Udało się uratować gniazda jerzyków na jednej z remontowanych lubelskich kamienic. Służby podjęły interwencję w sprawie jerzyków, które mają gniazda pod stropodachami w remontowanej kamienicy przy ulicy Grodzkiej 36 w Lublinie. Losem ptaków zainteresował się Kamil Piwowarczyk ze Stowarzyszenia Szansa dla Bociana.
– Często takie remonty prowadzone bez nadzoru ornitologicznego doprowadzają do tego, że pisklęta giną żywcem zamurowane pod styropianem albo giną z głodu również przez to, że dorosłe osobniki nie mogą się dostać przez stojące rusztowania i siatki – mówi Kamil Piwowarczyk: – Mam nagrane całe rzesze jerzyków, które próbują się dostać przez te siatki. Bezradnie podlatywały. Ten proces poruszania się jerzyków jest najbardziej widoczny rano i wieczorem, kiedy one są najbardziej aktywne i kiedy wracają z łowów, bo potrafią pokonać bardzo duże odległości w poszukiwaniu komarów, much, meszek, których zjadają dziennie nawet i 20 tysięcy, w związku z czym wieczorem była ich tu cała gromada. Te gniazda nie są widoczne, ale są jerzyki, które wlatują pod dach, pod rynny, celem nakarmienia piskląt.
– Dostaliśmy wiadomość, że podobno tu się dzieje krzywda jerzykom, więc dlatego jestem – mówi Ewa Ptasińska, komendant Lubelskiej Straży Ochrony Zwierząt.
– Każde odsłonięcie tego dachu to jest ingerencja w potencjalne środowisko gatunków chronionych, a to już jest wykroczenie – mówi Regionalny Konserwator Przyrody w Lublinie Piotr Deptuś.
– Widzę, że zebrało się tutaj znakomite grono fachowców od jerzyków, więc pomóżmy tym jerzykom – mówi jeden ze współudziałowców kamienicy, Witold Matacz.
– Tu mogą być tez inne ptaki, na przykład kopciuszek, który też jest charakterystyczny dla takich terenów staromiejskich – mówi Piotr Deptuś: – Mogą być nietoperze. Dlatego potrzebna jest ekspertyza ornitologiczna, przyrodnicza. Kawki czy kopciuszki już kończą lęgi, więc nie byłoby tutaj problemu. Jerzyki dopiero zaczynają lęgi.
– Jeśli coś źle zrobiliśmy, czy czegoś nie dopełniliśmy, to chciałbym to naprawić – mówi Witold Matacz: – Znajdę pilnie ornitologa, ale chciałbym, żeby pomóc mi w zlokalizowaniu tych gniazd i żebyśmy zrobili tak, żeby było dobrze.
– Z prawnego punktu widzenia przede wszystkim prace powinny zostać w tym momencie wstrzymane do czasu przeprowadzenia pełnej inwentaryzacji ornitologicznej, wystąpienia do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska z wnioskiem o uzyskanie zezwolenia na płoszenie i niepokojenie, ewentualnie niszczenie gniazd – mówi Paweł Duklewski, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie: – Ale taka zgoda może być udzielona dopiero po wyprowadzeniu lęgów, ponieważ nie możemy doprowadzić do sytuacji, w których zezwolimy na zabijanie zwierząt. Raczej tego nie robimy. Sytuacja musi być naprawdę wyjątkowa. Przy czym my jesteśmy władni do wydania tylko zezwolenia na zabijanie gatunków, które są pod ochroną częściową, natomiast jeśli chodzi o gatunki objęte ochroną ścisłą, wydaje je już Generalny Inspektor Ochrony Środowiska.
– Końcowe spotkanie przebiegło rzeczywiście bardzo pomyślnie. Uda się ochronić interes ludzi i interes ptaków – mówi Kamil Piwowarczyk: – Udało się ustalić, że na miejsce przyjedzie ornitolog, który sporządzi ekspertyzę ornitologiczną, czyli dokument wskazujący jakie ptaki tutaj gniazdują, w jakiej ilości, oraz wskaże elementy, które należy wszcząć po remoncie budynku, czyli zrobienie rekompensaty utraconego siedliska – powieszenie specjalnych budek lęgowych. Ptaki nawet po zakończeniu remontu będą tu mogły dalej gniazdować, tylko w budkach.
Jerzyk to gatunek objęty w Polsce ochroną gatunkową ścisłą. To tak zwany pogromca komarów.
LilKa (opr. DySzcz)
Fot. Monika Korzeniec /wikipedia.org/