Specjaliści apelują: nie zabierajmy podlotków

103239047 3731355053548603 718901911419006566 o 2020 06 10 201351

Specjaliści podkreślają, że zabierając podlotki wyrządzamy im dużą krzywdę. Niestety do takich sytuacji dochodzi coraz częściej. Podjęcie takiego ptaka wiąże się z dużym wyzwaniem i odpowiedzialnością.

Pod opiekę Fundacji Epicrates trafiła młoda – około 25-dniowa – sowa uszatka. Ptak został przyniesiony do jednej z klinik weterynaryjnych – nie wiadomo, gdzie został znaleziony i w jakich okolicznościach. 

– Sowa jest w bardzo dobrym stanie. Tak naprawdę nic jej nie dolega, więc szkoda, że została zabrana rodzicom – mówi w rozmowie z Radiem Lublin, Rafał Antoniszewski z Fundacji Epicrates. – Wiadomo, że w naturze ten ptak zostałby odchowany zupełnie inaczej i zyskiwałby umiejętności samodzielnego życia. Drugą kwestią jest to, że ta sowa jest już w takim wieku, że nie za bardzo oswoi się z człowiekiem. My do tego też nie dopuszczamy. Tak naprawdę mamy z nią kontakt tylko podczas karmienia i sprawdzania kondycji, w jakiej się znajduje. Najmłodsze pisklęta lub zbyt długo przebywające pod niewłaściwą opieką szybko przyzwyczają się do człowieka. Niestety to dyskwalifikuje takiego ptaka do powrotu do natury – dodaje.

Co to znaczy, że ptak jest podlotkiem? – U wielu gatunków występuje taki newralgiczny okres, w którym ptaszek jest na tyle duży, że już nie siedzi w gnieździe, ale jest na tyle mały, że jeszcze nie jest do końca samodzielny – zaznacza doktor nauk weterynaryjnych Jerzy Ziętek z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. – Próbuje on sobie wtedy niezdarnie podlatywać. Siedzi ukryty pod drzewem i tam jest pilnowany, karmiony. Często mówimy, że ptaki w jakimś miejscu często krakały i chciały go pewnie zabić. Nie, to byli właśnie rozpaczający rodzice, którym się zabierało pisklę – dodaje.

– Uszatka jest związana z krajobrazem rolniczym, otwartym – podkreśla ornitolog prof. Marcin Polak z Katedry Zoologii i Ochrony Przyrody Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. – Nazwa ptaka wzięła się stąd, że na szczycie głowy posiada takie dwa pęczki piór, tak zwane uszy. One nie mają nic wspólnego z narządem słuchu, ponieważ uszy u sów są zlokalizowane po bokach głowy. Te pęczki piór na szczycie głowy służą głównie do wyrażania emocji. Jeśli są one wysoko postawione, to znaczy, że sowa jest zaniepokojona. Natomiast, jeśli są one położone, wtedy, że ptak jest zrelaksowany, odpoczywa – dodaje.

– Przede wszystkim mało jest organizacji, które poświęcałyby czas właściwemu odchowaniu takiego pisklęcia, co jest sprawą trudną, nie zawsze się udaje i wymaga niesamowitych nakładów energii i pracy – opowiada Ziętek. – Organizacje nie są w stanie kilkanaście razy dziennie podawać właściwy pokarm tym dziesiątkom ptaszków. Po prostu przyjmujemy pacjentów. To jest troszeczkę na tej zasadzie jak szpital, który nie jest przytułkiem – dodaje.

– Taką ciekawostką związaną z sową uszatką jest to, że zimą tworzy zbiorowe noclegowiska – informuje Polak. – Sowy są głównie samotnikami. Uszatka jest tu troszeczkę wyjątkiem. Generalnie mówimy, że sowy są oportunistami pokarmowymi, czyli polują i jedzą ofiary, które są najbardziej dostępne w ich terytoriach łowieckich. Uszatka jest znana z tego, że jest właśnie specjalistą pokarmowym. Specjalizuje się w polowaniu na norniki. Sowy synantropijne, czyli zamieszkujące krajobraz rolniczy i obrzeża miast i miasteczek, są grupą silnie zagrożoną. Jak możemy im pomóc? Możemy dla nich tworzyć sztuczne miejsca lęgowe. Uszatka bardzo chętnie zajmuje kosze wiklinowe – dodaje.

– Nie zabierajmy ptaków. Niestety często ptaki zabrane przez ludzi, którzy próbują je podkarmiać sami, kończą z jakimś wadami rozwojowymi – zaznacza Antoniszewski. – Często się zdarza, że taki ptak jest kaleki do końca życia. Jeżeli ptak nie jest ranny, osłabiony, to tak naprawdę nie powinniśmy robić nic. Chyba, że znajduje się w miejscu niebezpiecznym. Wtedy możemy go przenieść na najbliższe drzewo czy krzew. Ważne jest to, aby nie przenosić go zbyt daleko. Tak, aby rodzice mogli go znaleźć – dodaje.

Jeśli ptak jest nieopierzony lub ranny, można skontaktować się w tej sprawie z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska lub z ośrodkami rehabilitacji dzikich zwierząt. Pamiętajmy też, żeby nie podejmować młodych zajączków i sarenek.

Młoda uszatka, która jest pod opieką Fundacji Epicrates, wróci na wolność za 2 miesiące.

LilKa / opr. PaW

Fot. Fundacja Epicrates / Facebook

Exit mobile version