Nie zabierajmy z lasu młodych, pozornie porzuconych zwierząt – apelują leśnicy i myśliwi. Wiosna to okres lęgów ptasich i wykotów zwierzyny leśnej. Często zdarza się, że te zwierzęta zabierane są ze swojego naturalnego środowiska.
– Choć mieszkańcy mają dobre intencje, to poprzez swoją niewiedzę krzywdzą te stworzenia – mówi Zbigniew Szymański z Koła Łowieckiego nr 91 „Azotrop”. – Mamy telefony, że ktoś znalazł małego jelenia, czy małą sarnę i trzeba tym się zaopiekować. Absolutnie nie. Jeżeli znajdziemy na łące małą sarnę albo w lesie małego jelenia, a w tej chwili jest dosyć dużo tych małych zwierząt, nie wolno go dotykać, ruszać. Trzeba po prostu spokojnie oddalić się. Ich matka wie, że tam leży to jej dziecko i przyjdzie, zabierze, nakarmi i zaopiekuje się nim. Nie ruszmy, nie dotykajmy, bo to jest ingerencja w naturę. Zamiast pomóc, jeszcze zaszkodzimy takiemu zwierzaczkowi.
CZYTAJ: Małe dzikie zwierzęta nie zawsze potrzebują naszej pomocy
– Do wszystkich apelujemy: jeżeli widzicie państwo, że mała sarna jest gdzieś ukryta w trawie i nie widać obok leżącej martwej matki, takie zwierzę trzeba zostawić w spokoju – dodaje Marzena Puzio, specjalista służby leśnej z Nadleśnictwa Puławy. – Natura tak przystosowała sarny czy też młode zające, że te zwierzaki wydzielają minimalną ilość zapachu. To powoduje, że dla potencjalnych drapieżników te małe zwierzaki są niewyczuwalne. To jest właśnie ich przystosowanie do życia w dzikim, surowym środowisku.
– Jest taka procedura przy sarnie i przy jeleniu, że jeleń się cieli, sarna się koci i po wydaniu na świat młodego, samica czyści dokładnie to miejsce, w którym przyszło na świat młode – opowiada Zbigniew Szymański. – Następnie zostawia, wylizuje go tylko, żeby ono doszło do siebie, karmi go i zostawia na długi czas. Nawet kilkanaście godzin. Nie bierze go ze sobą, ponieważ to młode jest jeszcze tak małe, że nie dałoby rady uciec drapieżnikowi. Zostawia je więc, a sama jest w pewnej odległości, czasami obserwuje, czasami idzie żerować. Ale gdy nadchodzi czas karmienia, przychodzi i karmi dziecko.
– Może też się zdarzyć, że spotkamy się z młodymi ptakami, czyli z pisklakami – dodaje Marzena Puzio. – I jak w takiej sytuacji się zachować? Jeżeli widzimy, że to małe pisklę wypadło z gniazda, a gniazdo jest blisko nas na gałęzi, możemy włożyć pisklę tam pisklę z powrotem. Miejmy świadomość tego, że małe ptaki uczą się latać i zdarza im się, że spadną z gałęzi na ziemię. W tej sytuacji rodzice cały czas są w pobliżu i karmią takiego malucha. Możemy zobaczyć np. małe sowy, które spadają na ziemię. Wówczas nawołują się głosowo z dorosłymi, dorosły ptak karmi często taką małą sówkę pod drzewem, ale przecież to są ptaki, które mają potężne szpony i dzioby. I co robi takie małe pisklę? Ono potrafi się wdrapać po pniu na gałąź.
– Obserwujemy ten problem od lat – mówi Izabela Gierdrojć, kierownik Działu Zieleni w Zarządzie Dróg Miejskich w Puławach. – Nasi mieszkańcy, w przypływie bardzo dobrej woli i ochoty pomocy, zbierają młode ptaki i przynoszą do nas, po to, żeby pomóc. Nie rozumieją do końca, że przyroda ma swoje prawa i część ptaków musi nauczyć się żyć samodzielnie pod okiem rodziców. Takim bardzo dobrym przykładem są jerzyki. Biologia tego ptaka jest taka, że rodzice wypychają, wyrzucają młode z gniazda i młody jerzyk ma kilka sekund na to, żeby rozwinąć skrzydła i wylecieć. Jeśli nie da rady, to po prostu musi chwilę poczekać albo na rodziców, albo należy podnieść i podrzucić takiego pisklaka i on sam poleci. Nie można zabierać z miejsca tych podrostków.
Warto jedynie zabezpieczyć to miejsce chociażby przed dostępem psów lub kotów.
Inaczej wygląda sytuacja, gdy znajdziemy zwierzę chore lub np. potrącone przez samochód. Wtedy należy to zgłosić do danego nadleśnictwa lub odpowiedniego wydziału w gminie lub mieście. Samorządy mają podpisane umowy z lecznicami, które zajmą się takimi chorymi dzikimi zwierzętami.
ŁuG/WP
Fot. pixabay