Grzegorz Kołodziej o sytuacji pogodowej w kraju

grzegorz kolodziej 2020 07 01 180011

Z pogodą bywa tak, że zawsze ktoś jest niezadowolony: albo jest za gorąco albo za zimno, albo zbyt dużo opadów, albo za sucho. Tak było przez ostatnie miesiące. Ostatnie dni to upały i burze.

– Co do niezadowolenia, to przyznam rację, że rzeczywiście tak z pogodą jest, że zawsze były osoby niezadowolone – mówi Grzegorz Kołodziej ze Stacji Meteorologicznej Lublin-Świdnik: – Oczekiwania osób proszących o prognozę były całkowicie rożne, także niestety nie jestem w stanie zadośćuczynić gustom wszystkich osób, które oczekują określonej prognozy pogody. Natomiast jeśli chodzi o pogodę, która miała miejsce w czerwcu, to rzeczywiście była dosyć zróżnicowana. Pierwsze dni czerwca były dosyć chłodne. Z przerażeniem patrzyliśmy co się dzieje. Już powinno być lato, bo czerwiec uważany jest za jeden z miesięcy letnich, a tu się okazuje, e jest zimno. Zaraz potem cyrkulacja nad Europą, a szczególnie nad wschodnią częścią Europy, nad Polską, się zmieniła i można powiedzieć, że w pewnym sensie to, co było, było nietypowe. Tego typu układy czy konfiguracja układów barycznych nie jest taka częsta. Powtarza się z mojego doświadczenia raz na kilkanaście lat albo rzadziej i czasami prowadzi to do bardzo poważnych konsekwencji. Podobna sytuacja była ponad 20 lat temu, kiedy w południowej Polsce była powódź. To jest związane z tym, że normalnie mamy cyrkulację nad Europą, czyli w szerokościach umiarkowanych, zachodnią. Taka cyrkulacja jest globalna, że u nas wieje przeważnie z zachodu. Natomiast jeśli próbuje coś wiać ze wschodu, to jeśli jest to krótki okres, to pół biedy, ale kiedy układy baryczne próbują się przedostać na zachód, to im to nie idzie, czyli idą pod prąd.

To jak to jest z tą przyrodą? Jak ona sobie z tym wszystkim radzi, że na początku mieliśmy te susze, prognozy były takie, że ze zbiorami może być różnie, a potem ta ilość opadów spowodowała to, że mamy podtopienia na południu Polski. Wiele osób pyta: o co w tym wszystkim chodzi?

– Szczerze mówiąc, to bardzo trudno określić o co w tym wszystkim chodzi. Przyroda musi sobie radzić – mówi Grzegorz Kołodziej: – W maju były sytuacje, że część plonów po prostu wymarzła. To typowe dla naszej szerokości geograficznej, że w maju przymrozki się zdarzają. Pół biedy, kiedy one są w pierwszej części maja. Gorzej, kiedy są przy końcu maja albo na początku czerwca. Potem prognozy były takie, że będzie susza. Z pewnego punktu widzenia można powiedzieć, że ta susza w dalszym ciągu jest, bo stan rzek lokalnie może przekracza stany alarmowe, ale generalnie nie jest za wysoki. To jest tylko przejściowe, że on jest podwyższony, a potem – jeśli tych opadów nie będzie za dużo – wróci do stanów niższych. Jak sprawdzałem, w czerwcu spadło nawet w okolicach Lublina 140-150 mm opadów. Jest to mniej więcej czwarta część normy rocznej, czyli bardzo dużo. Zdarza się to bardzo rzadko. Ostatnie upały spowodowały, że temperatura troszeczkę wzrosła. Od tej strony, przynajmniej jeśli chodzi o ilość opadów, można powiedzieć, że przynajmniej suszą glebową na razie nie jesteśmy zagrożeni, ponieważ nowa ilość wody przynajmniej w tej zewnętrznej warstwie gleby jest wystarczająca. Musimy się przyzwyczaić, że pogodę przyjmujemy z całym dobrodziejstwem, czyli po prostu musimy się nauczyć prognozować.

Burze i nawałnice to też normalne zjawiska w tym okresie?

– One są normalne jeśli są z umiarem. Tutaj ten umiar został nieco przekroczony, natomiast musimy powiedzieć sobie szczerze, że jeśli patrzymy na cały obszar Polski, to nie wszędzie te nawałnice były, nie wszędzie te opady były takie intensywne – mówi mówi Grzegorz Kołodziej: – My akurat jesteśmy bliżej Morza Czarnego, a to wszystko było związane z ciepłymi i wilgotnymi masami powietrznymi, które stamtąd napływały i w naszych okolicach rozwijały się burze. Mieliśmy kilka dni temu sytuację w Lublinie, kiedy w ciągu dnia było pięć burz. To sytuacja kuriozalna, bardzo rzadko występująca. Było to nietypowe.

W tym okresie planujemy sobie urlopy. Czego możemy się spodziewać po tegorocznym lecie w Polsce?

– Prognozowanie pogody na lato, na długi okres jest dosyć trudne. Można powiedzieć, że niekoniecznie jest to prognozowanie pogody – zaznacza Grzegorz Kołodziej: – Prognozowanie pogody to prognozy błyskawiczne, na kilka godzin do przodu. Są krótkoterminowe, do 2 dni, średnioterminowe, do 7-8 dni, i długoterminowe. Mówienie o pogodzie na lato zahacza o prognozy klimatologiczne. Byłbym tutaj bardzo ostrożny, ponieważ w tych prognozach nikt nie mówi o konkretach. To jest mówienie, że lato będzie bardziej suche albo bardziej ciepłe, Ale o ile ciepłe? Niektórzy się nawet kuszą, że średnia będzie o jeden, dwa stopnie wyższa. Zawsze bierzemy to w relacji do średniej 30, 50-letniej.

– Prognozy długoterminowe są może dobre dla przemysłu, energetyki. Rolnictwu nic nie dają, bo nikt nagle nie przykryje pola przed gradem. Powinniśmy takie długoterminowe prognozy potraktować raczej od strony analiz naukowych – podkreśla Grzegorz Kołodziej.

Czy każdy z nas może być takim prywatnym obserwatorem i analitykiem przyrody?

– Jeśli rano wstajemy i widzimy bardzo szybko rozwijające się chmury, które się piętrzą, to na pewno należy spodziewać się burz – mówi Grzegorz Kołodziej: – Jeżeli jest silny wiatr, to zawsze jest on związany ze zmianą pogody. Jak jest dobra, to się pogorszy. Jak jest gorsza, to się polepszy. To są elementarne rzeczy. Patrzenie na mapę i w niebo – to charakterystyczne dla meteorologów. Laik na mapy często nie patrzy. Zachęcałbym do wykorzystania tych map, które są powszechnie dostępne. Teraz jest nowy portal Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, gdzie są modele, wyjaśnienia, zdjęcia satelitarne. Dla laika jest to do wykorzystania. Nie trzeba wchodzić w jakieś naukowe rozważania i można skorzystać z tych danych.

WB (opr. DySzcz)

Fot. archiwum

Exit mobile version