Najnowsza historia Górnika Łęczna nie jest usłana różami. W 2017 roku klub spadł z ekstraklasy, a sezon później nie zdołał utrzymać się na jej zapleczu. Po dwóch latach gry w II lidze łęcznianie zdołali jednak awansować szczebel wyżej. Miejsce w rozgrywkach pierwszoligowych zapewnili sobie w sobotę wygrywając na wyjeździe z Legionovią 2:0.
Były dramatyczne zwycięstwa – choćby w Siedlcach z Pogonią 4:3, ale i zawstydzające porażki, na przykład z Elaną Toruń 0:5. Przede wszystkim liczy się jednak efekt końcowy: mistrzostwo Ii ligi i bezpośredni awans na zaplecze ekstraklasy.
– Wiedzieliśmy, że to będzie ciężki bój, ciężka wspinaczka, ciężkie walki w każdej kolejce – mówi obrońca Górnika, Tomasz Midzierski: – Ta liga pokazała, że każdy z każdym potrafi wygrać i każdy z każdym potrafi stracić punkty. To pokazuje, że liga jest silna. Tym bardziej cieszy to, że zajmujemy w niej pierwsze miejsce. Myślę, że fajnie sobie poradziliśmy i wszystko to zasługa trenera Kieresia, jego sztabu, zarządu, zawodników i kibiców, bo na sukces tego zespołu składa się jakaś kropla potu, krwi wszystkich, których wymieniłem.
Trener Kamil Kiereś drużynę objął 1 czerwca 2019 roku. Prowadzony przez niego zespół był rewelacją jesieni. W 20 meczach Górnik zdobył 42 punkty, co dawało mu drugie miejsce w tabeli, o punkt za czterokrotnym mistrzem Polski Widzewem Łódź. Wiosną, wraz z pandemią koronawirusa przyszedł jednak kryzys. Cztery kolejne porażki z rzędu sprawiły, że kwestia awansu przestała być oczywista.
– W tym trudnym momencie, kiedy przegraliśmy cztery mecze, powiedziałem do zawodników jedną rzecz: że na pewno już nie wygramy tyle, co na jesieni. Z prostej przyczyny, że już nie zostało tyle meczów. Ale powiedziałem, że możemy wygrać mniej, ale tak naprawdę możemy wygrać więcej, bo możemy wygrać bezpośredni awans. I taki był cel – wspomina trener Kiereś, a skrzydłowy Aron Stasiak dodaje: – Z gorszych momentów wyciągaliśmy wnioski. Wiedzieliśmy, co chcemy grać i odbiliśmy się od przysłowiowego dna. Udało się do końca sezonu zagrać już solidnie, a drużyny, które razem z nami walczyły o awans gubiły punkty. My zdobyliśmy dużo punktów jesienią i mieliśmy większy margines błędu. Dzięki temu możemy świętować pierwsze miejsce.
Budowę drużyny trener Kiereś często porównywał do budowy domu, a piłkarze przejęli jego sposób myślenia.
– Trener wielokrotnie wspominał, że ten dom buduje się powolutku – mówi Tomasz Midzierski: – Nie buduje się go od góry, tylko od dołu, od fundamentów, parteru, pierwszego piętra, aż po dach. Wieńczy się to kominem. Budowaliśmy sobie ten nasz dom po kolei i jeśli coś nie grało, cofaliśmy się o parę kolejek w dół, jeśli widzieliśmy, że coś się chwieje i przewraca, to cofaliśmy się parę cegiełek, patrzyliśmy jak wtedy wyglądaliśmy i nasza forma wracała do normy.
Jednym z architektów sukcesu jest Paweł Wojciechowski. Najskuteczniejszy napastnik Górnika zdobył w tym sezonie aż 17 bramek: – Cieszy to tym bardziej, że poskutkowało to awansem. Te bramki dały jakiś sukces drużynie. Nie były czysto indywidualne, tylko dały awans drużynie. To cieszy najbardziej.
Już miesiąc temu Górnik przedłużył kończący się kontrakt Wojciechowskiego o kolejne 12 miesięcy. Teraz pora na rozmowy z pozostałą częścią kadry, której umowy w większości wygasły.
– Wielu z tych zawodników – może nie wszyscy, ale większość – zostanie też na przyszły sezon – mówi dyrektor sportowy Górnika Veljko Nikitović: – Myślę, że w przyszłym sezonie też pokażemy, że jesteśmy takim klubem, który jest poukładany w obronie i w ataku. Myślę, że przed Górnikiem Łęczna są fajne czasy.
Według wstępnych informacji pierwszoligowe rozgrywki ruszą w ostatni weekend sierpnia.
To dobry sezon dla piłki w regionie: Górnik Łęczna awansował z II do I ligi, a wcześniej z III do II Motor Lublin.
JK
Fot. archiwum