Barszcz Sosnowskiego u podnóża Górek Czechowskich. „To ilość, która powinna budzić trwogę”

barsz 2020 06 24 195741

U podnóża Górek Czechowskich pojawił się barszcz Sosnowskiego. Mieszkańcy okolicy obawiają się, że ta niebezpieczna roślina się rozprzestrzeni.

– To jest sytuacja wręcz niewyobrażalna – mówi członek Rady Dzielnicy Czechów Południowy Andrzej Filipowicz: – To już jest ilość, która powinna budzić trwogę. W dniu wczorajszym wysłałem informację do pana prezydenta z prośbą o niezwłoczną interwencję. Do tej informacji dołączone zostały zdjęcia. Pozwolono, żeby te rośliny wzrastały, dopuszczono do tego, żeby ta roślina zakwitła, więc ona już w tej chwili będzie przekwitać i samoczynnie rozsieje się w inne obszary, a skądinąd wiem, że jest bardzo trudno. Wiem to m.in. z raportów Najwyższej Izby Kontroli, że samorządy sobie nie radzą, bo we właściwym momencie, na właściwym etapie nie dokonują unieszkodliwiania tych roślin.

– Ta roślina powoduje poparzenia – mówi Aneta Sulborska, adiunkt w Katedrze Botaniki i Fizjologii Roślin Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie: – Są to naprawdę dotkliwe poparzenia, nawet trzeciego stopnia. Rany, owrzodzenia, mogą się utrzymywać w przypadku osób wrażliwych nawet przez kilka lat. Generalnie roślina należy do roślin fototoksycznych. To znaczy, że reakcja soku rośliny ze skórą przy udziale światła słonecznego powoduje właśnie tę fotofitodermatozę. Jest udokumentowane, że w skrajnych przypadkach dochodziło nawet do amputacji kończyn, także z tą rośliną nie ma żartów. Nie trzeba dotykać rośliny. Samo przebywanie przy dużych zbiorowiskach barszczu, może powodować, że będą poparzone górne drogi oddechowe.

– Znajdujemy się na skrzyżowaniu ul. Północnej i Generała Ducha. Niecały tydzień temu, 18 czerwca, prawdopodobnie przez straż miejską, ta okolica została oznaczona biało-czerwoną taśmą – mówi Marcin Mielniczuk, mieszkaniec Lublina: – Widzę w tej chwili cztery krzaki kwitnące i chyba przynajmniej cztery krzaki, które jeszcze nie kwitną. A to nie tylko tutaj. Skoro straż miejska o tym wie, to dlaczego ten barszcz jest zostawiony sam sobie. On rośnie bezpośrednio przy chodniku. Ludzie chodzą tędy codziennie. To ostrzeżenie jest trudne do odczytania – w związku z wiejącym ostatnio wiatrem te kartki się pozwijały.

– Miasto jak najbardziej przyjęło zgłoszenie – mówi Monika Głazik z Biura Prasowego w Kancelarii Prezydenta Miasta Lublin: – Ten termin, nieco wydłużony, niszczenia roślin barszczu Sosnowskiego wynika z tego, że jest to roślina bardzo trudna do zniszczenia. Żeby zrobić to w sposób skuteczny, żeby ta roślina nie odnowiła się w przyszłym roku, żeby nie spowodowała odbicia od korzeni, musi zostać potraktowana w sposób trzyetapowy.

– Może osiągać nawet do 5 m wysokości, ma bardzo dużą rozetę liści i piękny kwiatostan – mówi Aneta Sulborska: – Przypomina to coś na kształt parasolki. To kwiatostan, który obserwujemy chociażby u kopru. Generalnie roślina została sprowadzona z byłego Związku Radzieckiego. Miała być świetną rośliną, przede wszystkim paszową. Ma duże rozmiary, więc liczono na to, że będzie dużo masy zielonej, łatwo będzie skarmić zwierzęta. Uprawa zaczęła się rozpowszechniać w latach 60. XX wieku. Kolejne dwie dekady to również był bum nad tą rośliną. I zaczęto się wycofywać. Zwierzęta wcale tak chętnie nie zjadają rośliny, ponieważ ma nieco gorzki smak. Poza tym okazało się, że zmienia smak i zapach mleka i mięsa.

– Miasto Lublin prowadzi taki program, który ma za zadanie zminimalizować te niebezpieczne rośliny – mówi Monika Głazik: – Rzeczywiście w tym roku zostało odkrytych sporo ognisk barszczu. Jest ich kilkadziesiąt. One są na bieżąco niszczone. Pierwszy etap niszczenia tej rośliny to potraktowanie herbicydem w sposób zewnętrzny, czyli opryskanie. To zostało wykonane w przypadku tej rośliny, żeby ta substancja czynna trująca jak najlepiej wniknęła do środka rośliny. Dopiero później następuje jej skoszenie. Następnym etapem jest zakraplanie herbicydu do środka, do łodyg.

W przypadku zauważenia barszczu Sosnowskiego lub rośliny do niego podobnej należy o tym fakcie powiadomić straż miejską.

LilKa (opr. DySzcz)

Fot. archiwum

Exit mobile version