Motor zagra w II lidze. Finał sezonu szczęśliwy dla lublinian

q8v1553 2020 05 18 174721

Dwie zmiany zarządu, wielokrotne roszady na ławce trenerskiej, dziesiątki piłkarzy przychodzących i odchodzących z klubu oraz sześć długich lat czekania, by dostać się na poziom centralny. W końcu się udało. Piłkarze Motoru Lublin w minioną sobotę awansowali do II ligi.

W przedwcześnie zakończonym z powodu pandemii koronawirusa sezonie lubelski zespół – nie bez kontrowersji – został zwycięzcą rozgrywek czwartej grupy III ligi.

– Ze względów epidemicznych na dokończenie sezonu nie było szans. Odbyło się tylko 19 z 34 zaplanowanych kolejek. W sobotę, 16 maja prowadzący III-ligowe rozgrywki Lubelski Związek Piłki Nożnej podjął uchwałę, że piłkarze nie wrócą już na boiska. Zwycięzcą rozgrywek został Motor Lublin.

Wiadomość ta bardzo ucieszyła kapitana drużyny, Marcina Michotę: – Jesteśmy bardzo szczęśliwi z tego rozwiązania. Nie przyjmowaliśmy przed sezonem innej opcji niż awans. Nieprzypadkowo znaleźliśmy się po rundzie na pierwszym miejscu.  

CZYTAJ: Motor Lublin awansował do II ligi po przedwczesnym zakończeniu sezonu

Na awans kibice Motoru czekali sześć lat, tak jak Marcin Michota, który w drużynie seniorów debiutował jesienią 2014 roku. – Wiem, co to znaczy pracować na ten awans. I jestem megaszczęśliwy. Nieskromnie powiem, że od kiedy zostałem kapitanem, wygraliśmy wszystkie mecze. Pozostanie tylko z utęsknieniem czekać na wznowienie rozgrywek w II lidze – dodaje Michota.

CZYTAJ: Prezes Motoru o awansie: Cel został zrealizowany

Awans Motoru wcale nie był oczywisty zarówno na początku sezonu, jak i jeszcze kilka dni temu. Przemeblowany przed sezonem zespół piłkarską jesień rozpoczął bardzo słabo. Po pierwszych czterech meczach miał na koncie zaledwie jeden punkt. Po porażce z Jutrzenką Giebułtów wydawało się, że prace straci trener Mirosław Hajdo. Domagali się tego kibice. Zarząd klubu wytrzymał jednak presję. Nie zwolnił szkoleniowca, a kompromitująca przegrana z Jutrzenką podziałała na zawodników otrzeźwiająco.

– Nigdy nie miałem tak trudnego startu – przyznaje Mirosław Hajdo. – Nigdzie nie miałem tak pod górę jak w Lublinie, ale skończyło się dobrze. I to jest najważniejsze. Myślę, że nasz pomysł i ruchy w zespole doprowadziły nas do takiej sytuacji, w jakiej obecnie się znajdujemy. Ale do awansu przyczynili się wszyscy. Najbardziej piłkarze, ale też sztab ludzi, który pracował na to, prezesi klubu i jego pracownicy.

Kolejne zwycięstwa doprowadziły do tego, że – gdy rozgrywki zawieszono – Motor miał tyle samo punktów co Hutnik Kraków. I tu zaczęły się dyskusje: kto w przypadku przedwczesnego zakończenia sezonu uzyska promocję do II ligi?

Działacze obu klubów spierali się o interpretację regulaminu. Znajduje się w nim zapis, że w przypadku równej liczby punktów o kolejności w tabeli decydują wyniki bezpośrednich meczów. Hutnik i Motor grały w tym sezonie ze sobą tylko raz, jesienią. Bezpośrednią konfrontację wygrali krakowianie 1:0. Hutnik argumentował, że na tej podstawie to on powinien awansować. Motor stał na stanowisku: skoro do rewanżu nie doszło, punkt regulaminu o bezpośrednich meczach nie ma zastosowania i o awansie powinien decydować lepszy ogólny bilans bramek. Tę ostatnią interpretację przyjął Lubelski Związek Piłki Nożnej, który przyznał awans Motorowi.

– Zawsze uważaliśmy, że przepisy są po naszej stronie. I tak też się stało. Mimo wielu przeciwnych interpretacji, jednak regulamin i fair play zwyciężyły – stwierdza trener Hajdo.

Odmienne nastroje panują w Krakowie. Działacze Hutnika mają poczucie, że ich zespół został skrzywdzony. Zapowiadają odwołanie do LPZN i Polskiego Związku Piłki Nożnej.

CZYTAJ: Awans Motoru Lublin. Hutnik Kraków będzie dochodził swych praw

Tymczasem prezes Motoru, Paweł Majka, snuje już plany na kolejny sezon: – Idziemy wyżej. Naszym celem jest w ciągu dwóch lat awans do I ligi.

CZYTAJ: Motor będzie bronił honoru w sądzie?

Rozgrywki piłkarskiej III ligi decyzją LZPN zakończyły się bez spadków. Z kolei spośród drużyn z regionu do grona trzecioligowców w przyszłym sezonie dołączy Lewart Lubartów.

JK / opr. ToMa

Fot. archiwum

Exit mobile version