Dwa lata temu weszło w życie Rozporządzenie Ogólne o Ochronie Danych Osobowych, czyli RODO. Obowiązujące na terenie całej Unii Europejskiej prawo ma chronić dane osobowe obywateli. O tym, czy i jak działa RODO w czasie epidemii koronawirusa z doktorem Łukaszem Wojciechowskim – ekspertem z zakresu bezpieczeństwa informacji i ochrony danych osobowych z Wyższej Szkoły Ekonomii i Innowacji w Lublinie, rozmawia Tomasz Nieśpiał.
Jak się sprawdzają przepisy, które weszły w życie dokładnie 25 maja 2018 roku, a które miały uczynić informacje o nas bezpieczniejszymi?
– Mam wrażenie, że sprawdzają się bardzo dobrze – mówi w rozmowie z Radiem Lublin doktor Wojciechowski. – Szczególnie teraz, kiedy mieliśmy ten specyficzny okres pandemii koronawirusa. Przepisy zdały egzamin. Tam, gdzie RODO zostało dobrze wprowadzone, w firmach oraz instytucjach, okazało się, że nie trzeba tak naprawdę wiele zmieniać, tylko zacząć stosować te procedury, które funkcjonują – dodaje.
Na ile zadziałały potencjalne kary, a na ile to my staliśmy się bardziej świadomi oraz odpowiedzialni, jeśli chodzi o obracanie danymi osobowymi?
– Wydaje mi się, że zadziałało to dwutorowo – opowiada doktor Wojciechowski. – Na początku była mowa, że kary są bardzo wysokie i wszyscy się trochę przestraszyli. Jednocześnie zaczęliśmy więcej rozmawiać o ochronie danych osobowych. Każdy zaczął się troszeczkę tym martwić. To, co też zaobserwowałem, to fakt, że wzrasta też świadomość ludzi o tym, jakie przysługują im prawa. Wiele firm i instytucji jest proszonych o to, żeby jakoś te prawa spełniać. Wiemy, że jak nie chcemy, żeby ktoś nasze dane przetwarzał, to on musi o nas zapomnieć. Wydaje mi się, że jako społeczeństwo coraz częściej korzystamy z tych praw. Chociaż to początek – dodaje.
Jak wygląda ochrona danych osobowych w czasie epidemii koronawirusa?
– Podzieliłbym te wszystkie firmy i instytucje na dwie grupy – zaznacza doktor Wojciechowski. – Tam, gdzie były już rozbudowane mechanizmy, na przykład pracy zdalnej, to zadziałało bardzo dobrze. (…) Problem był ogromny tam, gdzie wszystko odbywało się w sposób tradycyjny. Nagle ktoś musiał się nauczyć tego, jak to robić przez Internet. Rzeczywiście były problemy. To dotyczyło wielu sfer. W wielu urzędach pojawiły się kłopoty. Pracownicy nie wiedzieli między innymi w jaki sposób bezpiecznie przesyłać dane i wysyłali je, jako załączniki w zwykłych wiadomościach mailowych. To było dużym zagrożeniem. Z czasem okazało się, że szybko wprowadzano te mechanizmy. Ja też wspierałem niektóre instytucje, ponieważ ktoś mówił, że natychmiast potrzebuje procedur. Jednak te procedury trzeba było bardzo porządnie przećwiczyć, ponieważ nawet jak ktoś miał już je opracowane, to okazywało się czy one są dobre czy złe. Wiem, że w wielu instytucjach je modyfikowano. Pracownikom dawano taki zestaw wskazówek co robić, a czego nie. Chodzi tu między innymi o to, żeby na swoim starym, prywatnym komputerze z nieaktualnym oprogramowaniem tych danych nie przetwarzać. Tylko, żeby wystąpić do pracodawcy o nowy komputer lub żeby ten zabezpieczył informatyk z firmy. Dużo takich spraw wyszło i myślę, że bardzo dobrze. Dzięki temu nasze dane mogą być bezpieczne – dodaje.
Oprócz tego, że jesteśmy pracownikami, to jesteśmy także klientami – załatwiając chociażby sprawy urzędowe, administracyjne oraz robiąc zakupy przez Internet, gdzie wypełniamy różnego rodzaju formularze. Na co zwrócić uwagę?
– Trzeba się zawsze kierować zdrowym rozsądkiem – podpowiada doktor Wojciechowski. – Jeżeli robimy zakupy czy załatwiamy sprawy na naszym komputerze, to najpierw trzeba zadbać o ten sprzęt. Jeżeli nasz system będzie zawirusowany, widoczny przez inne komputery w sieci, to okaże się, że ktoś bardzo łatwo te dane może wykraść. Jeśli chodzi już o same czynności na stronach internetowych, to zawsze zwracam uwagę na to, żeby kupować poprzez sprawdzone serwisy. Ten czas pokazał, że cyberprzestępczość nie zrobiła sobie wolnego w związku z epidemią koronawirusa. Zachęcam do tego, żeby robić zakupy na sprawdzonych portalach, gdzie te procedury bezpieczeństwa są bardzo rozbudowane i bezpieczne. Jeżeli robimy zakupy gdzieś indziej, to sprawdźmy czy początek adresu takiej strony internetowej to https. To znaczy, że połączenie jest bezpieczne – dodaje.
Co ze sprawami urzędowymi?
– Jest o tyle dobrze, że nasze państwo od lat się do tego przygotowywało – opowiada doktor Wojciechowski. – Platformy, na których składamy wnioski, są tak naprawdę bezpieczne. My musimy pilnować tego, żeby przypadkiem nie trafić pod zły adres, czyli na stronę internetową, która jest bardzo podobna. Jeżeli tam trafimy, to możemy podać bardzo delikatne dane, które ktoś może wykorzystać do różnych przestępstw. W momencie, kiedy już będziemy na tej właściwej platformie i ten nasz komputer nie będzie zawirusowany, to tam prawdopodobieństwo, że coś złego się wydarzy jest bardzo niewielkie. Jeżeli zaniedbamy to i będziemy wchodzić na taką platformę w zawirusowanym komputerze albo wejdziemy na podobną stronę, to zagrożenie wzrasta – dodaje.
ToNie / opr. PaW
Fot. pixabay.com