„Całe jego życie to historia Polski”. Ostatnie pożegnanie Maksymiliana Jarosza „Mirskiego”

pm jarosz 140520 001 2020 05 14 184232

Rodzina i przyjaciele pożegnali Maksymiliana Jarosza ps. „Mirski” – żołnierza Armii Krajowej, a później Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość w oddziale Antoniego Kopaczewskiego „Lwa” ze zgrupowania „Zapory”.

Uroczystości pogrzebowe odbyły się w w Piaskach – rodzinnymi mieście „Mirskiego”.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Pogrzeb Maksymiliana Mieczysława Jarosza ps. „Mirski”

Maksymilian Jarosz urodził się 15 lipca 1925 roku. Działalność konspiracyjną rozpoczął w 1942 roku w Armii Krajowej.

CZYTAJ: Nie żyje Maksymilian Jarosz „Mirski”

– Pożegnaliśmy niezwykłego człowieka – mówi Piotr Jankowski z portalu Świdnik na Kartach Historii oraz przyjaciel Maksymiliana Jarosza. – Można powiedzieć, że całe jego życie to historia Polski. Począwszy od dzieciństwa, kiedy jako członek organizacji Orlęta był na otwarciu Szkoły Pilotów Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej im. Marszałka Rydza Śmigłego w Świdniku. To były pierwsze jego kroki na patriotycznej ścieżce. Jego czterech braci zginęło podczas II wojny światowej. W czasie niemieckiej okupacji „Mirski” dołączył  do grupy dywersyjnej Zygmunta Kowalczyka „Okrzei”, a później do oddziału partyzanckiego Wojciecha Rokickiego „Nerwa”. Przez kilka lat brał udział w wielu akcjach przeciwko Niemcom. – Był również jednym z członków egzekutywy. Kiedy go o to zapytałem, powiedział: „Jeden z moich kolegów zdradził. Chodził z żandarmerią niemiecką i pokazywał, w których domach mieszkają nasi ludzie. Musieliśmy go zlikwidować”. Takie to były okrutne czasy. Jedno z powiedzeń Maksymiliana Jarosza, dotyczące tamtego okresu, zostało tytułem jego wspomnień – „Chciałbym, żeby to był tylko sen”.

– Maksymilian Jarosz wielokrotnie zaglądał śmierci w oczy. I tej śmierci się nie bał. Dowód tego dał między innymi ratując Żydów w Piaskach – mówi Marcin Krzysztofik, dyrektor Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie. – Pomaganie Żydom groziło karą śmierci. I nie był to tylko zwykły zapis w dekrecie, ale faktycznie tę karę realizowano. Przypomnę tylko, że czterej bracia pana Maksymiliana i jego dziadek ponieśli śmierć z rąk Niemców.

– Ratowani przez Maksymiliana Jarosza Żydzi to byli jego koledzy i sąsiedzi, z którymi wcześnie się spierał. Ale dla niego było oczywiste, że w sytuacji zagrożenia sobie pomagamy – opowiada Piotr Jankowski. – Jako 16-latek przeskakiwał przez płot getta, przerzucał tam sąsiadom żywność i broń. Pamiętajmy, że przed wojną ponad połowa mieszkańców Piask była pochodzenia żydowskiego    

Za ratowanie Żydów podczas II wojny światowej Maksymilian Jarosz, wraz z rodzicami, bratem Aleksandrem i siostrą Marianną, zostali odznaczeni medalami Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.

Swoją niezwykłą historią Maksymilian Jarosz bardzo chętnie dzielił się z młodym pokoleniem. – Wielokrotnie spotykał się z naszymi uczniami – mówi dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Świdniku, Mirosław Król. – Czuł się bardzo dobrze wśród młodzieży. Był tego nauczony własnym doświadczeniem. Bowiem tym, co pozwoliło mu przeżyć, były silne więzi rówieśnicze. Był człowiekiem z takim przedwojennym sznytem, kindersztubą, bardzo uprzejmym, ciepłym, serdecznym. Ważna była dla niego triada: szkoła, Kościół, rodzina.     

Maksymilian Jarosz zmarł w niedzielę (10.05) w wieku 94 lat.

MaTo / opr. ToMa

Fot. Piotr Michalski

Exit mobile version