Obchody 76. rocznicy bitwy pod Osuchami odbyły się na cmentarzu partyzanckim, w lasach Puszczy Solskiej.
– Musimy mieć świadomość, że na ziemi biłgorajskiej odbyła się największa bitwa partyzancka na terenach polskich w trakcie II wojny światowej. Niemcy, szykując się do niej, zdecydowali się na bezprecedensowy krok – mówi współorganizator wydarzenia, Wiesława Kubów. – Przeciwko 1150 żołnierzom polskim kierują 30 tys. wojska. To jest sytuacja niespotykana w czasie II wojny światowej. Drugą rzeczą jest problem osamotnienia oddziałów polskich, które przy braku kontaktu z łącznikiem wojsk radzieckich zostały zdradzone.
– To było okrążenie i Niemcy polowali na nas jak na zwierzęta, nie mieli litości – tak o bitwie pod Osuchami mówi jej uczestnik porucznik Włodzimierz Łój, z oddziału Batalionów Chłopskich majora Stanisława Basaja ps. „Ryś”. – Nas było 1400, a ich 30 tysięcy. Niemcy mieli lotnictwo, czołgi i karabiny maszynowe, a my byle jaką broń. Ale nam chodziło o honor.
W roku 1944 na obszarze powiatu biłgorajskiego, znajdowały się 33 oddziały partyzanckie, liczące około 5,5 tys. żołnierzy. Chcąc oczyścić tyły wojska zaangażowanych w walkę w ZSRR, Niemcy przeprowadzili dwie operacje przeciwpartyzanckie „Wicher I” i „Wicher II”. Kulminacyjnym punktem tych działań była bitwa pod Osuchami, gdzie Niemcy ściągnęli jednostki rezerwowe i frontowe, liczące co najmniej 30 tys. żołnierzy. W kotle zamkniętych zostało około 3500 partyzantów. Przed zamknięciem okrążenia z pola bitwy „oddaliła się” partyzantka sowiecka i Armii Ludowej.
Szacuje się, że walkach zginęło co najmniej 400 partyzantów. Kolejnych kilkudziesięciu pojmanych Niemcy zamordowali w lesie Rapy koło Biłgoraja.
Tegoroczne obchody rocznicy bitwy pod Osuchami odbywają się w cieniu epidemii koronawirusa. Na rocznicowe uroczystości złożyła się msza święta, złożenie kwiatów pod pomnikiem oraz salwa honorowa. Organizatorzy zrezygnowali z wydarzeń towarzyszących.
TsF/WP / ToMa
Fot. TsF