Małe, osierocone liski trafiły pod opiekę Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Skrzynicach Drugich pod Lublinem. Zwierzęta znalazła pod swoim domem mieszkanka Bychawy. Przez dwa tygodnie przebywały na kwarantannie pod opieką kliniki weterynaryjnej.
O losach lisków informujemy w Polskim Radiu Lublin na bieżąco.
CZYTAJ: Małe liski pod opieką weterynarza. Ich matka najprawdopodobniej nie żyje
– Zwierzęta są w bardzo dobrej kondycji – mówi dr Ireneusz Bryzek z Centrum Zdrowia Małych Zwierząt Lux-Vet. – Co prawda jeden jest większy od drugiego, bo walczą ze sobą o jedzenie, ale oba dobrze się czują. Kiedy tu przyjechały, miały po 400 gramów. Teraz większy waży około 1 kilograma. Na początku zupełnie nie przypominały lisów. Były zupełnie szare. Teraz kolor rudy zaczyna dominować na całym ich ciele.
CZYTAJ: Osierocone liski pod opieką. Później trafią do ośrodka, który pomoże im wrócić na wolność
– Liski dostaną zadaszoną wolierę z różnymi pniaczkami, z budą, gdzie będą mogły się chować. W najbliższych dniach zrobimy jeszcze wybieg zewnętrzny – opowiada Lena Grusiecka z Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Skrzynicach Drugich, prowadzonego przez Stowarzyszenie Leśne Pogotowie. – Zrobiliśmy im wolierę, żeby miały możliwość kopania. Zabezpieczona jest ona od dołu. Dla lisków to znakomita zabawa, żeby mogły sobie coś wykopać, zakopać. Świetnie to robią, ugniatając potem te miejsca nosami. Będziemy starali się jak najmniej z nimi przebywać. Docelowo chcemy je wypuścić na wolność. Nie będziemy ich do siebie absolutnie przyzwyczajać.
CZYTAJ: Pomóż zbudować wolierę dla osieroconych lisków
– Lisy potrafią przystosować się właściwie do każdych warunków klimatycznych i środowiskowych. Są po prostu bardzo inteligentne. W sukurs przychodzi im też niesamowita kondycja fizyczna. Potrafią skoczyć dwa metry do góry i pięć metrów do przodu. Niesamowitą rolę podczas stabilizacji skoku odgrywa ich wspaniały długi ogon – opowiada dr n. wet. Jerzy Ziętek z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie.
– Lisy mają doskonały wzrok, świetny węch i słuch. Potrafią usłyszeć zbliżającego się człowieka z odległości nawet 2 kilometrów. Potrafią wydawać kilkanaście rodzajów dźwięków. Czasami je pewnie słyszeliśmy, ale myśleliśmy, że to np. sowa. Dźwięki przypominające gdakanie to tak jakby powiedzenie przez jednego lisa drugiemu „dzień dobry”, gdy mijają się blisko – tłumaczy Jerzy Ziętek.
– Liski zwykle przesypiają dzień. Są aktywne rano i po zachodzie słońca. Widok tych dwóch maluchów razem jest niesamowity: przewracają, ciągną się za różne część ciała. Uwielbiają się ganiać i kraść sobie nawzajem różne przedmioty. Można stać i patrzeć na nie w nieskończoność – mówi Lena Grusiecka.
– Nie eksperymentujemy sami. Podpytujemy w innych ośrodkach, jak wygląda sprawa wypuszczania takich maluchów na wolność. Większość z ośrodków wypuszcza takie liski dopiero po roku, kiedy jest okres ochronny, kiedy nieporadne jeszcze zwierzaki mają szansę nauczyć się polować – dodaje Lena Grusiecka.
Obecnie pod opieką ośrodka są jeszcze dwa lisy, które ze względu na stan zdrowia zostaną w nim na zawsze. Do nowej woliery po wyleczeniu dołączy także mały lisek, który został podtruty.
Stowarzyszenie bardzo chętnie przyjmie dary rzeczowe: kocyki, stare ręczniki, materiały budowlane, jedzenie i zabawki.
LilKa / opr. ToMa
Fot. nadesłane. Na filmie: tak wyglądały liski niedługo po znalezieniu/ film nadesłany