W jednym roku susza, w kolejnym powódź – zmiany klimatu powodują, że w Polsce coraz częściej będziemy mieli do czynienia z takimi zjawiskami – prognozują naukowcy. Dziś szczególnie warto zwracać uwagę na ten problem, bo 17 czerwca to Światowy Dzień Walki z Pustynnieniem i Suszą.
– Obecnie po majowych opadach sytuacja znacznie się poprawiła, choć nie wszędzie – mówi profesor Andrzej Doroszewski z Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach. – Można powiedzieć, że rzeczywiście były opady, ale to głównie we wschodniej części Polski. Natomiast jeśli chodzi o zachodnią, a zwłaszcza północno-zachodnią część kraju, to tam jest bardzo źle. Z tego, co wiemy z naszego monitoringu suszy, w tym pierwszy raporcie dotyczącym klimatycznego bilansu wodnego, 100 mililitrów wody brakowało do tego, żeby te potrzeby roślin były zaspokojone. W następnym raporcie ta wartość wynosiła 75, a więc o 25 milimetrów średnia kraju się poprawiła. Z tego, co wiemy na dzisiaj, to ta wartość wynosi 47 milimetrów. Oznacza to, że warunki są, można powiedzieć, dobre, a nawet ośmielę się powiedzieć, że bardzo dobre – dodaje.
Na ile te opady deszczu poprawiły sytuację? – Na 30 procent to na pewno. Na tę chwilę to tydzień, dwa mogłoby nie padać w ogóle – odpowiadają rolnicy. – Susza była tragiczna. Taki kwiecień jak w tym roku, to wszystko schło. Głównie mam porzeczkę, ale też trochę ziemniaków, takie dla siebie. Te kartofle po prostu schły, ale teraz jest dobrze – dodają.
– Opady, które spadły w maju wypełniły te normy i na chwilę problem z niedoborem wody przestał być istotny – twierdzi Dariusz Krzywiec z Działu Technologii Produkcji Rolniczej i Doświadczalnictwa Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Końskowoli. – Kłopotliwe mogą też być nadmierne opady w pewnych sytuacjach, szczególnie takie nawalne lub kiedy spada grad i uszkadza plony. Taka intensywność opadów może być groźna dla rolników – dodaje.
– Te warunki kwietniowe, kiedy była wielka susza, już minęły. Teraz przychodzą okresy z dużym opadem – opowiada Andrzej Doroszewski. – Można powiedzieć, że te opady są w niektórych miejscach aż za duże, gdyż w Gorzowie czy Zielonej Górze były burze, osiągające nawet 80-85 milimetrów w ciągu doby. Wiadomo, że ta woda częściowo tylko wsiąkła, a reszta spływa. Takie są zasady – dodaje.
– To, że w ostatnim czasie spadło troszeczkę deszczu, nie powinno nas uspokajać – mówi Dariusz Krzywiec. – Powinniśmy cały czas doskonalić sposoby gromadzenia wody. To może być mała retencja, ale też zabiegi agrotechniczne, kiedy woda jest zatrzymywana na polu, w glebie. Bardzo istotna jest tutaj zawartość substancji organicznej w glebie, która ma zdolność gromadzenia tej wody. Ważne jest też wapnowanie. Nie powinniśmy o tym zapominać, jeżeli chodzi o gospodarkę wodną. To najszerzej by oddziaływało na niedobory wody i zapobiegałoby przynajmniej w pewnym zakresie – dodaje.
– Jeżeli w jednym okresie mamy niedobór wody, a w drugim nadmiar, to zachodzi interakcja. I odwrotnie, jeżeli wcześniej było dużo wody, a obecnie jest susza, to też jest interakcja. Czyli w sumie wychodzi nie najgorzej – tłumaczy Andrzej Doroszewski. – Źle jest wtedy, kiedy w jednym miesiącu jest susza, i w kolejnym to samo, albo nawet nadmiar. Kiedy jest tak pół na pół, jak teraz, to rośliny sobie poradzą – dodaje.
Puławski Instytut opublikował w tym roku już dwa raporty dotyczące monitoringu suszy rolniczej. Wynika z nich, że z tygodnia na tydzień sytuacja się poprawia. Najnowszy raport ma ukazać się pod koniec tego tygodnia.
ŁuG / WT
Fot. pixabay.com