Do starannej i prawidłowej segregacji odpadów zachęcali dziś przedstawiciele Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Zamościu. Podczas wizyty w Regionalnym Zakładzie Zagospodarowania Odpadów w Dębowcu zaprezentowali kulisy pracy zakładu i plany modernizacyjne.
O wyzwaniach, przed którymi staje obecnie Regionalny Zakład Zagospodarowanie Odpadów w Dębowcu, mówi pełniący obowiązku kierownika, Piotr Spalony: – Instalacją, która jest najbardziej obciążona, jest sortownia odpadów mieszanych. Na dzień dzisiejszy jest to instalacja bardzo prosta. Powstała ona przy założeniach, że będziemy się nastawiać na produkcję paliwa alternatywnego. Był taki trend, że tego paliwa nie było dużo na rynku, także liczono na to, że to paliwo będzie można sprzedać. Jest to odpad resztkowy, którego nie można już w żaden sposób poddać recyklingowi albo po prostu nie ma na niego zapotrzebowania. Od samego początku, jak tylko uruchomiliśmy zakład, paliwo alternatywne przekazywaliśmy podmiotom, które zagospodarowują te odpady za dopłatą. Początkowo było to niespełna 100 zł łącznie z transportem. Na dzień dzisiejszy jest to 650 zł plus koszty transportu – do każdej tony ok. 30-40 zł. Także koszt w ciągu 6 lat wzrósł praktycznie 7-krotnie.
– To rzeczywiście ważny element kosztowy jeśli chodzi o cenę za śmieci – mówi Małgorzata Bzówka, prezes zarządu spółki: – Dlatego to jest ważna rzecz, żeby ten RDF był właściwie przetwarzany, dlatego chodzi o segregację. Bo im bardziej suchy, im bardziej kaloryczny, tym lepszy do spalenia. Dzięki temu mamy możliwość, mamy wpływ na to jak segregujemy śmieci i jaka jest później jakość tzw. RDF-u.
– Na chwilę obecną przewidujemy modernizację instalacji technologicznej w hali do sortowania odpadów zmieszanych, głównie w celu żeby poprawić parametry RDF-u, zmniejszyć również jego ilość dzięki temu, że większa automatyzacja linii pozwoli nam na odzysk większej ilości surowców – podkreśla Piotr Spalony: – Obecnie na przenośnikach mamy bardzo dużą warstwę odpadów, z której pracownikom jest ciężko wysortować wszystkie surowce. Generalnie modernizacja będzie polegała na tym, że dołożymy kilka urządzeń, które pozwolą nam ten strumień podzielić i skierować na kilka trybun, w których będzie już łatwiej wydobyć to, co ma jakąkolwiek wartość i może zostać użyte ponownie.
– Na trybunach pracują ludzie, którzy ręcznie w dalszym ciągu segregują śmieci, dlatego jest to ważne na jakim poziomie ta segregacja jest u źródła, czyli to, co każdy robi w domu – mówi Małgorzata Bzówka.
– Odpady, które lądują w zmieszanych bardzo często powodują nam uszkodzenia maszyn, przestoje – mówi Piotr Spalony: – Znajdujemy różne rzeczy, począwszy od zderzaków samochodowych, lodówek, pralek czy nawet wersalek w odpadach zmieszanych. Raz nawet znalazł się granat, do którego musieliśmy sprowadzić saperów i zrobić ewakuację budynku. To, co wrzucimy do odpadów, ma później wpływ na jakość naszej pracy i naszą skuteczność. Im więcej mamy przerw i remontów, tym większe koszty ponosimy i tym mniej skuteczna jest segregacja, więc jest ważne, żeby odpady gabarytowe przekazać na PSZOK.
– Od tego roku mamy nową frakcję bio, z którą w tym momencie mamy duży problem w mieście – mówi Jarosław Miechowiecki, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska: – To, co przyjeżdża z bio, szczególnie z zabudowy wielorodzinnej, pozostawia wiele do życzenia. To nie jest ta frakcja, jaką życzylibyśmy sobie tutaj przyjmować, więc bardzo państwa proszę za pośrednictwem mediów, żeby przykładać się do tej segregacji. Naprawdę odczujemy to w portfelu.
– Ważną rzeczą jest jakie produkty kupujemy, na co zwracamy uwagę przy zakupie – mówi Małgorzata Bzówka: – Prosta rzecz: czy idziemy na zakupy z reklamówką czy z torbą wielokrotnego użytku? Czy bierzemy kolejną torebkę foliową, która później jest wręcz nie do zagospodarowania albo bardzo trudno jest ją zagospodarować. To są wybory konsumenckie.
W zakładzie w Dębowcu pracują 42 osoby. Trafiają tam odpady z trzynastu okolicznych gmin. Zgodnie z planem prace modernizacyjne mają się rozpocząć jeszcze w tym roku.
AlF (opr. DySzcz)
Fot. Aleksandra Flis