– Ten rok będzie dla nas kolejnym trudnym doświadczeniem – tak o sytuacji w rolnictwie w związku epidemią koronawirusa mówi Tomasz Solis, wiceprezes Związku Sadowników RP, który był gościem porannej rozmowy w Radiu Lublin.
Jego zdaniem głównym problemem sadowników jest obecnie brak pracowników z Ukrainy i rosnące koszty utrzymania produkcji.
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi wydało wytyczne dotyczące organizacji pracy gospodarstw w czasie epidemii. Wynika z nich między innymi, że to na zatrudniających spoczywa obowiązek stworzenia pracownikom sezonowym warunków do odbycia 14-dniowej kwarantanny w gospodarstwach oraz pokrycia kosztów przeprowadzenia testów na COVID-19 dla zatrudnianych przy zbiorach.
– Przeciętnego sadownika nie będzie na to stać – przyznaje Tomasz Solis. – Niektórzy mają problemy z odnowieniem produkcji. Ciągną się za nami długi z poprzednich sezonów, gdzie nie wszyscy jeszcze uregulowali swoje należności za środki produkcji. Obawiam się, że jeżeli pojawią się nam kolejne koszty obciążające sadowników, to ta branża będzie miała bardzo trudno.
Jak przyznał Solis, nadzieją na uratowanie tegorocznych zbiorów mogą być pracownicy krajowi.
– Nie wiem czy ten trend się utrzyma, ale pojawili się polscy pracownicy, w związku z tym, że niektórzy czują się zagrożeni utratą pracy, niektórzy są na przymusowych urlopach, i odnotowaliśmy taką sytuację, że jest zainteresowanie wśród Polaków podejmowaniem tego typu pracy.
Zapotrzebowanie na pracowników zza wschodniej granicy jest jednak tak duże, że jedna z agencji pracy zdecydowała się na własny koszt wyczarterować nawet samoloty, które jeszcze w maju mają przetransportować pracowników z Ukrainy do Polski.
ToNie/WP
Fot. archiwum