Zniszczone uprawy, uszkodzone dachy, karoserie samochodów i budynki – to bilans wczorajszego gradobicia, które przeszło przez gminę Werbkowice w powiecie hrubieszowskim.
CZYTAJ: Sadownicy i rolnicy szacują straty po gradobiciu
Wśród miejscowości, których mieszkańcy odczuli skutki żywiołu, są: Turkowice, Adelina, i Sahryń.
Przebieg wczorajszej nawałnicy relacjonuje sołtys miejscowości Turkowice, Anna Piotrowska: – O 16.00 się skończyło, trwało może pół godziny, 40 minut, nie dłużej. Przyszło nagle i szybko się skończyło. Wszystko zniszczone.
– Wszystko jest naruszone, same strzępy z warzyw, wszystko zniszczone – mówi pani Czesława z Turkowic: – Płakać się chce – dodaje.
– Zdążyłem uciec, przez okno patrzyłem jak spada szyba za szybą – mówi Stanisław Lis z Turkowic: – Aż dziw bierze, bo to 4 mm, grube szkło. Szkło wisi na silikonie, cały dach jest pobity, wszystko leży na zewnątrz. Chyba ze dwa tygodnie będę zbierał te szkła. Cała uprawa poszła na zmarnowanie.
– Dla ludzi jest to tragedia, ponieważ potracili uprawy fasoli, pszenicy, kukurydzy, buraków czy rzepaku, czosnku i innych upraw, które tutaj były – mówi Agnieszka Skubis-Rafalska, wójt gminy Werbkowice: – Trudno w tej chwili powiedzieć co zrobić, bo jest dość późno, żeby jakieś kolejne uprawy siać.
– To są na pewno dziesiątki hektarów upraw – mówi Jan Struzik, inspektor ds. rolnictwa w Urzędzie Gminy Werbkowice: – Z tego co zauważyłem, szczególnie ucierpiało zboże, pszenica ozima, jęczmień. W mniejszym stopniu fasola i burak cukrowy. Specyfika burzy gradowej jest taka, że te straty nie są jednorodne na całej powierzchni, tylko występują od największego nasilenia do mniejszego. Wracając z tych miejscowości zauważyliśmy, że już po drodze w ogóle nie ma strat w odległości kilometra od tych miejsc. A są takie miejsca, że – szacuję – jest 80 procent strat plonu. Niejednokrotnie mamy opady gradu, ale nie takiej wielkości i natężeniu. Rolnicy twierdzą, że po kilkunastu godzinach jeszcze gdzieś tam ten grad zalega na podwórzu. To daje też wyobrażenie jaka była jego ilość.
– Pszenica jest praktycznie rozbita doszczętnie, od 90 do 100 procent – mówi Grzegorz Piotrowski z Turkowic: – Takiej nawałnicy, jak żyję te 52 lata, po prostu nie widziałem.
– Co tu dożo mówić? Zniszczenia są straszne, naprawdę straszne – mówi Anna Piotrowska: – Rolnik tylko z tego żyje. Niestety, jeśli ktoś nie ma jakichś ubocznych dochodów, to niestety jest bardzo źle. W lipcu w dobrym układzie ludzie zaczynają już robić żniwa.
– Teraz mamy taką pogodę, jaką mamy, czyli bardzo dynamiczną – mówi Tomasz Solis, wiceprezes Związku Sadowników RP: – Mamy wysokie temperatury, w związku z czym już kolejny rok mamy deszcze nawalne, gradobicia, anomalie pogodowe, które odbijają się dość znacznie w takiej produkcji pod chmurką jak sadownictwo. Natomiast żeby dzisiaj oszacować konkretne straty – trudno jest jeszcze o tym mówić. To kwestia 3-4 dni po gradobiciu, kiedy rzeczywiście widać efekty, bo czasami jest tak, że powiedzmy na jabłkach tego uderzenia gradowego nie widać, a ono pojawia się dopiero po trzech dniach.
– Trzeba tym ludziom pomóc – mówi Agnieszka Skubis-Rafalska: – Spotkałam się z mieszkańcami Turkowic, Adeliny. Myślę, że te spotkania jeszcze będą, bo pomoc jest ogromnie potrzebna. Na chwilę obecną trwa szacowanie strat i wypełnianie wniosków. Mam nadzieję, że szybko otrzymamy pomoc i że mieszkańcy powrócą do normalności. Czeka nas szereg pracy. Pracy się nie boimy i wszystko, co tylko będzie możliwe, żeby dla mieszkańców uczynić, na pewno zrobimy.
Dokładny rozmiar skutków będzie znany po napłynięciu oświadczeń od rolników, które wpłyną do urzędów gminy. Wówczas powołane przez wojewodę komisje oszacują straty.
Oprócz powiatu hrubieszowskiego gradobicie dotknęło m.in. powiat lubelski i opolski.
AlF (opr. DySzcz)
Fot. Aleksandra Flis/ nadesłane