Odejście 90 pracowników, o 10 procent niższe wynagrodzenie dla pozostałych 2700, do lipca tydzień pracy od poniedziałku do czwartku i trzytygodniowy postój w sierpniu – to warunki, na których PZL Świdnik przyznano 18 milionów złotych wsparcia z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń. Ma to umożliwić doraźne funkcjonowanie firmy, w którą w następstwie pandemii uderzył gwałtowny spadek zamówień.
– Przyszłość zależy od kontraktów z wojska. Zakłady liczą, że w ramach programu Perkoz dostarczą śmigłowce, które zastąpią wiekowe Mi-2 i najstarsze Sokoły – mówi wiceprzewodniczący Międzyzakładowej Solidarności w PZL Świdnik Tomasz Kasperczyk. – Nasza oferta będzie bardzo konkretna. Z tego, co słyszeliśmy od zarządu, wyjdziemy z ofertą śmigłowca AW 139, który zastąpi Mi-2. Być może będzie ona zastrzeżona o inne modele, ale to już zależy od tego, czego będzie oczekiwało wojsko. Cały czas chodzi nam o to, żebyśmy nie byli tylko poddostawcą elementów do śmigłowców, tylko chcielibyśmy mieć tu jakąś produkcję. Mówiąc kolokwialnie, chcielibyśmy, żeby te śmigłowce wylatywały od nas z zakładu, a nie wyjeżdżały – dodaje.
Oferta opiewa na 32 maszyny. Termin jej złożenia upływa z końcem maja. PZL Świdnik ma też potencjał, by stać się wyłącznym producentem nowego włoskiego śmigłowca uderzeniowego AW 249, także na potrzeby polskiego programu Kruk. Rozmowy resortu obrony z koncernem Leonardo, właścicielem fabryki w Świdniku nie przyniosły dotąd rozstrzygnięcia.
JB / WT
Fot. archiwum