20 organizacji pacjenckich podpisało się pod akcją „Stop celebrytyzacji pseudonauki”. Celebryci coraz częściej zabierają głos w kwestiach dotyczących ochrony zdrowia. Rozpowszechniają tezy, które nie tylko nie znajdują potwierdzenia w badaniach, ale wręcz stoją w sprzeczności z faktami potwierdzonymi naukowo.
– To bardzo niepokojące zjawisko – mówi studentka biomedycyny Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, Aleksandra Ostapiuk, która wraz z koleżanką promuje akcję. – Ludzie, którzy propagują w Internecie pseudonaukę, umniejszają wartość lekarzy i naukowców czy w ogóle medycyny opartej na faktach. Ci ludzie mówią: „Tego lekarze nie powiedzą. Od nas dowiecie się prawdy. Badania kłamią”. I osoby, które nie umieją interpretować badań naukowych, bo nie są w tym kierunku szkolone, uwierzą prędzej człowiekowi, który będzie powoływał się na ich sumienie, będzie mówił, że ich rozumie, że wie, co czują.
– Przekazywanie informacji o zdrowiu przez osoby, które nie mają wystarczającej wiedzy, jest zawsze niebezpieczne, ponieważ taka dezinformacja może prowadzić do tego, że pacjenci będą podejmować błędne decyzje w zakresie swojego leczenia. Może to skończyć się tragicznie, ze zgonem włącznie – mówi Tomasz Zieliński, prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych Pracodawców.
– Nie słuchamy rad w sprawie finansów od lekarzy, więc dlaczego możemy słuchać rad zdrowotnych od osób, które zdrowiem się nie zajmują? – pyta Aneta Malesa, studentka biomedycyny Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. – Gdy lekarze przekazują pewne dane, ponoszą odpowiedzialność za to, co mówią.
– Pamiętajmy, że mówienie, że: „u mnie coś zadziałało, więc to musi być prawda”, nie jest dowodem. Ważny dowód naukowy jest poparty badaniami, a nie opinią jakiejś osoby. Nie ważne czy jest ona znana – dodaje Aleksandra Ostapiuk.
– Myślę, że to bardzo poważny problem współczesnej kultury, który obiegowo nazywamy „parciem na szkło”. Coraz więcej ludzi chce za wszelką cenę zarabiać dzięki obecności w przestrzeni publicznej; zbierać lukratywne kontrakty reklamowe, wizerunkowe, być rozpoznawanym. Ci ludzie są w stanie powiedzieć wszystko na dowolny temat. W dodatku im bardziej głupio będą gadali, tym chętniej będą oglądani – stwierdza prof. Piotr Celiński, medioznawca z Wydziału Politologii i Dziennikarstwa Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. – To egoistyczne działanie, którego celem jest po prostu zarobienie naszym kosztem.
– Z badań socjologicznych wynika, ze około 30% ludzi nie ma czasu ani ochoty, żeby sprawdzać informacje medialne. Opierają się oni na pierwszym wrażeniu. I to pierwsze wrażenie sprawia największy efekt, jeśli zostanie włożone w usta celebrytów – tłumaczy prof. Włodzimierz Piątkowski, z Katedry Społecznych Problemów Zdrowotności UMCS i Zakładu Socjologii Medycyny Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. – Jak wiemy, media komercyjne nie są autonomiczne. Stoją za nimi grupy kapitałowe czy polityczne. Są one pod kontrolą ludzi, o których często nic nie wiemy. Nie można wykluczyć, że czasami jest tak, iż te wypowiedzi celebrytów mają jakąś wcześniej założoną tezę, która jest z góry ustalana pod kątem komercyjnym czy politycznym.
– Na pewno dziś trzeba położyć szczególny nacisk na szukanie w Internecie rzetelnych informacji na stronach medycznych czy Głównego Inspektora Sanitarnego; tych źródeł, które dają pewność – mówi dr Wojciech Wciseł z Wydziału Nauk Społecznych KUL.
– Żeby odnaleźć się w zalewie informacji z mediów społecznościowych, trzeba zasięgnąć informacji przynajmniej w dwóch źródłach – dodaje prof. Piotr Celiński.
Pamiętajmy, że wszelkie wątpliwości dotyczące naszego zdrowia najlepiej konsultować z lekarzem.
LilKa / opr. ToMa
Fot. archiwum