Miejscowi nazywają te miejsce ,,małym Katyniem”. Mowa o Uroczysku Baran w gminie Kąkolewnica w powiecie radzyńskim, gdzie na przełomie 1944/45 roku NKWD oraz żołnierze Informacji Wojskowej Ludowego Wojska Polskiego mordowali żołnierzy formacji niepodległościowych oraz cywilów. Szacuje się, że życie mogło tu stracić ponad 1500 osób.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Uroczystości patriotyczne na Uroczysku Baran
Tradycyjnie w drugą niedzielę czerwca na Uroczysku Baran odbyły się uroczystości upamiętniające pomordowanych. W obchodach wzięły też udział rodziny ofiar.
Stanisław Karwowski ze wzruszeniem opowiadał o swoim dziadku, którego ciało odnaleziono w lesie Baran: – Tutaj został zamordowany mój dziadzio, Wacław Karwowski. Był w Armii Krajowej. Był tu wzięty z Wólki Konopnej i przywieziony do Kąkolewnicy. Babcia była u niego chyba ze dwa razy w odwiedzinach. Był więziony w szkole, ale z nim się nie widziała, tylko rzekomo paczki mu przekazywała. Ciało zostało odnalezione w lesie w Kąkolewnicy. Ojczulek był przy odkopaniu zwłok, dziadek leżał na samym wierzchu. Jeszcze nawet jego ubiory nie pogniły. Dziadek był bardzo zasłużony. Był sołtysem we wsi. Był wybrany na wójta, ale już tego nie doczekał– mówił Stanisław Karwowski.
– Jest to cmentarzysko młodych chłopaków, którzy zgłosili się do Ludowego Wojska Polskiego – mówi historyk i regionalista Piotr Gawryszczak: – Rzeczywiście możemy to nazwać tak jak kiedyś to nazywano, „małym Katyniem” ze względu na to, że metoda wykonywania wyroków to strzał w tył głowy. Druga sprawa jest taka, że oni byli skazywani przez sąd II Armii Ludowego Wojska Polskiego. To byli żołnierze Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich, którzy zgłosili się do Ludowego Wojska Polskiego. Po lipcu 1944 roku były dwie możliwości przeżycia dla tych ludzi, którzy jeszcze za Niemca byli w podziemiu: albo wyjechać na obce tereny – i na przykład z Lubartowa przyjeżdżali do Lublina – albo ewentualnie zgłosić się do Ludowego Wojska Polskiego. Wielu się zgłaszało, wielu szło do tego wojska rzeczywiście walczyć w dalszym ciągu z Niemcami, natomiast już od października rozpoczęły się represje, wyłapywanie w Ludowym Wojsku Polskim żołnierzy Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich.
– Proceder trwał długo. Sądy polowe, w zasadzie sądy kapturowe, odbywały się w tutejszej szkole. Głównymi sędziami i prokuratorami rzekomo byli Polacy. Jak jednak okazało się w trakcie późniejszego dochodzenia, były to osoby z polecenia NKWD, głównie Sowieci – mówi organizatorka obchodów dr Anna Jeleszuk.
– Wbrew pozorom jest to ogromny cmentarz – mówi doradca prezydenta Andrzeja Dudy, Zofia Romaszewska: – Jestem tu w imieniu pana prezydenta, ale mnie osobiście też to niesłychanie porusza. Jest to rzeczywista lekcja historii. Myślę, że niewiele jest osób w Polsce, które jasno powiedziałyby co się stało w Kąkolewnicy. Powinniśmy tutaj upamiętniać ludzi, którzy walczyli o przyzwoity kraj.
– To makabryczne miejsce, bo do dzisiaj nie wiemy jak dużo jest tutaj pogrzebanych osób. Szacuje się, że około 1,5 tysiąca. Wiele osób do późnych lat 80. nie wiedziało, że tutaj są te mogiły – mówi Piotr Gawryszczak.
– W kwietniu 1990 roku na zlecenie Prokuratury Rejonowej w Radzyniu Podlaskim były prowadzone ekshumacje, w toku których wydobyto ciała dwunastu zamordowanych żołnierzy – mówi dyrektor lubelskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej Marcin Krzysztofik: – Przypomnę, że my jako Instytut Pamięci Narodowej, prowadziliśmy w tym miejscu dwukrotnie prace poszukiwawcze, w 2017 i 2018 roku. Niestety nie przyniosły one pozytywnych rezultatów, natomiast pragnę zapewnić, że takie prace będą kontynuowane. Być może będziemy się oddalać od samej Kąkolewnicy.
– Chodzi przede wszystkim o upamiętnienie tych pomordowanych i pochowanych na Uroczysku Baran – mówi Anna Jeleszuk: – Bardzo mi zależy na tym, żeby w tym roku uroczystości odbywały się pod znamiennym cytatem – to jest z ostatniej strofki „Czerwonych maków na Monte Cassino” Feliksa Konarskiego: „Bo wolność krzyżami się mierzy. Historia ten jeden ma błąd”. Tutaj pochowanym i pomordowanym odmówiono nawet prawa do krzyża.
W miejscu kaźni, gdzie obecnie znajduje się pomnik upamiętniający pomordowanych złożone zostały wieńce. Odczytany został też apel pamięci. Podczas uroczystości odbyła się też premiera płyty „Uroczysko Baran. Ocalamy od zapomnienia”. Na płycie zamieszczono między innymi reportaż „Las nie lubi krzyku” Mariusza Kamińskiego z Polskiego Radia Lublin.
MaT (opr. DySzcz)
Fot. Piotr Michalski