będzie trzymany jak pies, to nie jest dla niego na pewno szczęśliwe życie. Będzie on czuł, że coś jest nie tak.
Liski są w dość dobrym stanie. Mają prawdopodobnie około miesiąca. Zostały odrobaczone i odpchlone. O dalszych losach lisków będziemy informować w Polskim Radiu Lublin.
LilKa / opr. ToMa
Fot. i film nadesłane