Razem z Ośrodkiem „Brama Grodzka – Teatr NN” w lubelskich archiwach szukamy informacji o zarazach, które nawiedzały miasto przez wieki.
Na wieść o zarazie władze miasta i możni uciekali jak najdalej i na jak najdłużej. Takie były zalecenia lekarzy. Zostawali ci, którzy nie mieli dokąd wyjechać. Na czas epidemii w Lublinie wybierano burmistrza powietrznego.
CZYTAJ: Historia sprzed lat: Lublin w czasach zarazy
Jak wówczas wyglądała organizacja życia w mieście? – Lublin zamykał się na osoby przybywające z zewnątrz. Na drogach prowadzących do miasta stawiano strażników. Na szlakach prowadzących do Lublina miasto zatrudniało do pięciu takich strażników, a w bramach do dziesięciu – opowiada Patrycja Serafin z Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN”.
– Lublin zwykle zamykano jednak zwykle zbyt późno, bo gdy miasto jest zamknięte, nie zarabiają mieszczanie – mówi Andrzej Janociński, współtwórca portalu Kataklizmy i pomory w Lublinie. – Jeżeli jest do wyboru zamknąć miasto od razu, ale ryzykować utratę własnych profitów i problemy z zaopatrzeniem w żywność, bądź przedłużyć otwarcie miasta, zdarzało się, że wybierano tę drugą możliwość i miasto zamykano tylko wtedy, kiedy uznano to za absolutnie niezbędne. Najczęściej wtedy były już zbyt późno.
Opis zarazy morowej z 1625*.
A jeżeli się kto uchronił od tej siły zła, ten z obawy przed śmiercią, ze strachu gorszego od samej śmierci, po tysiąćkroć umierał. Widzieliśmy, jak podczas napadu tej choroby biły pulsy, w oczach malowało się przerażenie, ciągłe nudności skręcały trzewia, a na członach nabrzmiewały sine krosty. Wielu wolało umrzeć niż chorować. Przenosili śmierć niektórzy nad tak okrutne życie.
– Domy, w których stwierdzono przypadki zachorowań były zamykane. Zdarzały się nawet sytuacje, że ich drzwi były zamykane z zewnątrz kłódkami czy zabijane deskami. U drzwi tych stawiano stróżów, których obowiązkiem było pilnowanie chorych. Opieka nad zapowietrzonymi polegała głównie na dostarczaniu im żywności oraz piwa, które uważano za lekarstwo – opowiadają Patrycja Serafin i Andrzej Janociński.
Opis zarazy morowej z 1625*.
Wbrew prawom natury dzieci i rodzice uciekali od siebie, bali się jedni drugich. Wszędzie żałoba, wszędzie śmierć, tak dalece, że całe miasto wydawało być się nie siedzibą żywych lecz cmentarzyskiem zmarłych.
Gdy liczba chorych rosła, budowano izolatoria. – Dotarliśmy do informacji, że znajdowały się one na Czwartku, na Żmigrodzie czy na Rurach. Izolatoria morowe były to drewniane szopy. Istniały one przez kilka miesięcy, a po zakończeniu zarazy były po prostu rozbierane – mówi Patrycja Serafin.
– To były straszne choroby. Trudno nam sobie to w czasach dzisiejszych wyobrazić. Człowiek wyglądający za okno mógł na przykład zobaczyć wóz, którym przewożono zwłoki. Takie wozy przejeżdżały po mieście, ogłaszając, żeby z domów, gdzie znajdują się zmarli, wyrzucano zwłoki, by można było je pochować – dodaje Andrzej Janociński.
– Była organizowana pomoc. Miasto z pewnością zatrudniało balwierza, zwanego też cyrulikiem. Był on kimś w rodzaju medyka. Nie możemy oczywiście porównywać tego do naszych czasów. Dawniej epidemie zbierały o wiele bardziej śmiertelne żniwo. Miasto było zmuszone do zatrudniania grabarzy morowych. Musieli oni odróżniać się od mieszkańców miasta. Stąd też nosili specjalny ubiór. Mieli naszyte na sukienne stroje czerwone krzyże. Pogrzeby najczęściej odbywały się w nocy, bez bicia dzwonów, uroczystych procesji i śpiewu. Nie chciano bowiem straszyć ludności – mówi Patrycja Serafin.
Opis zarazy morowej z 1625*.
– Już kończę. Obawiam się bowiem, aby przez odnawianie w pamięci tak strasznych ran nie rozjątrzyć zła. Resztę celowo i świadomie pomijam, abym jako narrator i świadek był w porządku i abym nierozważny nie był posądzany o przesadę w opowiadaniu.
Co wiemy o zachowaniu lubelskich mieszczan w czasie epidemii. Możemy się domyślić, że były bardzo różne. A jakie? zapytamy za tydzień.
Informacje o zarazach i kataklizmach w dawnym Lublinie można znaleźć także na specjalnym portalu stworzonym przez Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”.
MaG / opr. ToMa
Fot. Teatr NN
* Opis zarazy morowej z 1625 – Archiwum Państwowe w Lublinie. Księgi Miejskie lubelskie. Acta advocatialia Nr. 13. 1625 r. fol. 486-487, oryginał. w jęz. łac., tłum. Z. Klukowski. Cyt. za: Z. Klukowski, Opis dżumy w Lublinie w r. 1625, Archiwum historji i filozofji medycyny oraz historji nauk przyrodniczych, Tom V, Zeszyt I, Poznań 1926, s. 1-5.)